Ceremonia powitania na lotnisku w Quito w niedzielne popołudnie, poniedziałkowa wizyta w sanktuarium Miłosierdzia Bożego, Msza św. w parku Samanes, wizyta w jezuickim Centrum Edukacyjnym Javier w Guayaquil, spotkanie z prezydentem i wizyta w katedrze w Quito złożyły się na dwa pierwsze dni (5-6 lipca) wizyty papieża Franciszka w Ekwadorze. Kraj ten jest pierwszym etapem podróży apostolskiej Franciszka w Ameryce Łacińskiej. W jej ramach papież odwiedzi jeszcze Boliwię i Paragwaj.
Franciszek podkreślił potrzebę „służby”, która stanowi kryterium prawdziwej miłości i której uczymy się szczególnie w rodzinie. - W rodzinie nikt nie jest odrzucany; w niej uczymy się prosić o pozwolenie, nie popadając w serwilizm, mówić „dziękuję”, dając wyraz szczeremu docenieniu tego, co otrzymujemy, opanowania agresji lub chciwości i proszenia o przebaczenie, gdy wyrządzimy jakieś zło - powiedział Franciszek. Nazwał rodzinę „najbliższym szpitalem, pierwszą szkołą dla dzieci, niezbędną grupą odniesienia dla ludzi młodych, najlepszym schronieniem dla osób starszych”.
- Rodzina jest wielkim „bogactwem społecznym”, którego inne instytucje nie mogą zastąpić. Musi być wspomagana i stymulowana, aby nigdy nie utracić właściwego znaczenia usług, jakie społeczeństwo świadczy swoim obywatelom. Nie są one bowiem jakąś formą jałmużny, ale prawdziwym „zadłużeniem społecznym” wobec instytucji rodziny, która wnosi tak wiele do wspólnego dobra wszystkich - mówił papież. Zwrócił uwagę, że rodzina tworzy także mały Kościół, „Kościół domowy”, który wraz z życiem przekazuje czułość i miłosierdzie Boga.
Franciszek nawiązał do Zwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego rodzinie, który odbędzie się w październiku br. w Rzymie i podkreślił, że jego celem jest prawdziwe duchowe rozeznanie i znalezienie konkretnych rozwiązań wielu trudnych i ważnych wyzwań, z jakimi rodzina musi się dzisiaj zmierzyć. Ojciec Święty zachęcił do modlitwy w intencji tego wydarzenia.
Rozważając dalej cud przemienienia wody w wino Franciszek przypomniał, że goście weselni skosztowali najlepszego z win. Wyraził nadzieję, że „nadchodzi czas, w którym zakosztujemy codziennej miłości, w którym nasze dzieci odkryją na nowo wspólną nam przestrzeń, a dorośli będą mieć udział w codziennych radościach”.
- Najlepsze wino nadchodzi dla każdej osoby, która podejmuje ryzyko miłości. Nadchodzi ono, mimo iż wszystkie dane i statystyki mówią inaczej; najlepsze wino przyjdzie do tych, którzy dziś widzą, że wszystko się wali. Szepcąc te słowa, trzeba w nie uwierzyć: najlepsze wino dopiero nadejdzie - i powtarzać je zrozpaczonym i niekochanym - wezwał papież.
Podkreślił, że Bóg zawsze zbliża się do „tych, którym zabrakło wina, którzy muszą tylko pić strapienia; Jezus ma słabość do marnowania najlepszego wina z tymi, którzy z tego czy innego powodu czują, iż rozbiły się im wszystkie stągwie”.
Pod koniec liturgii głos zabrał metropolita Guayaquil, abp Antonio Arregui Yarza, który podziękował papieżowi za to, że - zgodnie ze swym zawołaniem biskupim: „Miserando atque eligendo” - „spojrzał na nas z miłosierdziem i wybrał nas, aby odwiedzić” w Guayaquil. Na jego ręce Franciszek podarował archidiecezji kielich mszalny. - Do zobaczenia! - powiedział z uśmiechem po udzieleniu zgromadzonym błogosławieństwa.
Z parku Samanes papież odjechał samochodem do jezuickiego kolegium Javier.
Spotkanie ze współbraćmi
Po Mszy w Parku de Los Samanes Franciszek udał się do Centrum Edukacyjnego Javier prowadzonego w tym mieście przez jezuitów. Tam spotkał się ze swoimi współbraćmi. Centrum zostało założone w 1956 r. i ustawicznie się rozrasta. W tym roku uczy się tam ponad 1,5 tys. uczniów. Kolegium należy do Federacji Szkół Jezuickich Towarzystwa Jezusowego w Ameryce Łacińskiej.
Spotkanie z jezuitami z różnych miejscowych wspólnot trwało prawie półtorej godziny. Współbracia Papieża nie zajmują się na tamtym terenie wyłącznie nauczaniem, ale także pracą socjalną. Franciszek miał m.in. okazję rozmowy z mającym 91 lat o. Paquito, którego poznał w czasie wizyty w kolegium jako przełożony prowincji argentyńskiej. O. Paquito był wtedy magistrem nowicjatu, a o. Bergoglio wysyłał do tamtejszego kolegium argentyńskich współbraci, w sumie ok. trzydziestu. Wśród nich był również przyjaciel Franciszka o. Diego Farez. I chociaż Franciszek osobiście spotkał się z o. Paquito tylko trzy razy, to jednak utrzymywali częsty kontakt. „O. Paquito był zaskoczony, że Papież cały czas o nim pamięta” - powiedział obecny na spotkaniu o. Antonio Spadaro SJ, dyrektor La Civilta Cattolica.
Jak stwierdził watykański rzecznik o. Federico Lombardi, spotkanie z jezuitami odbyło się w bardzo rodzinnej i nieformalnej atmosferze. Na wspólnym obiedzie między innymi celebrowano 49. urodziny o. Spadaro, który w prezencie otrzymał od miejscowych jezuitów tort orzechowy. Ojciec święty poprosił, by dla solenizanta umieszczono na nim okolicznościowe świeczki. Franciszek wśród swoich współbraci czuł się znakomicie, zrezygnował nawet z przewidzianej chwili odpoczynku i poobiedniej sjesty. Pośród obecnych w kolegium była również współpracownica jezuitów, która zaangażowana jest w pomoc kobietom, które doświadczyły przemocy i procederu handlu ludźmi.
Po wizycie w jezuickim kolegium Franciszek wrócił samolotem do stolicy Quito.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).