Przecież my jesteśmy Caritas

O mierzeniu się z biedą, ryzyku statystycznej przegranej i arystokratach ducha w 25. rocznicę reaktywowania Caritas Diecezji Opolskiej z jej dyrektorem ks. dr. Arnoldem Drechslerem rozmawia 
Andrzej Kerner.

Reklama

Andrzej Kerner: Dzisiaj rano na głównym deptaku Opola trzech nie najtrzeźwiejszych bezdomnych wręcz wymusiło na starszej pani oddanie siatki z pieczywem. Czy w tych ubogich bezdomnych był Chrystus?


Ks. dr Arnold Drechsler: Bardzo dużo wysiłku kosztuje dotarcie do prawdy tych słów. Bo one na pewno są prawdziwe. Zobaczyć Chrystusa w takich ludziach nie jest łatwo. Ale na pewno On w nich był. Człowiek, niestety, jest ekspertem od zachwaszczania w sobie obrazu i podobieństwa Bożego.


Czy takie sytuacje nie zniechęcają do działalności charytatywnej? Skoro może ona okazywać się zaspokajaniem bezczelnych roszczeń, ułatwianiem życia ludziom nieodpowiedzialnym, etc.? Całej biedzie świata i tak nie zapobiegniemy...


W naszej posłudze ciągle odbijamy się od słów Chrystusa: „biednych zawsze mieć będziecie”. W naszej pracy nie chodzi tyle o święcenie sukcesów, zapełnianie chwalebnych statystyk, ile o składanie świadectwa.

A świadectwo może być nawet statystyczną przegraną: nie zrobiliśmy tego, co trzeba było, pacjent i tak umarł, i tak ludzie są dalej głodni, nadzy, chorzy. Ale chodzi o to, jak się zachowaliśmy. Ewangelia nie mówi, że pobity przez zbójców przeżył czy wydobrzał. Ewangelia zostawia nam świadectwo Samarytanina, który okazał się miłosierny i to zostało zapisane. My nie usuwamy biedy. Ona zawsze będzie, tylko mierzymy się z nią, dajemy z siebie wszystko. Nawet jeśli dajemy wszystko, co mamy, niekoniecznie musi to wystarczyć do usunięcia konkretnej biedy.


Benedykt XVI pisał, że caritas należy do istoty Kościoła na równi z liturgią i przepowiadaniem słowa. Czy to jednak wystarcza, że mamy sprawnie działającą instytucję Caritas, którą jako wierni zasilamy ofiarami lub wolontariatem?


W Kościele jest działalność na wzór Samarytanina: niezaplanowana, spontaniczna, indywidualna, oraz działalność zorganizowana: wspólnotowa, instytucjonalna, której obrazem jest siedmiu diakonów ustanowionych przez apostołów dla posługi charytatywnej, obsługi stołów. Caritas, aczkolwiek skupia miłosiernych samarytan, to jednak reprezentuje instytucję tych pierwszych siedmiu diakonów.
Myślę, że reprezentowanie Kościoła, biskupa jest szczególnym przywilejem Caritas diecezjalnej. Pośród wielu inicjatyw charytatywnych Kościoła – przecież Caritas nie jest jedyną – mamy jednak miejsce szczególne. Działamy z mandatu biskupa i całkowicie podporządkowujemy się jego kierownictwu. Inne organizacje dobroczynne w Kościele nie muszą mieć takiej ścisłej więzi z biskupem. Na Caritas diecezjalnej ciąży specjalna odpowiedzialność. My nie możemy stanąć pod wszystkimi sztandarami niosącymi pomoc. Istnieje przecież i takie wsparcie humanitarne, pod którym Kościół się nie podpisuje, np. gdy rozdawane są prezerwatywy, albo gdy w ramach akcji pomocy szerzone są hasła wrogości czy niechęci wobec jakichś grup społecznych.


Co dla Księdza w ciągu ponad 20 lat pracy na stanowisku dyrektora diecezjalnej Caritas było największym osobistym przeżyciem czy nawet wzruszeniem?


Myślę, że najważniejsza były chwile korekty ze strony najbliższych współpracowników w sytuacji, kiedy byłem zagrożony rutyną, arogancją, głupotą, zmęczeniem, kalkulacją. Wtedy pojawiały się różne pokusy i – jak od Anioła Stróża – otrzymywałem takie przypomnienie: przecież my jesteśmy caritas. To szczególnie mobilizowało. Tutaj zbliżamy się do ducha Chrystusowej miłości, która jest absolutnie bezbronna, bezinteresowna, ofiarująca się i która najwięcej kosztuje. Takie momenty były. Kiedy człowiek chciał powiedzieć: „A, odpraw ich! Niech sobie sami znajdą chleb, niech sobie sami kupią. Czy nie mogą dzieci, rodzina, krewni za granicą im pomóc?”, wtedy pojawiało się to przypomnienie: my jesteśmy caritas, jesteśmy od Tego, który jest samą miłością. Kiedy to najbardziej bolało, wtedy był w tym zapach i smak miłości Chrystusowej. Kiedy się człowiek o takie momenty otrze – widzi, że warto pracować.


Caritas Diecezji Opolskiej jest właściwie synonimem sukcesu...


Dobrego świadectwa.


Zgoda, świadectwa. Ale jako instytucja jesteście przecież znani z jakości działania, profesjonalizmu. Co jest Waszą porażką, niepowodzeniem?


Osobiście jestem przygnieciony niepowodzeniem praktyki przekazywania 1% na dzieła kościelnej Caritas. Jeżeli chodzi o zbiórki na rzecz ofiar kataklizmów i klęsk to Caritas opolska – a właściwie wierni diecezji opolskiej – zawsze stają na podium w skali ogólnopolskiej. Natomiast jeśli chodzi o 1%, to jesteśmy w kraju bliżej końca. To daje do myślenia, aczkolwiek potrafię sobie to wyjaśnić względami wyjazdów zarobkowych za granicę czy strukturą zatrudnienia w województwie opolskim, tj. głównie w rolnictwie.


«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7