Kwestia ubóstwa jest w Kościele wciąż żywa. Dla mnie jest to jednak żywot schorowany, a często wręcz patologiczny i zakłamany.
Innymi słowy, wszyscy jakoś to wiedzą, ale mało kto coś robi. Pewnie jest w tym trochę złej woli, ale przede wszystkim jednak brak wiedzy. Czy też raczej niechęć, by taką wiedzę zdobyć.
Dobrym przykładem jest kwestia samochodów księży. Bo ja wciąż nie widzę w tym nic złego. Tak jak nie widzę nic złego w tym, że różni ludzie mają różne samochody. Terenowe, rodzinne, miejskie, nowe, stare itd. Samochód rzecz nabyta. Ale widzę już problem w tym, gdy ktoś, w tym ksiądz, zmienia sobie samochód co rok, co dwa lata. Trudno w takim przypadku traktować samochód jako narzędzie pracy, bo zaczyna on być wartością samą w sobie. Coś takiego jak w Ewangelii: „I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: »Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie«” (Łk 12).
Podstawowa trudność wynika więc z tego, że ewangeliczne ubóstwo nie polega na tym, że się ma mało. Tak jakby kwestia ubóstwa dzieliła ludzi na tych, którzy mają mało, i tych, którzy mają dużo (co należy przeczytać: za dużo).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.