Tysiące irackich chrześcijan, wyrzucanych z północnego Iraku przez dżihadystów lub uciekających przed nimi, przybywają do Libanu. Chrześcijanie emigrują tam nieprzerwanie już od czasu wojny wytoczonej przez USA Saddamowi Husajnowi w 2003 r.
Siedziba chaldejskiego arcybiskupstwa w Libanie w mieście Babda pod Bejrutem przekształciła się w ostatnich tygodniach w rodzaj schroniska dla chrześcijan - uciekinierów z Mosulu i innych miast Iraku.
W północnym Iraku sunniccy ekstremiści, którzy przejęli nad nim zbrojnie kontrolę, grożą śmiercią wszystkim chrześcijanom, którzy nie zechcą nawrócić się na wiarę Mahometa. Większość ucieka.
Iracki przemysłowiec, członek Kościoła chaldejskiego, który prosił o niepodawanie jego nazwiska, powiedział dziennikarzowi agencji EFE: "Radykalni sunnici wezwali mnie, aby zakomunikować, że mój dom i fabryka należą do Państwa Islamskiego. Zrabowali wszystko, co było w domu, zabrali też pieniądze". Irakijczyk opowiedział, jak dżihadyści wyrwali jego córkom kolczyki z uszu, a najmłodszą pobili do krwi, ponieważ protestowała, kiedy zabierali jej rzeczy.
Jedyne, co mu pozostawili, to jego auto, dzięki czemu mógł uciec do Irbilu, stolicy spokojnego do niedawna autonomicznego irackiego Kurdystanu, a następnie do Libanu.
Inny uchodźca, który znalazł schronienie na terenie arcybiskupstwa, opowiedział o swych niektórych irackich sąsiadach w Mosulu, którzy udając bojowników Państwa Islamskiego, ograbiają bezkarnie chrześcijańskie domy.
"Jednak zdradza ich akcent, a zresztą wszyscy ich tam znają" - dodaje Irakijczyk.
Rozpoczęta w 2003 r. ucieczka irackich chrześcijan bardzo się nasiliła po 10 czerwca br., to jest po zajęciu Mosulu przez dżihadystów z Państwa Islamskiego.
Chaldejski biskup Bejrutu Michel Kassarji ocenia, że od 2003 roku uciekło do stolicy Libanu 2 000 rodzin chrześcijan z Mosulu i okolic. Duchowny jest nastrojony bardzo krytycznie wobec wspólnoty międzynarodowej ze względu na jej "bezczynność" wobec wydarzeń w Iraku i innych krajów Bliskiego Wschodu, gdzie pozostaje coraz mniej chrześcijan.
Na początku XX wieku stanowili na Bliskim Wschodzie 20 proc. ludności. Obecnie - 5 proc.
Roy Merhab, który z ramienia arcybiskupstwa chaldejskiego w Libanie jest koordynatorem pomocy dla chrześcijan - uciekinierów z Iraku, mówi: "Przybywają tu ograbieni do koszuli, ponieważ wszystko im pod drodze odbierają. Są wystraszeni i nie chcą słyszeć o powrocie do ojczyzny, dopóki panuje tam obecna sytuacja".
Tymczasem rząd libański nie uważa za uchodźców przybyszy z Iraku, traktuje ich inaczej niż Syryjczyków, uciekinierów z kraju ogarniętego wojną domową. Irakijczycy muszą odnawiać wizy co 15 dni. Niektórych aresztują, ponieważ podejmują nielegalnie pracę.
"Tymczasem oni chcą tylko jakoś przeżyć i nie chodzić na żebry" - mówi Merhab.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).