Široki Brijeg niedaleko Medjugorie i stojący na wzgórzu klasztor franciszkański pulsują życiem. 50 metrów dalej, przy ziemiance, robi się zupełnie cicho, a wielki krzyż świadczy o tym, że w tym miejscu wydarzyło się coś bardzo ważnego.
Proboszcz z Kongory o. Stjepan Naletilić zginął 24 maja 1942 roku. Partyzanci przyszli po niego w nocy z 19 na 20 maja, kilka dni gdzieś przetrzymywali, a w końcu zabili. Tylko dlatego, że był księdzem. Do dziś nie odnaleziono grobu. Dwa lata później w Medjugorie zginął z ich rąk 74-letni o. Križan Galić. Jedynym powodem tej zbrodni była nienawiść do wiary. Również ona (in odium fidei) zaprowadziła na ołtarze 66 zakonników z Bośni i Hercegowiny – o. Leo Petrovicia i 65 współbraci, emerytów, profesorów, braci zakonnych i dopiero rozpoczynających swoją przygodę z Bogiem kleryków, czczonych w Chorwacji oraz Bośni i Hercegowinie jako męczennicy.
Partyzanci
Świadkowie tamtych wydarzeń opowiadają, że zanim ostygły ciała jednych ofiar, komuniści już jechali po kolejne. Ojca Jakova Križicia, proboszcza z Čitluka, zamordowali 9 lutego 1945 roku. Tego samego dnia zginął o. Slobodan Lončar, wikariusz z miejscowowości Drinovci. Właśnie od lutego 1945 roku komuniści atakowali wielu zakonników. Zgodnie z rozkazem wydanym w styczniu 1945 roku partyzanci zaplanowali atak na Široki Brijeg i likwidację „wszystkich, którzy będą mieli na sobie habity”. Dokonali tego miesiąc później, 7 i 8 lutego, a z ich rąk życie straciło 20 franciszkanów. Nie oszczędzili ani niepełnosprawnego 80-letniego o. Marka Barbaricia, ani czterech 20-letnich kleryków.
Široki Brijeg z wojskowego punktu widzenia nie miał znaczenia większego niż inne wzgórza otaczające okolicę. Jednak miejsce było znane z powodu franciszkańskiego klasztoru, a także mieszczącego się tam gimnazjum oraz konwiktu.
Franciszkanie byli szczególnie znienawidzeni przez komunistyczny ruch oporu, który jeszcze przed wojną próbował werbować do swoich struktur okolicznych mieszkańców. Jednak i biedny hercegowiński naród, i wykształceni w tutejszym gimnazjum intelektualiści odrzucili ideologię komunistyczną. Woleli trzymać się wiary, którą głosili franciszkanie. Komuniści wiedzieli, że nic nie wskórają w Hercegowinie, dopóki będzie istniał klasztor. Pojawiły się pogłoski, że partyzanci planują atak na wzgórze, ale nikt, mimo ostrzeżeń, nie chciał wierzyć, że zakonnikom może stać się krzywda. Oni przecież nie mieszali się do polityki. Wszyscy byli przekonani, że partyzanci nie podniosą ręki na zakonników. Dlatego po zajęciu klasztoru bracia, chcąc chronić młodszych studentów, chcieli ubrać ich w habity. Pomysłu nie zrealizowano i dzięki temu klerycy przeżyli.
Wszyscy w habitach trafili najpierw do piwnicy, potem do pokoju nauczycielskiego. Była wśród nich s. Emerana Kozina, pracująca wtedy w Brijegu. Do dziś pamięta każdą chwilę: „Ojcowie mieli przeczucie, że nie będzie dobrze. Pomimo wulgarnych odzywek zakonnicy byli spokojni. Gdzieniegdzie któryś pobladł, ale nikt nie płakał. Niektórzy odmawiali Różaniec. (...) Dopóki byłam z nimi, widziałam, jak się spowiadają, na przykład o. Borislav i o. Zarko. (...) Jeszcze kiedy byliśmy w piwnicy, przyjęliśmy odpuszczenie grzechów, którego udzielił nam o. Stanko”. Siostra Emerana wspomina, że już po uwolnieniu i powrocie do swojego domu zakonnego w Splicie słyszała od innych świadków, że tego samego dnia ktoś przyniósł z kościoła Najświętszy Sakrament i wszyscy przyjęli Komunię świętą. Jak się okazało, ostatni raz w życiu. Zakonników pojedynczo wyprowadzano do schronu przeciwlotniczego i mordowano strzałem w tył głowy. Ciała polano benzyną i spalono, a wejście do ziemianki zasypano. Ich szczątki spoczywały w tym wspólnym grobie aż do 1971 roku.
Zakonników z Izbična partyzanci wygonili z kościoła w trakcie sprawowania Eucharystii, siedmiu innych z Mostaru, w tym gwardiana o. Leo Petrovicia, związanych drutem wrzucili do Neretvy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.