Dyskusja na synodzie w 2014 r. pokazała, że większość biskupów opowiada się za klasycznym nauczaniem Kościoła o małżeństwie. Ujawniła się siła Kościoła w Afryce. Przed synodem w 2015 r. czeka nas sporo pracy, o którą prosi papież.
Pełna wersja tekstu opublikowanego w skrócie w bieżącym numerze "Gościa Niedzielnego".
19 listopada 1964 r. projekt „Deklaracji o wolności religijnej” został nagle wyjęty spod głosowania Soboru Watykańskiego II i na rok odłożony. Ogłoszenie tej niespodziewanej decyzji, wystosowanej na prośbę włoskich i hiszpańskich biskupów uważanych za przeciwników deklaracji, doprowadziło do sytuacji graniczącej z chaosem. Naprędce sklecono petycję do papieża Pawła VI, którą podpisały setki ojców soborowych. Prosili oni, żeby głosowanie nad deklaracją przeprowadzić jeszcze przed końcem trzeciej sesji soboru, do którego pozostały wtedy dwa dni. Mimo narzekań większości Paweł VI stwierdził, że procedury nie zostały naruszone i głosowanie zostało odroczone do czwartej sesji soboru na jesieni 1965 r. Papież zapewnił jednocześnie, że deklaracja będzie wówczas priorytetem w porządku obrad.
Przewrót: 16 października 2014 r.
Nic takiego jak ten legendarny Czarny Czwartek (czy jak to wolał nazwać John Courtney Murray: dies irae, dzień gniewu) nie wydarzyło się w Kościele katolickim przez następnych 50 lat. Aż do następnego czwartku, 16 października 2014 r. Było to blisko zakończenia Nadzwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów o rodzinie zwołanego przez papieża Franciszka jako przygotowanie do zgromadzenia zwyczajnego wyznaczonego na październik 2015 r. (Przyszłoroczny synod jest „zwyczajny”, bo będzie to jedno z regularnie zwoływanych zgromadzeń, które mają miejsce co 3–4 lata). Październikowe zebranie, w którym wzięli udział przewodniczący krajowych konferencji biskupów całego świata i inni wyżsi urzędnicy katoliccy, było rzeczywiście nadzwyczajne. I to nawet nie dlatego, że 16 października ojcowie synodalni wszczęli gremialny przewrót na sali obrad. Wówczas – podczas kolejnej dramatycznej sceny, w której nie brakowało podniesionych i wzburzonych głosów – ojcowie zmusili przywódców synodu do wydania pełnej treści sprawozdań z ich grup językowych, z których wiele było wielce krytycznych wobec relatio, dokumentu podsumowującego pierwszy tydzień obrad. Ten masowy sprzeciw zaś wprawił w ruch proces, który doprowadził do stworzenia dalece zmodyfikowanej i znacząco ulepszonej relacji końcowej z synodu.
W obu tych przypadkach wybuch takich emocji zwiastował coś znamiennego; coś, co miało związek z samorozumieniem się Kościoła katolickiego. Oficjalnym tematem w 1964 roku była wolność religijna, ale w szerszej perspektywie zajęto się także naturą człowieka, relacją między prawami sumienia a roszczeniami prawdy, historycznym stosunkiem Kościoła do władzy państwowej i rosnącą tendencją katolicyzmu do nowoczesności politycznej. W 2014 r. tematami były rodzina i duszpasterska odpowiedź Kościoła na rewolucję seksualną, ale fundamentalne zagadnienia, które poruszano w dyskusjach, były w zasadzie te same co pół wieku wcześniej. Choć tym razem dotyczyły one bardziej odniesienia Kościoła do kultury postmodernistycznej niż jego stosunku do demokracji czy rozdzielenia państwa i Kościoła.
Niestety, niewiele z tej głębi było widać w relacjach i komentarzach na temat synodu, które zbyt często sprowadzały się do gawędy o „ludzkim, postępowym papieżu i jego sprzymierzeńcach, którzy muszą się mierzyć z nieprzejednanymi echami Vaticanum II”. Taka narracja bierze się jednak z niezrozumienia papieża Franciszka, błędnego wyobrażenia o podnoszonych kwestiach, fałszywego obrazu większości soborowej, głuchoty na manipulacje, które popsuły przebieg zgromadzenia, i karykaturalnego obrazu tych, których obsadzono w rolach Czarnych Charakterów. Co gorsza, to odwraca uwagę od poważnych kwestii, które papież Franciszek słusznie życzył sobie poruszyć na forum: kryzysu małżeństwa i rodziny na Zachodzie oraz konieczności pogodzenia prawdy z miłosierdziem w pasterskiej trosce o osoby poszkodowane przez ten kryzys.
Dzięki emocjom rozbudzonym przez nadzwyczajny synod oraz bezładnym i zniekształconym doniesieniom o nim w nadchodzącym roku można się spodziewać niezłych turbulencji w Kościele katolickim. Można je jednak złagodzić i zrobić postęp w duszpasterstwie, jeśli nazwie się po imieniu przeszkody, które leżą u podstaw prób mocowania się Kościoła katolickiego z kulturą postmodernistyczną, zwłaszcza jej standaryzowaniem i ideologicznym usprawiedliwianiem rewolucji seksualnej. Tylko kiedy dostrzeże się prawdziwą naturę tych problemów, można poddać je dyskusji w łagodniejszych nastrojach niż te, które zapanowały w Rzymie i na całym świecie w połowie października 2014 r. oraz następujących tygodniach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).