– Ks. Blachnicki zostawił po sobie wielki plan duchowej odnowy Polski – mówił bp Adam Wodarczyk podczas sympozjum o działalności społecznej założyciela Ruchu Światło–Życie, które odbyło się w Sejmie.
Biskup Wodarczyk, przemawiając na początku konferencji w gmachu polskiego parlamentu, nie krył wzruszenia, przyznając, że była ona jednym z jego marzeń. – Przypomnienie myśli i działalności społecznej ks. Franciszka Blachnickiego pokazuje, jak bardzo są one aktualne – mówi. Spotkanie rozpoczynała i kończyła modlitwa za ojczyznę. Po gmachu przy ul. Wiejskiej roznosiło się uwielbienie i wzywanie Ducha Świętego. Wiara i zaangażowanie w życie publiczne u ks. Blachnickiego są nierozłączne. Obserwacje, które pozostawił, brzmią szczególnie mocno w czasie następujących po sobie kampanii wyborczych.
Ponad sześciogodzinne spotkanie w Sali Kolumnowej było także pasjonującą opowieścią historyczną, pokazującą, jaką rolę w polskiej drodze do przemian wolnościowych odegrał Ruch Światło–Życie, a także jego założyciel. Wychodzące od doświadczeń harcerskich i nastawione na formację ludzką oraz duchową wychowywanie młodzieży władze komunistyczne odebrały jako działania wrogie systemowi. Stąd cała forma kontroli i represji ze strony aparatu bezpieczeństwa.
Prorok w Sejmie
Pracownicy Instytutu im. ks. Franciszka Blachnickiego, którzy zorganizowali sympozjum, zwracają uwagę, że wielu oazowiczów pełni dzisiaj odpowiedzialne funkcje społeczne – są posłami, radnymi, prezydentami i burmistrzami miast. Podkreślają, jak pomocny w ich pracy jest przykład bohaterskiego księdza i dzieła, które rozwinął. Jego zapomniane pisarstwo społeczno-polityczne jest bardzo cenne, ponieważ w dużej mierze opiera się na osobistych przeżyciach i życiu, które można dzielić na „przed wyjazdem z kraju” i „po wyjeździe”. Ostatnie kilka lat ks. Blachnicki spędził w warunkach zachodniej demokracji w niemieckim Carlsbergu, jeżdżąc też do Włoch czy do Francji, stąd jego obserwacje wówczas wydawały się nowatorskie i czasami trudne do wyobrażenia.
Z dzisiejszej perspektywy okazują się profetyczne. Pokazał to w swoim referacie Andrzej Sznajder, dyrektor katowickiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Zacytował fragment artykułu pisanego na emigracji, w którym ks. Blachnicki stwierdza, że ewangelizacja, która w codziennych sytuacjach nie rozwiązuje konkretnych problemów ludzi, jest nieporozumieniem. Założyciel oazy zwracał uwagę na tendencję, która ujawnia się również dzisiaj. – Przestrzegał przed manipulacją słowem „polityka”. Komuniści wmawiali ludziom, że polityka to coś złego, byli przecież więźniowie polityczni. Dla ks. Blachnickiego polityka była częścią życia chrześcijanina - który nie powinien uciekać do spraw wiecznych od doczesnych - wynikającą z chrześcijańskiej konsekwencji – tłumaczył A. Sznajder.
Przypomniał, że katowicki kapłan otwarcie mówił, iż warunkiem dążeń ówczesnej opozycji do zmiany komunistycznej władzy na władzę legalną jest odrzucenie przemocy. Nie pochwalał konspiracji. Tłumaczył, że trzeba wyzbyć się kompleksu nielegalności swoich dążeń wolnościowych, ponieważ w demokratycznym państwie rola opozycji jest oczywista. Często konfliktowe sytuacje z komunistami wynikały po prostu stąd, że kapłan nie miał żadnych partykularnych interesów. Politykę rozumiał po prostu jako troskę nie tylko o dobro wspólne, ale także o konkretnego człowieka. – Gdyby ruch oazowy zatrzymał się na działalności czysto religijnej czy formacyjnej i orzekł: my się nie mieszamy do innych spraw, bo to jest polityka, to ruch ten przekreśliłby swoje założenia. Sprawdzianem autentyczności i owocności ruchu jest właśnie to, że z niego wyrastają różne formy angażowania się na rzecz ludzi – mówił ks. Blachnicki w jednym z wywiadów w połowie lat 80.
Niewygodny
Takie nastawienie ks. Blachnickiego ma podstawy w dużej wrażliwości na sprawę wolności człowieka. Traktuje to jako problem ogólnoludzki, który wychodzi poza ramy religijności. Dotyczy zarówno wierzących, jak i niewierzących. W państwie totalitarnym, którego mieszkańcy marzyli o niepodległości i pełni wolności, otwarcie mówił, że wolność nie jest prostym skutkiem wyzwolenia. A nawet szedł dalej, uważając, że suwerenność osób to pierwszy etap wyzwolenia społeczeństwa. I, co charakterystyczne dla całego życia ks. Blachnickiego, nie były to tylko abstrakcyjne rozważania. Przekuwał je w konkretną działalność, którą w trakcie sympozjum pokazali Robert Derewneda, dyrektor Instytutu im. ks. F. Blachnickiego, oraz ks. Henryk Bolczyk z Międzynarodowego Centrum Ewangelizacji Ruchu Światło–Życie „Marianum” w Carlsbergu, współpracownik ks. Blachnickiego.
Działalność trzeźwościowa, szereg akcji społecznych i Niezależna Chrześcijańska Służba Społeczna, mająca upowszechniać zasady katolickiej nauki społecznej, a potem Chrześcijańska Służba Wyzwolenia Narodów, skupiająca Polaków i przedstawicieli innych narodów Europy Środkowo-Wschodniej wokół idei suwerenności wewnętrznej i jedności narodów w walce o wyzwolenie – to wszystko powodowało, że ks. Blachnicki coraz bardziej był traktowany przez komunistów jak wróg systemu. W czasie działalności w kraju inwigilowała go Służba Bezpieczeństwa, a gdy po wprowadzeniu stanu wojennego osiadł w Carlsbergu, jego poczynania śledził wywiad PRL.
– Warto mieć świadomość, że to nie był bezosobowy system komunistyczny. On miał swoje twarze. Gdyby wziąć konkretnych funkcjonariuszy służb PRL, wschodnioniemieckiej Stasi, ludzi z Moskwy, którzy zajmowali się ks. Blachnickim, to byłoby ich nie mniej niż nas na tym spotkaniu – mówił podczas sympozjum historyk i dziennikarz GN Andrzej Grajewski. Zwrócił również uwagę na mało znane początki zainteresowania się bezpieki postacią ks. Blachnickiego. Było to w latach 1954–1956, gdy zaangażował się w pomoc wygnanym z diecezji biskupom katowickim i publicznie wypowiadał się przeciwko zwołaniu synodu diecezjalnego niezgodnie z prawem kanonicznym. Wówczas wojewódzka komórka aparatu bezpieczeństwa, odpowiedzialna za inwigilację Kościoła, założyła sprawę agenturalnego sprawdzenia o kryptonimie „Zawada”, w której prześwietlano duchownego. Po powrocie wygnanych biskupów ks. Blachnicki był już znaną postacią dla służb, które stale go obserwowały, stosując różne środki kontroli. Aż do śmierci w niejasnych okolicznościach w 1987 roku.
Spotkanie w Sejmie przypada na ważny czas w Ruchu Światło–Życie. – Módlmy się, ponieważ sprawa beatyfikacji sługi Bożego ks. Blachnickiego wchodzi w decydującą fazę. Najbliższe miesiące powinny przynieść już konkretną datę uroczystości – mówił bp Wodarczyk. Dodał też, że kolejnym z jego marzeń jest to, żeby mogło się to odbyć podczas Światowych Dni Młodzieży. – Czasu mało, wszystko w rękach Boga, módlmy się – apelował do oazowiczów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.