Po przeczytaniu tej informacji nie bardzo wiedziałem co z sobą począć. Może mój odbiór świata jest totalnie zakłamany? No bo skoro patriarcha Moskwy twierdzi, Rosja wobec Ukrainy nie jest agresorem....
Czytam, czytam i oczom nie wierzę.... Zwierzchnik Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego (RKP) wezwał światową opinię publiczną, aby nie postrzegała Rosji jako agresora.
To, że prezydent Putin prosi patriarchę Cyryla, by użył swoich wpływów do pomocy w uspokojeniu sytuacji na Ukrainie rozumiem. Rozumiem też, że patriarcha kadzi prezydentowi publicznie mówiąc, iż odzwierciedla on „konsensus, istniejący obecnie w naszym społeczeństwie”. Może i odzwierciedla, ja tam nie wiem. Ale kiedy padają słowa: „Daj Boże, aby Rosję zrozumieli dzisiaj ci, którzy jeszcze jej nie rozumieją. Daj Boże, aby wszyscy zrozumieli, że z Rosji nie wywodzi się ani zagrożenie wojskowe, ani jakiekolwiek inne niebezpieczeństwo dla ludzkości” – moja dotychczasowa pewność, że mniej więcej rozumiem otaczający mnie świat, gwałtownie spada.
Nie no, z Rosji nie wywodzi się żadne zagrożenie dla ludzkości. Krym sobie wzięła, bo był jej i to trzeba zrozumieć nie? A wojna na Ukrainie? No to przecież jest na Ukrainie! Rosjanie nie mają z tym nic wspólnego. Przecież – jak już zdążył powiedzieć prezydent Putin po zestrzeleniu przez separatystów cywilnego samolotu – za to co się dzieje na Ukrainie odpowiada Ukraina. Czego tu nie rozumieć?
A te zielone ludziki walczące po stronie separatystów? Też głupie pytanie, prawda? Przecież wszyscy wiedzą, że zielone ludziki są z kosmosu. Oj, naiwny jestem myśląc, że to Rosjanie :)
Ten sposób myślenia nieodmiennie przypomina mi stary kawał, jak to media radzieckie relacjonowały jakiś incydent na granicy radziecko-chińskiej. „Na pracujące w polu traktory napadła brygada chińskich czołgów. Traktory odpowiedziały ogniem niszcząc większość pojazdów nieprzyjaciela i zmuszając go do ucieczki, po czym odleciały do swoich baz”.
Jeszcze bardziej zadumałem się czytając dalszej części wypowiedzi patriarchy Cyryla. Przepraszam, całość tej części depeszy zacytuję, bo chyba nie umiałbym sensownie oddać takiego pokrętnego myślenia.
Według niego (patriarchy Cyryla) historyczna Ruś jest „tym najważniejszym, czego powinniśmy strzec i przekazać następnym pokoleniom”. „I we wszystkim tym winniśmy być jednomyślni i stać na straży naszej jedności, zarówno tej duchowej, jak i ludzkiej. Tam, gdzie kończy się różnomyślność, tam jest miłość” – podkreślił Cyryl. Wyraził przy tym pewność, że „przy pomocy łaski Bożej pokonamy spory wewnętrzne i wszelkie nieporozumienia na obszarach historycznej Rusi”.
Nie no, jedność piękna rzecz. Tylko czemu pod dyktando Rosji? Czy duchowy przywódca tego kraju nie rozumie, że na obszarach „historycznej Rusi” żyje co najmniej jeden naród, naród słowiański, któremu nie podoba się dyktat Moskwy? Zawsze mnie zdumiewa to zdziwienie płynące dawniej i dziś z politycznych elit Rosji, że ktoś może nie chcieć nad sobą ich władzy. Naprawdę tak trudno to zrozumieć?
Nie piszę tego komentarza po to, żeby drwić z patriarchy Moskwy. Bardziej chodzi mi o pokazanie mentalności hierarchów rosyjskiego prawosławia. Przyda się, kiedy znów dojdzie do jakiegoś spięcia na linii Moskwa – Konstantynopol. Bo czasem może się nam wydawać, że argumenty Moskwy w tych sporach mają sens. Trzeba jednak widzieć, z jakiego zadufania w sobie i ślepoty na inność się wywodzą.
Warto też o tym pamiętać, kiedy znów dojdzie do jakiegoś spięcia pomiędzy rosyjskim prawosławiem a Kościołem katolickim. Skłonni jesteśmy użalać się nad rosyjskoprawosławnym poczuciem krzywdy i niezrozumienia ich przez innych. Wypowiedzi patriarchy Cyryla jasno pokazują, że jedynym rozwiązaniem które Moskwę zadowoli jest porzucenie duszpasterskiej troski o rosyjskich katolików i oddanie ich Cerkwi. Wszak cały czas chodzi o wypełnienie dewizy św. Sergiusza, , że „jednością i miłością zostaniemy zbawieni” prawda? A że to jedność wymuszona a miłość głównie własna, to co za problem?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).