Dla św. siostry Faustyny ważnym autorytetem był jej ojciec Stanisław, ale i jemu w pewnym momencie musiała się przeciwstawić, aby być wierna swemu powołaniu.
W tym roku minęło 110 lat od urodzin świętej siostry Faustyny. To dobra okazja, aby spojrzeć na relację przyszłej świętej z ojcem, gdyż płyną z niej, jak sądzę, nieprzemijające nauki dla wszystkich ojców i – szerzej – rodziców, ale też dzieci.
„...już nigdy wstydu ojcu nie zrobię”
Kiedy Helena Kowalska miała 14, może 15 lat i mieszkała w rodzinnym Głogowcu, wydarzyło się coś, co bardzo przeżyła i zapamiętała i co, jak się wydaje, miało wpływ na jej dalsze życie. Helena wybrała się ze starszą siostrą Józefą na potańcówkę do sąsiedniej wsi Świnice Warckie, znanej jej ze szkoły i kościoła parafialnego. Dziewczęta pewnie bawiły się dobrze, bo wróciły późno, odprowadzone do domu przez pana Kociurskiego. Ojciec nie spał, niespokojny czekał na córki. Nie wiadomo, co głównie było tego powodem: późny powrót, towarzystwo mężczyzny czy to, że – jak mówi jeden z kilku różnych przekazów rodzinnych – poszły bez wiedzy ojca, co wydaje się mało prawdopodobne. Faktem jest, że Stanisław Kowalski zrobił pannom potężną awanturę: „Czy na to ja was chowałem, żebyście mi wstyd i hańbę do domu przyniosły” – mówił z wyrzutem. Helena, zawsze posłuszna ojcu, bardzo mocno przeżyła reprymendę.
Minęły lata. Helena-Faustyna była już zakonnicą, gdy pewnego dnia odwiedziła ją w klasztorze w Warszawie siostra Józefa. Helena, wspominając tamten wieczór, wyznała, że gdy ojciec się rozgniewał, pomyślała: „Już nigdy ojcu wstydu nie zrobię, ale tak się postaram, żeby nie hańbę, ale sławę przynieść i pociechę”. Czy wtedy postanowiła zostać świętą? Nie tylko wieść „życie doskonalsze”, jak myślała jako siedmiolatka o powołaniu do życia zakonnego, nie wiedząc jeszcze, że taka forma istnieje i czym są zgromadzenia zakonne. Nie znamy odpowiedzi na to pytanie, ale można wnosić, że miała duży wpływ na jej dalsze życie, skoro wspominała o tym wydarzeniu po kilku latach, w zupełnie innych okolicznościach.
Ojciec, jak pokazuje ta historia, był dla Heleny Kowalskiej ważnym autorytetem. Liczyła się bardzo z jego opinią. To on kształtował w dzieciństwie jej religijność, ale także, niestety, opóźniał realizację powołania.
Stanisław, ojciec Heleny
Kim był, a może jaki był Stanisław Kowalski? Na pewno wymagający i pobożny. Bez wątpienia to on był głową rodziny. Kiedy 25 sierpnia 1905 roku w Głogowcu urodziła się Helena-Faustyna, Stanisław Kowalski miał 37 lat. Na późniejszych o 30 lat zdjęciach widać szczupłego mężczyznę, z ciemnymi włosami przyprószonymi siwizną, z sumiastym wąsem. Urodzony w 1868 roku w pobliskiej wsi Kraski, zanim zamieszkał w Głogowcu, pracował w Dąbiu nad Nerem jako cieśla w browarze. Ten fach przydał mu się bardzo, gdy zamieszkał w Głogowcu, dokąd sprowadził się około 5 lat przed narodzeniem Heleny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.