Nie tylko Nepal, Syria, Irak. Także za rok, dwa, trzy. Dalekowzroczność w przestrzeni i czasie.
Ale żeśmy się rozpolitykowali. Jak mawia stare porzekadło – strach zajrzeć do lodówki czy łazienki. By i tam nie zobaczyć któregoś z kandydatów. Na szczęście są nisze. Na przykład wczoraj wieczorem, przy kolacji, słuchałem audycji lokalnej stacji katolickiej. Fanem motocykli nie jestem. Boję się nawet wsiadać na tę machinę. Mimo to miło słuchało się kogoś, kto z pasją i znawstwem opowiadał o starych i nowych modelach. Jeśli dodać poranny wywiad z mało znanym mistrzem tego sportu, kto wie, może zostanę fanem wyścigów.
Wracając do tematu, od którego uciec się nie da. Rano pojawiła się na Twitterze refleksja. W Warszawie zastanawiają się jak przeżyć za dwa tysiące, na prowincji jak znaleźć pracę, za którą tyle będą płacić. Dwie Polski. Zdaje się, że nie tylko politycy tracą kontakt z rzeczywistością. Coraz częściej to samo przydarza się dziennikarzom. Może znajdzie się jakiś zapaleniec, chcący tracić czas i siły na tropienie tych bez kontaktu, żyjących we własnym, wyimaginowanym świecie. Żeby to chociaż był świat idei. Nawet platońskich. Nie bezideowe młócenie słomy.
Biedni czy bogaci? Z pewnością bogaci sercem. O czym świadczy wywiad, jakiego Marta Titaniec udzieliła KAI po powrocie z Nepalu. „W zeszłym tygodniu polski konwój stanowił 10 proc. całej pomocy, jaką otrzymał Nepal. Na lotnisku w Katmandu wylądowało wtedy 50 samolotów, w tym sześć naszych.” Jak na kraj nie należący do czołówki bogatych – nieźle. Przy okazji wracam do jednej ze szkolnych dyskusji z czasów, gdy uczyłem religii. Po mocnym ataku na uczestników niedzielnych Mszy świętych odwróciłem przysłowiowego kota ogonem. Zdaje się – powiedziałem – że te kilkadziesiąt milionów na pomoc ofiarom powodzi zebrali ci, którzy co niedziela w kościele są. Klepiące różańce babki i prowadzący podwójne życie faceci. Niewierzących i rzadko praktykujących jakoś nie widziałem, by biegli choćby przed drzwi świątyni, by poszkodowanym nieść materialną pomoc. Piszę o tym nie po to, by się chwalić. Raczej by pokazać inne oblicze polskiego katolicyzmu. Mimo wszystkich jego wad zaangażowanego, gdy trzeba wykazać się wrażliwością i spieszyć z pomocą, dzielić się pieniędzmi, za które wielu warszawskich dziennikarzy nie potrafiło by przeżyć.
Jednak w tytułowym patrzeć daleko nie chodzi tylko o Nepal, Syrię, Irak, czy inne miejsca na ziemi, gdzie ludzie doświadczają kataklizmów bądź stają się ofiarami działań wojennych. To również nasze podwórko. Na przykład ławki w kościele. Tempo ich niszczenia przez korniki jest zastraszające. Już dziś wiem, że w najbliższym czasie trzeba kupić drewno, przetrzeć je na deski i przez dwa lata suszyć, a w międzyczasie zbierać na robociznę. Bo jak wszystko trzepnie, to w ciągu kilku tygodni nie damy za żadne skarby rady. W domowym gospodarstwie jest podobnie. Łatamy dziury, ale i przewidujemy co będzie za rok, dwa i za trzy lata. Niby czemu w wielkim domu jakim jest Ojczyzna miały by obowiązywać inne zasady?
Ktoś zapyta: gdzie chrześcijańska wiara w Opatrzność Bożą? Jest. Tylko ta wiara pamięta, że Pan Jezus rozmnażał chleb dla głodnych. Nigdy nie rozmnożył pieniędzy obiecującym gruszki na wierzbie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Kościele katolickim na świecie.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.