Nie boję się państwa, dopóki widzę, że są ludzie, którzy mają dobrze poukładane w głowie i nie boją się wziąć spraw w swoje ręce.
Właśnie czytam – choć przyznam, że słabo mi idzie – oświadczenie przeciwko „destrukcji ideału małżeństwa” przez państwo. I tak się zastanawiam, kto to właściwie jest to „państwo” i kto jest za tę destrukcję najbardziej odpowiedzialny? Jakiś bezosobowy byt wyrwany z kontekstu, klika, mafia złych ludzi?
Prawdę powiedziawszy, mnie się zawsze wydawało, że państwo to organizacja, którą tworzymy, by sobie pomagać i się nawzajem bronić – szczególnie w tych chwilach, kiedy jest nam naprawdę ciężko. No cóż, szczyt naiwności widocznie.
Zwłaszcza w sytuacji, kiedy państwo tworzą ludzie, którzy nie widzą nic poza końcem własnego nosa i nie bardzo interesuje ich to, czy ktoś potrzebuje wsparcia. Grunt żeby jako tako to wszystko wyglądało i trzymało się kupy do końca kadencji, a potem niech się co chce dzieje.
Tak to u nas od pewnego czasu niestety wygląda. I czasem się zastanawiam, dlaczego tak trudno jest się z takiego państwa wypisać. A podobno największy kłopot w tym kraju to ogłoszenie apostazji i wystąpienie z Kościoła, bo z ksiąg wykreślać nie chcą i ciągle w statystykach człowiek tkwi, choć nie ma ochoty.
Tyle dobrze, że od czasu do czasu w tym państwie pojawiają się przebłyski, które pozwalają na umiarkowany optymizm. Nawet nie dlatego, że liczę na zmiany. Bardziej wierzę w to, że ludzie w tym państwie (przynajmniej niektórzy) mają dobrze poukładane w głowach i niezależnie od tego, co się wyprawia u sterów, potrafią brać sprawy w swoje ręce.
Otóż okazuje się, że choć generalnie rodziny dzisiaj nie mają lekko, wszędzie czyhają na ich los lewaccy aktywiści, genderowcy i inne strachy, to jednak są ludzie, którzy potrafią rodzinom to i owo ułatwić.
Są u nas tacy pracodawcy, którzy matkom w ciąży pozwalają pracować krócej, choć płacą jak za pełny wymiar czasu pracy. Albo takie, które godzą się na elastyczny czas pracy, rozliczając ludzi z zadań, a nie z siedzenia w biurach. Okazuje się też, że można dofinansować kobietom szkoły rodzenia, można zainwestować w pokoje, w których są warunki nawet do wykąpania czy przewijania dzieci. I to się nie dzieje w żadnym egzotycznym kraju, tylko w tej samej Polsce, w której pojawiają się głosy krytyczne pod adresem rodziców, którzy ośmielają się zmienić dziecku pieluchę w restauracji.
Szkoda, że takie przyjazne firmy są trochę jak ciekawostki turystyczno-krajoznawcze. Mam jednak nadzieję, że dobry przykład da do myślenia. Bo powoli chyba dojrzewa świadomość, że nie trzeba zarabiać pieniędzy kosztem życia osobistego innych ludzi.
Jestem zdania, że traktowanie człowieka jak przedmiot służący do wypracowywania coraz to większych zysków, bez oglądania się na jego życie, codzienne problemy itd, jest poważniejszym zagrożeniem dla małżeństwa i rodziny niż głupie prawa i obyczaje w głupio zarządzanym państwie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).