Mały wypad na Żuławy Wielkie. Po dnie morza. Między rzeki. Jeszcze dalej niż północ. W krainę, gdzie gotyk jest „na dotyk”. By dotknąć miejsc, w których szturmowała niebo niezwykła stygmatyczka.
Zakochałem się w tych ziemiach dzięki książkom. Po „Stroicielu lasu” czy „Kinie krótkich filmów” Marka Stokowskiego miałem ochotę spakować manatki i ruszyć na Żuławy Wielkie. To ziemia nieodkryta przez turystów pędzących na Wybrzeże. Wszechobecne ekrany przy autostradach skutecznie zakrywają krzyżackie zamki, bezkresne żyzne pola, jazy, mur pruski na podcieniowych domach bogatych żuławskich bauerów czy wystawiające głowy znad spalonych słońcem traw kikuty mennonickich cmentarzy. Zgoda, od czasu do czasu turyści oblegną w sezonie Malbork czy Kwidzyn, ale Mątowy czy Białą Górę zostawiają zazwyczaj w spokoju. A szkoda… Jedziemy po dnie morza. Sięgało aż tutaj.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.