- Każda Koronka ratuje jedną duszę. Jakże więc się nie modlić! Poza tym tyle jest do zrobienia, więc dla każdego coś się znajdzie - mówią członkowie lubelskiej diakonii miłosierdzia Ruchu Światło-Życie.
Był rok 2002. Wtedy to zaczęły pojawiać się sygnały w kręgach wspólnoty, i nie tylko, że ktoś stracił pracę i nie ma środków do życia. Już wtedy znalazły się osoby, które mając świadomość działania i siły wspólnoty, próbowały zaradzić trudnej sytuacji. Zaczęły od własnej wspólnoty. Parafianie wybrali się do proboszcza z konkretną propozycją: zakładamy parafialne biuro pośrednictwa pracy. Nie prosili o finanse, tylko o zgodę. Ksiądz proboszcz wysłuchał od początku do końca ich propozycji i zgody udzielił. Udostępnił też kancelarię parafialną i telefon na dwie godziny dwa razy w tygodniu. Udało się zdobyć kilka etatów, przeprowadzić parę szkoleń, ale głównie były to dorywcze prace międzysąsiedzkie: opieka nad dziećmi czy starszymi, mycie okien, skopanie działki, pomoc przy remontach mieszkań. Wtedy to powstał pomysł, aby takie działania przenieść na łono wspólnoty.
Skoordynować działanie
W 2004 roku zaczęło działać lubelskie forum oazowe Ruchu Światło–Życie. Zostały tam zamieszczone wątki: dam pracę, szukam pracy, szkolenia, świadczę usługi, wymiana dóbr, modlitwa intencyjna. Ówcześni odpowiedzialni za „młodziutką diakonię”, Bożenka i Zbyszek, wszędzie opowiadali o zalążku diakonii miłosierdzia, przedstawiali propozycje, prosili o pomysły i wsparcie, zapraszali do odwiedzania forum. I tak przez kolejnych kilka lat. Trudno było do współtworzenia diakonii zebrać większą grupę ludzi, dlatego jej działania były bardzo skromne. Powoli zamierała. – I tutaj zaczyna się nasza historia. Kiedy przyszedł czas zakończenia formacji podstawowej w Domowym Kościele, gałęzi rodzinnej Ruchu Światło–Życie, poczuliśmy potrzebę głębszego zaangażowania, wróciła myśl związana z diakonią miłosierdzia – mówią Iwona i Jacek Wolscy.
Wiele osób pomagało sobie w różny sposób i było gotowych pomagać jeszcze bardziej. Brakowało tylko głębszej formacji i szerszej koordynacji działań. W roku 2010 Lubelszczyznę dotknęła powódź. To zmobilizowało wielu ludzi, by przyjść z pomocą poszkodowanym. Oazowicze zaczęli zbierać dary, organizować pomoc dla powodzian, jeździć na zalane tereny. – W tym czasie także udało nam się znaleźć kapłana, który podjął się opieki nad diakonią miłosierdzia. Pod koniec 2010 roku doszło do pierwszego formacyjnego spotkania. Uczestniczyło w nim 14 osób. To już było coś – mówią Iwona i Jacek, dziś odpowiedzialni za diakonię.
Tu jest moc
Wtedy też stało się jasne, że diakonia nie może być tylko grupą akcyjną. Jej członkowie zapragnęli również sami się formować i być apostołami Bożego Miłosierdzia, szerząc tę formę kultu. Przede wszystkim modlili się koronką, z którą Jezus związał tak wiele obietnic. – Jedna z nich mówi, że każda Koronka do Bożego Miłosierdzia odmówiona z wiarą i ufnością, ratuje jakąś duszę. Każda! Nie jedna dziennie czy jedna tygodniowo, ale każda. Dla mnie to było odkrycie. Ile dobra można wyświadczyć przez modlitwę, ile duszom grzesznym i konającym w godzinie śmierci można pomóc. Ta świadomość nie pozwala mi być obojętnym – mówi Jacek Wolski. Diakonia spotyka się raz w miesiącu, by wspólnie modlić się, dzielić doświadczeniem i pomysłami, jak pomagać innym. – W naszej formacji chcemy uczyć się bycia z drugim człowiekiem, dostrzegania jego problemów, nie tylko tych materialnych, ale też duchowych – zaznaczają członkowie diakonii. – Jest wśród nas wiele osób, które nie cierpią z powodu braków materialnych, ale z braku poczucia Bożej miłości, przebaczenia, ufności w to, że nic nie jest jeszcze stracone w ich życiu – dodają członkowie diakonii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Ojciec Święty otworzy też Drzwi Święte w Bazylice Watykańskiej i rzymskim więzieniu Rebibbia.
To nie tylko tradycja, ale przede wszystkim znak Bożej nadziei.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).