Kiedy zdecydowałam się zaufać Panu Bogu, to On mnie tak bardzo mocno chwycił i zaczął spełniać moje marzenia.
Pamiętam, jak jechałyśmy z mamą do Częstochowy – opowiada Agnieszka Beszłej, liderka zespołu Guadalupe. – Modliłyśmy się na różańcu. Nagle pękła opona w samochodzie. Kilka razy koziołkowałyśmy. Samochód został zupełnie skasowany, ale nam się nic nie stało. Po wydostaniu się z wraku zobaczyłyśmy, że do szyby auta przykleiły się tak równiuteńko dwa obrazki: Matki Bożej z Guadalupe i Matki Bożej Licheńskiej, które wypadły z Biblii mojej mamy. Wiedziałyśmy, kto nas uratował.
W podzięce za życie
Mieszkanie Agnieszki Beszłej pełne jest religijnych obrazów i książek. Dziś nieco tu pusto, lecz jeszcze całkiem niedawno było tu bardzo gwarno. Z siedmiorga rodzeństwa Agnieszka została w domu tylko z młodszym bratem. W tym domu przez kilka lat z rzędu spotykali się czciciele Matki Bożej z Gudalupe. – Mieszkaliśmy z całą rodziną jakiś czas w Meksyku – opowiada młoda dziewczyna. – Moja mama została tam przyjęta do bractwa czcicieli Matki Bożej z Guadalupe. Potem miała w Meksyku wypadek samochodowy. Żebro weszło jej w wątrobę. Tuż przed operacją modlił się o jej zdrowie, za wstawiennictwem Matki Bożej z Gudalupe, jeden ze znajomych księży. Gdy zrobili jej zdjęcie rentgenowskie, okazało się, że w miejscu, które miało być operowane, był już szew. Jak wróciliśmy do Polski, w ramach dziękczynienia zaczęliśmy organizować święto Matki Bożej z Gudalupe w naszym domu.
12 grudnia 2005 r. do mieszkania Beszłejów przyszło 15 osób. – Z roku na rok ludzi chcących modlić się do Matki Bożej z Guadalupe w dniu Jej święta było coraz więcej – wspomina Agnieszka. – W końcu przestaliśmy się tu mieścić. Czciciele Matki Bożej z Gua- dalupe przenieśli się więc do kościoła. Na początku do palotynów, a później do lubelskiej archikatedry. Były to spotkania modlitewne połączone z uwielbieniem, które prowadziła Agnieszka. – Przychodzili ludzie grający i śpiewający – opowiada dziewczyna. – Tak zaczął powstawać zespół, który zapewniał oprawę muzyczną spotkań. Wtedy spotykaliśmy się i graliśmy wspólnie jeden raz w roku. Ja śpiewałam w zespole Razem za Jezusem i miałam parę swoich utworów autorskich. Ludzie, którzy mnie otaczali, zaczęli mnie namawiać, żebym nagrała te utwory. Gdy tych głosów pojawiało się coraz więcej, stwierdziłam, że chyba taka jest wola Boża.
Bezimienni
– Kiedy już podjęłam decyzję, że chcę nagrać swoje utwory, zaczęłam spotykać na swojej drodze różnych ludzi, którzy zawodowo lub amatorsko zajmowali się muzykowaniem. Bardzo potrzebowałam tych ludzi i ich instrumentów – śmieje się dziewczyna. – Sama gram na gitarze, ale żeby przygotować jakieś nagrania, potrzebne są także inne dźwięki. Na uroczystość Zwiastowania w 2013 r. muzycy zebrani wokół Agnieszki przygotowali pierwszy koncert w katedrze. – To byli różni ludzie, trochę z zespołu Razem za Jezusem, trochę z Mariachi Polacos, i tacy „bezimienni” – wspomina Agnieszka. Już w kwietniu br. roku muzykująca ekipa rozpoczęła nagrywanie swojej pierwszej płyty.
– Jak ją nagrywaliśmy, to wiedziałam, że nie mogę firmować jej tylko swoim imieniem i nazwiskiem, bo cały zespół miał w nią duży wkład – mówił. Dziewczyna podkreśla, że rzeczywiście to ona pisze teksty i główną linię melodyczną, ale skrzypce wymyślają swoją partie, flet swoją itd. – Pomyślałam wtedy, że powstaliśmy dzięki Matce Bożej z Guadalupe, więc nie widziałam dla naszego zespołu lepszej nazwy niż właśnie Guadalupe.
Pan Bóg od początku czuwa nad Agnieszką i jej zespołem. – Nie miałam pieniędzy, żeby wydać tę płytę – opowiada dziewczyna – a sponsorzy w cudowny sposób zaczęli nam dosłownie spadać z nieba. Wiedziałam, że jeśli jest to dzieło Boże, to pieniądze powinny pojawić się same. Pamiętam, jak pewnego dnia napisał do mnie człowiek, że chciałby przekazać dość pokaźną sumę na działalność zespołu. Tak było wiele razy. Agnieszka jest liderką zespołu ale, jak przyznaje nuty zna bardzo słabo. Gra na gitarze i pianinie ze słuchu. – Czasami, jak coś wymyślę, to nagrywam to sobie na telefon albo gram tak długo, aż zapamiętam idealnie. Tekst i muzyka przychodzą razem, często w modlitwie – opowiada. – Ostatnia pieśń „Obudź mnie” przyszła do mnie na rekolekcjach przed świętem Matki Bożej, dokładnie 3 lipca. Ksiądz powiedział: Maryja nas budzi do wiary… Tej nocy siedziałam z gitarą i zaczęłam sobie śpiewać. I tak powstał singiel promujący nową płytę zespołu Guadalupe.
Wiem, co chcę robić!
Agnieszka zajmuje się wraz z zespołem również ewangelizacją, a sama na co dzień ewangelizuje ludzi, z którymi studiuje. – Wszyscy uważali mnie za wielką artystkę – opowiada. – Miałam studiować malarstwo, bo lubiłam malować, ale nie byłam do tego przekonana. Modliłam się do Boga o rozeznanie, co mam robić. Pamiętam takie spotkanie z bezdomnym w McDonaldzie w Krakowie. Stał przede mną w kolejce. Kupił sobie zestaw i odwrócił się szczęśliwy, a na twarzy miał takie gluty. Miałam ochotę mu te gluty z twarzy zetrzeć, ale się nie odważyłam. Długo to we mnie potem tkwiło, że ja tego nie zrobiłam, a Matka Teresa na pewno by to zrobiła. Potem zaczęłam myśleć nad wstąpieniem do jakiegoś klasztoru. Zawsze lubiłam habity i mundury. W pewnym momencie przeszło mi przez myśl, że może moim powołaniem jest szkoła pielęgniarska, ale nie miałam matury ani z chemii, ani z biologii. Ale za to miałam pokój w sercu, że Pan Bóg mi w końcu powie, co mam robić. I kiedyś, siedząc w kościele po rozmowie ze znajomą, która studiowała fizjoterapię, doznałam olśnienia, że ja jednak spróbuję na to pielęgniarstwo z maturą z historii sztuki. Pamiętam tę radość w sercu, że w końcu wiem, co chcę robić w życiu.
W rodzinie patrzyli nieco dziwnie, że taka artystka idzie na pielęgniarstwo. Dziś jestem na trzecim roku i wiem, że pielęgniarstwo i muzyka to moje życie. Zespół Guadalupe rozpoczął nagrywanie drugiej już płyty. Pierwszy utwór „Obudź mnie” ma być singlem promującym płytę i powinien wyjść jeszcze w Roku Wiary, jak zapowiadają muzycy. Pierwsza płyta Guadalupe była nagrywana w auli Caritas w Lublinie, a druga powstaje w profesjonalnym lubelskim studiu muzycznym – Fanafara. – Nie wiem, jaka będzie przyszłość zespołu, bo Pan Bóg cały czas bardzo mnie zaskakuje – mówi dziewczyna. – Ale wiem, że muzyka dla mnie jest najpiękniejszą modlitwą, czymś, co przenika do głębi i może wyrazić więcej niż słowa. Jest też wielkim darem Bożym dla ludzi. Nie chcę tego zmarnować.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.