O tym, że przyszłości nie wyczytamy ze szklanej kuli ani kart tarota, a wianek rzucony na wodę nie przyniesie szczęścia w miłości, z ks. Janem Kucharskim, egzorcystą, rozmawia Justyna Liptak.
Justyna Liptak: Za nami noc świętojańska, a co za tym idzie – różne zabawy typu puszczanie wianków na wodę. Czy jako chrześcijanie możemy w ten sposób świętować?
Ks. Jan Kucharski: Zależy, jak kto podchodzi do tematu. Jeżeli wierzy, że ten puszczony na wodę wianek przyniesie konkretne korzyści w postaci pieniędzy albo szczęścia, to już nie jest zwykła zabawa. Trochę inaczej jest, kiedy ów wianek puszczamy na wodę bez wiary w jego możliwości sprawcze, ale nawet wtedy unikałbym takich zabaw. Myślę, że tzw. świadomy chrześcijanin nie bawi się w takie rzeczy.
A wywoływanie duchów? Jeśli ktoś zarzeka się, że nie wierzy w takie bzdury jak duchy, a mimo to bierze udział w ich wywoływaniu, czy staje się podatny na działanie Złego?
To zupełnie inna sprawa. Tego typu praktyk nie powinno się próbować nawet dla zabawy, bo w tym przypadku zagrożenie otwarcia się na działanie szatana jest ogromne.
To dlaczego ludzie to robią? Dlaczego wchodzą w zło?
Pewnie trochę z ciekawości, dla zabawy albo dreszczyku emocji, chęci kontaktu ze zmarłymi. A tymczasem w życiu są rejony, w które nie powinno się wchodzić nawet ze zwykłej ciekawości. Pismo Święte potępia takie praktyki. Poza tym mówi, że nie wszystko przynosi korzyść. Zło potrafi imponować, jest krzykliwe i łatwo mu ulec, szczególnie wtedy, kiedy nie żyje się Bogiem – omija szerokim łukiem konfesjonał i nie przyjmuje się Jezusa Eucharystycznego. Pan Jezus powiedział w Kazaniu na Górze, że przestronna jest droga, która prowadzi do zguby, a ta prowadząca do życia wcale nie musi być łatwa.
A może dlatego, że Dekalog daje za mało wolności?
Nie możemy traktować przykazań wyłącznie jak kodeksu moralnego, bo wtedy przestrzeganie ich może się wydawać trudne albo nawet niewykonalne. I zupełnie mylnie będziemy odczytywać je wyłącznie jako zakazy Boga wobec nas. A jeśli ja przyjmę miłość Boga, który mnie ukochał, i któremu zależy na moim dobru, to Jego wymagania zawarte w Dekalogu stają się czymś naturalnym w moim życiu i nie będzie dla mnie problemem życie zgodnie z nimi, bo okaże się, że są jedyną drogą, którą chcę iść.
Żyjemy w świecie przesądów: tu czarny kot, gdzie indziej rozsypana sól. Skoro coś tak długo funkcjonuje w świadomości społecznej, to nie ma w tym prawdy?
Nie ma. I chociaż w wielu rodzinach zdarza się, że dziadkowie powtarzają dany przesąd tak długo, że można w niego uwierzyć, to pamiętajmy, że świadome chrześcijaństwo zobowiązuje nas do zwrócenia uwagi, że czarny kot przebiegający drogę nie determinuje naszego szczęścia, bo my ufamy Bogu. Z wiedzy naszych dziadków czerpmy garściami, uczmy się wielu rzeczy oraz korzystajmy z ich życiowego doświadczenia. Przesądy możemy zupełnie pominąć.
A sny? W nie też nie powinniśmy wierzyć?
Bóg przez sny objawiał swoją wolę, ale nie mylmy Jego woli z tym, co wyczytam w senniku. Bo stwierdzenie, że skoro przyśniły mi się zęby, to ktoś umrze, nie ma nic wspólnego z Bożym objawieniem. Ma natomiast dużo wspólnego z przesądami.
Coraz więcej ludzi, zwłaszcza młodych, udaje się do wróżek albo stawia tarota. Dlaczego?
To jest brak wiary, bo to w Bogu powinniśmy pokładać ufność i nadzieję oraz szukać odpowiedzi na nurtujące nas pytania.
No dobrze. Czy w takim razie Bóg może nam pokazać naszą przyszłość?
Jeśli człowiek ufa Bogu, nie potrzebuje znać swojej przyszłości. Jeżeli człowiek jest zjednoczony z Bogiem, to On go poprowadzi, pokaże drogę, będzie światłem. My sami wiele możemy sobie wymodlić, Bóg daje odpowiedź na wiele pytań. Jeśli Bóg czasami nie daje odpowiedzi, to też może to być Jego odpowiedź na nasze pytania. Pan Bóg, dając nam Ewangelię oraz Dekalog, już nam powiedział, jaka ma być nasza przyszłość.
Ale przecież nie zawsze dostajemy wytyczne jak w nawigacji. Bóg nie mówi nam dosłownie: „Skręć w prawo, a dojdziesz do celu”.
Zgadza się, ale jeśli człowiek będzie na Nim opierał swoje życie, to będzie podejmował właściwe decyzje i po czasie zauważy, że dostał wytyczne, które doprowadziły go do celu, chociaż wtedy, kiedy daną decyzję podejmował, nie był tego pewien. Tak właśnie działa Bóg – nie zawsze dosłownie, ale zawsze z myślą o naszym zbawieniu.
A jak Ksiądz postrzega nową modę na Halloween?
Bezkrytyczne przyjmowanie tego typu zabaw budzi mój, jako egzorcysty, niepokój, bo widzę, jak ludzie dają się łatwo ponieść temu, co upiorne i diabelskie. Z mojej perspektywy jest to również zbezczeszczenie święta, które obchodzimy dnia następnego, czyli Wszystkich Świętych – tych, którzy już są w niebie, przeszli swoją pielgrzymkę wiary i z których możemy czerpać inspirację do lepszego życia na ziemi. Święci, a nie halloweenowe upiory powinny być dla nas przykładem do naśladowania. Poza tym po co, myśląc zdroworozsądkowo, wchodzić w sferę, która nosi znamiona zagrożenia?
To w takim razie chrześcijanin powinien siedzieć w domu, żeby nie narazić się na działanie Złego?
Nie odsuwajmy się od dzisiejszego świata. Chrześcijanin mający doświadczenie Boga w historii swojego życia powinien jak najwięcej przebywać między ludźmi. Powinien wchodzić z wartościami Bożymi w ten świat. Tego uczy nas papież Franciszek, że trzeba być otwartym na drugiego człowieka. Kościół nie zabrania zabawy, tańca albo np. udziału w koncertach. Ale jeśli chrześcijanin wie, że przekazywane treści są satanistyczne albo bluźniercze, powinien z nich zrezygnować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).