Zwyczajnie nadzwyczajni

Zanoszą ciało Chrystusa tam, gdzie najwięcej cierpienia i samotności. Pomagają kapłanom tam, gdzie tamci często mogą nie dawać rady. Czy każdy może zostać akolitą?

Pan Janusz miał sen. Przyśnił mu się Jezus w różowej sukni zstępujący z wizerunku w głównym ołtarzu na Kole. Dotknął jego ramienia, gdy trzymał patenę przy rozdawaniu Komunii św. „Będziesz szafarzem” – powiedział. Ale w 1987 r. jeszcze nikt w Warszawie nie słyszał o świeckich, którzy chodzą z Eucharystią do chorych i pomagają kapłanom podczas Komunii w kościele. Proboszcz z parafii św. Józefa ks. Jan Sikorski uznał więc, że to musi być sen proroczy. Gdy kilka lat później kard. Józef Glemp podpisał pierwsze dokumenty pozwalające na posługę nadzwyczajnych szafarzy Eucharystii, skierował Janusza Motoczyńskiego na pierwszy kurs przygotowujący.

Miłość nie do opisania

Ukończyło go wówczas 23 mężczyzn. Każdy musiał mieć nieposzlakowaną opinię, uregulowaną sytuację rodzinną, życie sakramentami i osobistą rekomendację swojego proboszcza. Po podziale diecezji w 1992 r. w archidiecezji warszawskiej z pierwszego kursu zostało 15, do dziś – tylko pięciu. I wszyscy są prymasowi Polski wdzięczni za odważną decyzję ustanowienia posługi szafarza. – Bo to coś najpiękniejszego w życiu: niesamowite przeżycie i miłość nie do opisania – mówi Janusz Motoczyński, dziś 87-letni mężczyzna, którego spotykamy w czwartek rano na adoracji Najświętszego Sakramentu w kościele na Kole.

Do dziś odbyło się siedem kursów, podczas których kandydaci poznają teologię, liturgię, ale także elementy psychologii, przydatne w kontakcie z osobami chorymi. Dzięki kursom liczba nadzwyczajnych szafarzy w Warszawie przekracza 450. Właśnie dołączyli kolejni: 150 zostało promowanych w archikatedrze warszawskiej 14 czerwca przez kard. Kazimierza Nycza, w tym blisko 20 z diecezji warszawsko-praskiej, gdzie posługa szafarza jeszcze nie jest zbyt popularna.

Szafarz z „biznesplanem”

Sławomir Kania będzie pierwszym szafarzem w parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła na Pradze. – Od 1982 r. byłem ministrantem, od 1987 r. – lektorem. Ciągle szukam swojego miejsca w Kościele, zastanawiam się, jak mógłbym lepiej służyć Panu Bogu. Wychowany na ruchu oazowym, dziś w Domowym Kościele, pomyślałem, że już bliżej Chrystusa nie można być. Nieść Go chorym, być świadkiem krzyża i pocieszeniem dla cierpiących... Poczułem w sercu, że Jezus mnie prosi, bym do nich szedł i mówił, że ich kocha. Zapytałem proboszcza, czy nie przydałby się w parafii szafarz – wspomina Sławomir Kania. Jak na bankowca i niesłychanie zajętego człowieka przystało, już układa sobie w głowie „biznesplan”. W jedną sobotę odwiedzi z Komunią św. 14, w drugą – 15 chorych. – Wiem, że tego potrzebują. Ja bym chyba usechł bez Eucharystii – dodaje. Sam od 11 lat uczestniczy we Mszy św. codziennie.

Wśród patronów nadzwyczajnych szafarzy jest św. Tarsycjusz, męczennik z III wieku, który zanosił potajemnie Komunię św. do więzionych chrześcijan. Gdy jak zwykle niósł na sercu Wiatyk do więzienia, napotkał swoich rówieśników bawiących się na jednym z licznych placów rzymskich. Zobaczyli, że coś przyciska do piersi. Chcąc wydrzeć mu Najświętszy Sakrament, powalili go na ziemię, rzucając kamieniami. Wśród innych patronów akolitów są także: św. Stanisław Kazimierczyk, św. Piotr Julian Eymard i bł. Imelda Lambertini.

Współpracownicy proboszcza

– Jesteście wśród najważniejszych współpracowników kapłanów w parafii. Możecie dopełniać ich posługi udzielanej w sakramencie pokuty, z którym idą oni najczęściej do chorych przy okazji pierwszego piątku miesiąca – mówił dwa lata temu kard. Kazimierz Nycz, promując kolejnych stu szafarzy dla archidiecezji warszawskiej.

Zgodnie z postanowieniem Konferencji Episkopatu Polski z 2 maja 1990 r. kandydatem na nadzwyczajnego szafarza Komunii świętej może zostać mężczyzna w wieku od 35 do 65 lat, odznaczający się wysokim „poziomem życia moralnego, pobożnością i poważaniem wśród duchowieństwa i wiernych”. Szafarze zobowiązani są również do uczestnictwa w formacji stałej, m.in. dniu skupienia, ogólnopolskiej pielgrzymce i dwóch dniach formacyjnych w ciągu roku. Ich misja odnawiana jest przez biskupa raz w roku. Od dwóch lat szafarze przygotowują także trzeci z ołtarzy na centralną procesję Bożego Ciała i angażują się w uroczystości diecezjalne.

„Oto Ciało Chrystusa”

W archidiecezji trudno już znaleźć parafię, w której nie byłoby przynajmniej jednego. A są takie, gdzie proboszczowi pomaga nawet 13 akolitów. Bez nich udzielanie Komunii św. podczas niedzielnej Mszy św. w wielotysięcznej wspólnocie ciągnęłoby się w nieskończoność. Ale najważniejszym zadaniem szafarzy jest zanoszenie Eucharystii osobom schorowanym i starszym.

Tadeusz Gwardys po Mszy św. niedzielnej w odświętnym stroju, z bursą pod marynarką wyrusza w skupieniu i z modlitwą sprzed kościoła dominikanów na Służewie do swoich chorych. Puka do około dziesięciu mieszkań. Domownicy witają niesionego przez niego Pana Jezusa na klęcząco. W pokoju czeka już stół z białym obrusem, pali się świeca, często stoi krzyż. Rozkłada korporał i po krótkiej modlitwie udziela Komunii św. choremu. – Widzę, ile radości sprawia ten sakrament. Rano chorzy uczestniczą we Mszy św. transmitowanej z Łagiewnik, chwilę później mogą przyjąć Komunię. Mimo że w parafii św. Dominika jest wielu kapłanów, nie mogliby do chorych przychodzić co tydzień – mówi Tadeusz Gwardys, prezes Nadzwyczajnych Szafarzy Komunii św. w archidiecezji warszawskiej.

Otwierają drzwi Kościoła

Zdarza się, że szafarze udzielają Komunii św. w ostatnich chwilach życia. Bywa, że to im udaje się dotrzeć z Dobrą Nowiną do tych, którym przez lata droga do Kościoła zarosła. – Trafiłem w szpitalu na pacjenta, który od 40 lat nie był u spowiedzi. Gdy namówiłem go na wspólną modlitwę, rozpłakał się jak dziecko. Pobiegłem po księdza, który wysłuchał spowiedzi. Kilka dni później, gdy zmarł, jego żona wspominała, że jej przez całe życie nie udało się namówić męża na spowiedź. Innym razem proboszcz wysłał mnie do kogoś, kto nie chodził do kościoła, z powodu jakichś zadawnionych pretensji. Udało się, on też się wyspowiadał – wspomina Janusz Motoczyński. O cudach, których był świadkiem w swoim życiu, mógłby opowiadać godzinami. – Jestem szczęśliwy, że mogę zanosić Pana Jezusa potrzebującym. Jest tylu ludzi, którzy za Nim tęsknią... – dodaje.

***

Stefan Wiśniewski z parafii św. Krzysztofa w Podkowie Leśnej uczestniczył w trzecim kursie szafarzy. 13 lat mieszkał w parafii Opatrzności Bożej na Rakowcu. W niedziele chodził z Najświętszym Sakramentem nawet do 20 chorych. – To zaszczytne wyróżnienie, ale też niebywałe zobowiązanie. Świadomość, że nie będąc kapłanem, możesz dotykać samego Jezusa, mobilizuje do świadectwa wiary i głębszego jej przeżywania – mówi. Od kilku lat szafarzem jest także jego syn Wojciech.

Wśród osób, które zostają szafarzami, jest wielu profesorów, lekarzy czy prawników. – Posługa akolitów wpisuje się także w dzieło nowej ewangelizacji. To pierwsza linia frontu Kościoła – przyznaje moderator wydziałów duszpasterskich kurii metropolitalnej warszawskiej i proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela ks. Tadeusz Sowa.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 1
2 3 4 5 6 7 8