Plan papieskiej pielgrzymki do Ziemi Świętej już znamy. Oczekiwania? Cóż... A co faktycznie przyniesie, zobaczymy.
Wizyta na pewno jest ważna z perspektywy relacji Kościoła z państwami tego regionu: Jordanii, która w ostatnich latach boryka się z problemem fali uchodźców z ogarniętej wojna Syrii i Izraelem, z którym Stolica Apostolska od lat prowadzi negocjacje mające uregulować sprawy własności Kościoła w tym kraju. W relacjach z tym drugim krajem nie liczyłbym jednak na jakiś konkretny postęp. O mającym już wkrótce zostać podpisanym porozumieniu regulującym kwestie własności Kościoła w Izraelu czytam co jakiś czas od... już chyba dziewięciu lat. Na początku zeszłego roku rozeszła się nawet w mediach plotka, że już zostało podpisane. I nic. „Negocjacje nad tym oczekiwanym dokumentem dochodzą do końca i chociaż ostatnio usunęliśmy ważne przeszkody, to ciągle mamy jeszcze trochę pracy nad tym dokumentem” – pisał na początku roku w The Times of Izrael, Zion Evrony ambasador Izraela przy Stolicy Apostolskiej. No, ostatecznie przysłowie o „żydowskim poczekaj” skądś się wziąć musiało ;)
Czy wizyta poprawi relacje między chrześcijanami a światem muzułmańskim? Obecność u boku papieża przedstawiciela świata islamu to piękny gest. Nie sądzę jednak, by miała jakiś znaczący wpływ na jakąś zmianę tych relacji. Ciągle po drugiej stronie mamy zarówno ludzi otwartych, gotowych szanować odrębność chrześcijan jak i zaciekłych wrogów, gotowych wszystkich, którzy nie podzielają ich wiary grabić, gwałcić i zabijać. Niestety.
A może poprawi relacje między chrześcijanami a światem judaizmu? Oby. Mnożące się ostatnio w Izraelu akty wandalizmu w miejscach chrześcijańskich pokazują, że i po tej stronie nie brakuje ekstremistów. Prawda, rzucających farbą czy cebulą, nie granatami, ale jednak.
Budzącym największą nadzieję punktem wizyty Franciszka w Ziemi Świętej jest dla mnie jego spotkanie z patriarchą Konstantynopola, Bartłomiejem I. Rzecz jasna trudno spodziewać się po nim jakiegoś spektakularnego konkretu. A jednak... Pięknie powiedział o tym gospodarz spotkania, patriarcha Jerozolimy Teofil III „Nie da się przewidzieć, co wyniknie ze spotkania papieża Franciszka z patriarchą Bartłomiejem. To Duch Święty chce tego spotkania, nie można go więc zrozumieć do głębi. Jego owoce będziemy zbierać być może dopiero za kilka lat”. Prawda, że zupełnie inne podejście do sprawy niż patriarchatu moskiewskiego? Spotkanie braci nie musi być tylko zaklepaniem wcześniejszych ustaleń. Może być inspiracją do nowych, zaskakujących gestów i decyzji.
Teofil III jest przy tym realistą. W wywiadzie dla włoskiego dziennika La Stampa, choć zauważa spory postęp w ekumenicznym dialogu, jaki dokonał się w ciągu ostatnich 50 lat (od spotkania Pawła VI z patriarchą Atenagorasem), to przyznaje, że „że przekonanie jego wiernych do ekumenizmu nie jest łatwe”. Dlaczego? „Oznacza to bowiem konieczność wyrzeczeń, a tu w Jerozolimie trudno jest się wyrzec czegokolwiek”. Kiedy człowiek sprowadzi to do konkretu, jakim jest sprawa zarządzania świętymi miejscami chrześcijaństwa – Bazylika Grobu Pańskiego w Jerozolimie czy narodzenia w Betlejem – wiadomo, ze łatwo nie jest. No bo skoro nawet stojąca w określonym miejscu i w określonych porach roku drabina jest elementem uświęconego status quo...
Cóż... Co faktycznie ta wizyta przyniesie, zobaczymy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.