To było bardzo pojednawcze przemówienie. Trudno będzie z nim polemizować - tak wystąpienie papieża Franciszka w Parlamencie Europejskim w Strasburgu skomentował polski europarlamentarzysta, były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal.
Jego zdaniem Franciszek przyjechał do Strasburga, by szukać tego, co łączy, co jest wspólne.
Pierwsza część to było klasyczne przemówienie do polityków na temat dobra wspólnego – podobne do tego, które Jan Paweł II wygłosił w polskim Sejmie. Tu znalazł się jedyny akcent polemiczny: zwrócenie uwagi, że choć zadaniem Europy jest budowa dobra wspólnego, to jest ona indywidualistyczna i dlatego obumiera.
Część druga poświęcona była szukaniu punktów stycznych. Mowa była o prawach człowieka rozumianych przez jego godność. W tym kontekście podkreślone zostały prawa chrześcijan i obrona pracy.
- Ciekawy wątek pojawił się na końcu. Było to pytanie: Czym jest Europa? - zauważył Paweł Kowal. Przypomniał, że dla Jana Paweł II Europa to były słynne dwa płuca: Wschód i Zachód. Dla Benedykta XVI była to cywilizacja chrześcijańska (w tym kontekście mówił jeszcze przed wyborem na papieża o Turcji). Franciszek widzi Europę z Bałkanami, kieruje spojrzenie także na jej południowych, niechrześcijańskich sąsiadów. Nie pojawiła się w tym kontekście Ukraina, choć papież jest osobistym przyjacielem greckokatolickiego arcybiskupa większego Lwowa Światosława Szewczuka - zauważył Paweł Kowal.
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.