Biskup z Amazonii

O Kościele idącym z nieznane i myślącym jedynie o tym, jak przetrwać.

Reklama

Jedną z kapłańskich radości są odwiedziny uczniów i wychowanków. Cieszą jeszcze bardziej, gdy nie ograniczają się do wspomnień, lecz są dalszym ciągiem zaprzeszłych rozmów, dyskusji, poszukiwań. Można nie tylko zobaczyć jak niegdysiejsze małolaty wydoroślały, ale i pośrednio uczestniczyć w ich życiowych zmaganiach i czerpać z nabytego przez nich doświadczenia. Tak było i tym razem.

Planujemy na wakacje rekolekcje. Tematem wiodącym jest pustynia. Chciałbym porozmawiać. Mogę przyjechać?

Nie oczekiwał gotowych propozycji, planu. Chciał poszerzyć swój punkt widzenia. Spojrzeć na temat z innej perspektywy. Swoje doświadczenie skonfrontować z cudzym. By z tego krzyżowania mogła zrodzić się nowa jakość. Piękny moment dialogów z wychowankami. Czerpiącymi z doświadczenia, ale podążającymi już własnymi ścieżkami, przecierającymi nowe szlaki.

Przed laty znajomy proboszcz nazwał nas, młodych, awangardą wytyczającą drogi, którymi pójdą inni. Nie do końca miał rację. Nasi wychowankowie pójdą dalej. Źle by o nas świadczyło, gdyby zatrzymali się w miejscu, do którego my doszliśmy. Bylibyśmy jak rodzice broniący uporczywie dziecko przed samodzielnością. Czyli niedojrzali. Więc ten moment spotkania w pewnym sensie jest symboliczną zamianą ról.

Rozmowa siłą rzeczy otarła się o rzymskie klimaty. Papież Franciszek, encyklika. Tu kolejne zdumienie. Mój rozmówca wrócił ze światowych rekolekcji kapłańskich. Owszem, czytałem kilka relacji. Ale czymś zupełnie innym depesza, czym innym słuchanie świadka.

Na początku słów kilka o prostocie Franciszka. O pasterzu, zasiadającym przy jednym stole z prezbiterami, rozmawiającym, odpowiadającym na pytania. Niekoniecznie – jak by chciało wielu dziennikarzy – strofującym i ustawiającym do pionu. Mówiącym o księdzu zakochanym w Chrystusie. Tu pauza i kontynuacja wątku z innej perspektywy. Świadectwo biskupa z Amazonii.

Jedynym środkiem transportu, jakim może dotrzeć do wszystkich parafii swojej diecezji jest zwykła łódź. Ale nie to jest jego największym problemem. Prawdziwym wyzwaniem, ewangelizacyjnym i społecznym, jest handel ludźmi. Zorganizowana, mafijna struktura, niszcząca lokalne społeczności, ale i  zagrażających jej interesom, czyli walczących z tym nieludzkim procederem. Nie jestem – miał wyznać biskup – bohaterem. Jestem zwykłym tchórzem. Ale ufam, że skoro Jezus postawił mnie w takim miejscu, w obliczu takich a nie innych problemów, On sam da mi siły proporcjonalne do wyzwania. Wiem – dodał – że wydano na mnie wyrok śmierci. I jestem na nią przygotowany.

Mój rozmówca odjechał, ale świadectwo biskupa z innego kontynentu, jakby z innej rzeczywistości, zostało i skłania do refleksji. O Kościele idącym z nieznane, zmagającym się z biedą, niebezpieczeństwami. I Kościele myślącym jedynie o tym, jak przetrwać, zachować status quo. Być może właśnie dlatego coraz bardziej lub coraz mniej płodnym.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7