Za dużo dialogu? Moim zdaniem jest odwrotnie. Dlatego dziś obserwujemy w naszym społeczeństwie tak ostrą polaryzację.
Dialog nie ma sensu. Proszę, całe lata dialogowaliśmy i do czego doprowadziliśmy? Z takimi opiniami polskich katolików coraz częściej spotkać można się już nie tylko w prywatnych rozmowach czy na internetowych forach, ale i w mediach. Nie inaczej było po odwołaniu prof. Chazana z funkcji dyrektora szpitala świętej Rodziny w Warszawie. Smutno mi się robi, gdy czytam albo słyszę coś takiego.
Bo opinie takie wygłaszają zazwyczaj ci, którzy od lat z dialogiem z inaczej myślącymi nic wspólnego nie mieli i mieć nie chcieli. Ci sami, którzy próbujących dialog prowadzić łatwo oskarżali o niewierność Kościołowi. Krzyża używali (oczywiście nie dosłownie!) jako tłuczka do walenia innych po głowie, różańca do duszenia, a prawdy do odzierania ludzi z szat godności. Od lat sycili się pochwałami w stylu „prawdziwy katolik!; ale im powiedział!”. Z taką samą pewnością siebie bronili życia (słusznie!), potępiali homoseksualizm (ostrożnie!) i kazali wierzyć – nie wiadomo czemu – w pancernego Tupolewa, którego nie może ot tak zniszczyć kontakt z ziemią. Teraz triumfują wygłaszając swoje „a nie mówiłem”. I pewnie ani przez moment w ich sercach nie zagości wątpliwość, że może dzisiejsza ostra polaryzacja stanowisk, w których obie strony konfliktu nie przebierają w słowach i działaniach, to między innymi skutek ich bezkompromisowego pójścia na konfrontację z inaczej myślącymi. Nie no. Oni są tylko szermierzami prawdy. A z prawdą się nie dyskutuje, nie tak? Typowe dla każdego tępego inkwizytora.
Są sytuacje, w których dialog nie ma sensu. Tyle że żeby dojść do takiego wniosku trzeba najpierw próbować go prowadzić. Wtedy często okazuje się, że ten wyszczekany i zakłamany adwersarz, to tak naprawdę człowiek mocno zagubiony i poraniony. Wystarczyłoby go zwyczajnie z szacunkiem wysłuchać. Wystarczyłoby go dobrym słowem podnieć. Pokorne wysłuchanie i dobre słowo to świetny lek na ludzkie rany. Przecież mamy rację, nie tak? Po co się ciskać, że ktoś jej nie rozumie albo nie chce przyjąć? Nie lepiej cierpliwie siać dobro wierząc, że w końcu ten trud przyniesie błogosławione owoce?
Racja, nasi słabi bracia w wierze potrzebują nieraz „zwarcia szyków”, w zalewie wrogości wodzów, którzy dadzą im poczucie bezpieczeństwa. Nie musi to jednak oznaczać konieczności pójścia na ostrą konfrontację z inaczej myślącymi. Powtórzę – jako chrześcijanie mamy rację. Ale nie mamy walczyć ze światem. Mamy być dla niego jak sól, mamy być dla niego jak światło; mamy z niewierzących robić uczniów, nie wrogów. Niech rozpoznają w nas uczniów Chrystusa po miłości wzajemnej, nie po niepohamowanym w oskarżaniu języku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.