Wybór kościoła

Ta prosta prawda dotarła obecnie do wielu polskich katolików. Zmieniamy kanały w telewizji, w zależności od zainteresowań. Mamy samochody, możemy podróżować. Poza tym coraz więcej osób ma wymagania. Nie chcą marnować czasu, bo mają go mało. Wszystko to sprawia, że również wybierając się na Mszę św., wiele osób chce przeżyć ją jak najlepiej. Taka postawa jest totalną odwrotnością lenistwa – dzisiaj wielu ludzi chce więcej.

Dlatego, choć sakrament Eucharystii jest jeden, to możliwość przeżycia modlitwy jest różna. Różnicę robi wiele elementów: miejsce w kościele, temperatura, styl odprawiania, kazanie, oprawa muzyczna czy nawet godzina. W katolikach rodzi się potrzeba nie tylko spełnienia obowiązku, ale też rozwoju religijnego. Obserwuję to zjawisko dość powszechnie. Stopniowo parafie terytorialne będą zmieniały się w parafie personalne. Tak na przykład funkcjonują polskie parafie w USA (oczywiście nie tylko). Nic złego się nie dzieje. Wręcz przeciwnie. W Chicago ludzie potrafią jechać do kościoła 45 minut w jedną stronę, zamiast 5 minut do najbliższej parafii. W Krakowie ksiądz, który po kolędzie naciska, by chodzić do jego parafii, jest często odbierany jako agresor (i – zapewniam – obgadywany). Bo jeśli ktoś buduje swoją duchowość, walczy o swój rozwój, nie rozumie, dlaczego ksiądz nie może się tym ucieszyć, nie chce o tym słyszeć, ale nalega na swoje.

Możemy być pewni: już nigdy nie będzie tak, jak było.