Są jak dwie krople wody. A na figurach wykonanych przez nich z ceramicznego gipsu święci wyglądają „jak żywi”.
Pozowanie to nie grzech
Pierwsze poważne zlecenie dla „firmy” pojawiło się jeszcze w czasach szkolnych. Znajoma rodziny prowadząca pensjonat zamówiła obrazy do każdego pokoju gościnnego. Tworzyli także w nowicjacie, ale gdy skończyli seminarium, nadszedł czas, gdy każdy musiał pójść swoją drogą. Ks. Leszek na parafię w Przemyślu, ks. Robert w Pychowicach. Na krótko, bo w zgromadzeniu doceniono dar, jaki dostali od Boga, i stworzono im warunki do wspólnej pracy. Podjęli wtedy studia na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Udało im się otworzyć na krakowskich Dębnikach profesjonalną pracownię, nazwali ją „Sal-art”.
Na studiach nie czuli się wyobcowani. Czasem, aby nie krępować modelek, na zajęcia z aktu nie chodzili w koloratkach. Ale i tak wszyscy wiedzieli, że bracia Kruczkowie są księżmi. – Kiedyś jedna modelka zapytała, czy to grzech, że ona tak nago pozuje. Podparliśmy się wtedy autorytetem kardynała Macharskiego, który na podobne pytanie odpowiedział, że jest to sytuacja analogiczna do ćwiczeń na medycynie. Nie ma mowy o grzechu, gdy nagość służy dobru nauki – mówi ks. Leszek. Ponoć modelka odczuła dużą ulgę.
Bracia, choć są pod tym samym adresem, od 13 lat działają w dwóch różnych wspólnotach – ks. Leszek pracuje dla parafii, a ks. Robert dla zgromadzenia. „Po godzinach” występują już wspólnie, nie tylko tworząc, ale i kształcąc twórców. W każdy poniedziałek prowadzą na przykład warsztaty pisania ikon. Plon tych zajęć można było niedawno oglądać w podziemiach kościoła św. Stanisława Kostki i św. Jana Bosko.
Nie są w stanie realizować wszystkich zamówień, choćby ze względu na liczne obowiązki. Bywa i tak, że w tygodniu tylko dwa, trzy razy udaje się zejść do pracowni. Starają się robić to równocześnie, choć zazwyczaj każdy pracuje nad innym dziełem. Chyba że chodzi o duże zamówienia, wymagające także sporego wysiłku fizycznego. W tej chwili na warsztacie jest właśnie taka spektakularna płaskorzeźba dla kościoła pw. NMP w Kielcach-Niewachlowie.
Teologia zawarta w bryle
Zamówienie zwykle związane bywa z wezwaniem, pod jakim jest kościół. Projektem, wizualizacją zajmuje się jeden z braci. Zawsze potem toczy się wokół tego dyskusja. Potem jest już praca – indywidualna – w której brat bratu jest… korektorem. Podpowiada, zwraca uwagę na błędy. – To bezcenne wsparcie – zapewnia ks. Leszek. Tym bardziej że szczerość i dobre intencje w takiej recenzji są gwarantowane.
– Od dziecka robiliśmy różne rzeczy, nakręcając jeden drugiego. To bardzo wpływało na nasz rozwój, bo nie mieliśmy jakiegoś mentora, kogoś, kto by nas pokierował. Potem, już na ASP, zobaczyliśmy, do jak wielu rzeczy doszliśmy sami, na zasadzie prób i błędów – uzupełnia ks. Robert.
Najciekawsze są zamówienia dotyczące całego wystroju kościoła. – Przede wszystkim biorę wtedy pod uwagę to, na ile wystrój sprzyja modlitwie. Na ile skupia, a na ile rozprasza. Dotyczy to wielu rzeczy, także kształtów, kolorów… – mówi ks. Robert. Pracując w Wilnie, dosłownie „zderzyli się” z 11-metrową płaską ścianą. Postanowili stworzyć w swej pracy choćby wrażenie absydy (pomieszczenia na rzucie półkola). – To była wielka mądrość architektów sakralnych, którzy poprzez absydy wywoływali efekt skupienia. Teraz często projektuje się kościoły, w ogóle nie biorąc pod uwagę tego aspektu. Kiedyś w samej bryle już była zawarta teologia, dziś, po usunięciu krzyża z dachu, budowla równie dobrze mogłaby pełnić funkcję np. hali sportowej – mówi ks. Robert.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.