Przed laty można je było spotkać w prawie każdym szpitalu. Po wojnie komuniści usunęli siostry zakonne z państwowych lecznic.
W diecezji elbląskiej elżbietanki posługują w Kwidzynie. – Prowadzimy tu Dom św. Elżbiety, dom opieki – mówi siostra Joanna, elżbietanka. Obecnie w kwidzyńskiej placówce są 33 podopieczne. Same kobiety, większość z chorobą Alzheimera. – To jest trudna praca – przyznaje siostra Joanna. W domu pracują trzy siostry: Joanna, Paula, Jowita i 15 osób świeckich.
Okradzione przez władzę
Siostry elżbietanki w Kwidzynie są od 1907 roku. Przed laty prowadziły ochronkę dla dzieci, później dom dla osób starszych i opuszczonych oraz pomagały w duszpasterstwie. Ich zajęcie uzależnione było od potrzeby. – W 1945 roku siostry zostały wyrzucone – przypomina kwidzyńską historię zgromadzenia siostra Paula. – W 1946 roku budynek został przekazany skarbowi państwa, a on oddał go jednostce wojskowej. Siostry elżbietanki odzyskały go dopiero w 1994 roku, kiedy wojsko opuściło miasto.
– Dom był kompletnie zdewastowany. Wszystko, co się dało z wnętrza ukraść – ukradziono. W 1996 roku przyjechały tu siostry i rozpoczęły remont – opowiada siostra Joanna. W 2006 roku zapadła decyzja, że w budynku zostanie utworzony dom opieki. – Dom jest prywatny. Prowadzi go zgromadzenie, podlega prowincji toruńskiej. Na jego prowadzenie nie dostajemy żadnych dotacji – precyzuje siostra Paula. Także w 2006 roku rozpoczął się jego kapitalny remont. Placówka została dostosowana do standardów wymaganych przez Unię Europejską.
Zaczęło się w Nysie
Działający w Kwidzynie przy ulicy Mikołaja Kopernika dom pisze kolejny rozdział historii wspólnoty. Początki zgromadzenia sięgają 27 września 1842 roku. Założycielką była Klara Wolf, a współzałożycielkami Matylda i Maria Merkert oraz Franciszka Werne. Kobiety za patronkę obrały sobie św. Elżbietę Węgierską, która opiekowała się chorymi, budowała szpitale. Założycielki zgromadzenia podjęły postanowienie zorganizowania pomocy biednym, cierpiącym, chorym. Charyzmat elżbietanek oparty jest na Piśmie Świętym, w którym tak wiele jest o miłości miłosiernej.
– W Nysie pierwsze matki chodziły po domach i opiekowały się chorymi. Wiele sióstr zmarło po zarażeniu się tyfusem. Wiele z nich, jako pielęgniarki, pracowało w szpitalach – przypomina siostra Joanna. – To zmieniło się w latach 50. XX wieku. Przyszli komuniści i wszystkie zostały wyrzucone ze szpitali. Siostry już tam nie wróciły. Dlaczego? Po usunięciu trzeba było znaleźć tym osobom inne zajęcie. Zostały katechetkami, pracowały w kuriach biskupich. Pewne rzeczy zaczęły się nieodwracalnie przekształcać. – Kiedyś, chodząc po domach, stawiałyśmy bańki, robiłyśmy zastrzyki. Po Toruniu chodziło nawet pięć sióstr – wspomina. – Teraz znów jest taka potrzeba.
Siostra Joanna przy okazji przypomina dawne powiedzenie, mówiące, że każda elżbietanka to pielęgniarka. – Obecnie potrzeba pielęgniarek, a wśród sióstr zakonnych pielęgniarek jest malutko – z żalem przyznaje siostra Joanna. Siostry z kwidzyńskiej wspólnoty swój rytm dnia dostosowują do pracy w domu opieki. – O godzinie 5 mamy modlitwy, później rozmyślania. Na godzinę 7 idziemy na Mszę św., a już o 8 siostry idą na dyżury – mówi siostra Paula. W Polsce jest sześć prowincji zakonnych sióstr elżbietanek. – W naszej toruńskiej w tym roku, po czterech latach przerwy, zostanie obłóczona pierwsza dziewczyna. Mamy siostrę nowicjuszkę – cieszy się siostra Joanna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.