- Od bierzmowania św. Wiktoria jest moją przyjaciółką. Dzięki niej nawróciłam się i odwołałam ślub, który byłby katastrofą - mówi Marzena Kowalska.
Przygotowania do uroczystości ku czci św. Wiktorii, patronki diecezji i Łowicza, trwały przez cały tydzień aż do Narodowego Święta Niepodległości, kiedy przypada zawsze ich kulminacja. W łowickich kościołach trwała peregrynacja relikwii świętej. W tym roku do przewodniczenia centralnym uroczystościom zaproszono abp. Władysława Ziółka, emerytowanego metropolitę archidiecezji łódzkiej.
Z mieczem i szarotką
Co roku uroczystości ku czci św. Wiktorii rozpoczynają się od krótkiego nabożeństwa w kościele Świętego Ducha. Po nim procesja z relikwiami świętej Rzymianki rusza ulicami miasta. Po drodze prowadzone są rozważania przeplatane śpiewem. Duży srebrny relikwiarz niosą m.in. klerycy, siostry zakonne, władze miasta i powołana przez bp. Alojzego Orszulika Konfraternia św. Wiktorii. Na Starym Rynku za ojczyznę i miasto modlą się burmistrz i starosta, zaś biskup ordynariusz Andrzej F. Dziuba udziela błogosławieństwa relikwiami czaszki na cztery strony świata. Następnie wszyscy zebrani procesyjnie przechodzą do bazyliki katedralnej, gdzie zostaje odprawiona uroczysta Msza święta.
Wierni chętnie zatrzymywali się przy szczątkach św. Wiktorii podczas peregrynacji. Łowiczanie twierdzą, że od dawna wrażenie na nich robią nie tylko wyjątkowe relikwiarze (z których mniejszy wykonany jest ze złota i ozdobiony cennymi kamieniami), ale także życie patronki, zakończone śmiercią męczeńską. Święta Wiktoria, pochodząca ze szlachetnej rodziny rzymskiej, na obrazach przedstawiana z mieczem, księgą i szarotką, wzrastała w rodzinie chrześcijańskiej. Z woli rodziców została zaręczona z patrycjuszem Eugeniuszem, który był poganinem. Pod namową siostry Anatolii, tak jak ona, rozdała swój posag biednym i odmówiła zamążpójścia. Narzeczony w odwecie za zerwane zaręczyny zadenuncjował ją, że jest chrześcijanką. Więziona odmówiła złożenia ofiary bogini Dianie, za co została pchnięta mieczem w serce. Prawdopodobnie w chwili śmierci miała 19 lat.
Zdrowa nóżka
Życiorys św. Wiktorii, która – mimo młodego wieku – nie wyparła się Chrystusa, robi wrażenie na Edycie Pawlak ze Skierniewic. – Szukając dla siebie patronki do bierzmowania, przypadkowo natrafiłam na nią. Po zapoznaniu się z jej życiem nie miałam wątpliwości, że chcę nosić jej imię. Kiedy urodziłam córkę, również jej nadałam imię Wiktoria. Wiele razy wspólnie polecałyśmy tej świętej rzymskiej dziewczynie wszystkie nasze sprawy. Od chwili, kiedy dowiedziałam się, że nasza córka zachorowała na jałową martwicę kłykcia przyśrodkowego, nie było dnia, bym za pośrednictwem św. Wiktorii nie szturmowała nieba. Dziś jedna nóżka Wiktorii jest całkowicie zdrowa, co dla nas jest ewidentnym cudem – opowiada wzruszona E. Pawlak. – Wiktoria jest dzieckiem, które nigdy się nie poddaje. Każdego dnia nie tylko walczy z chorobą, ale także stara się pomagać innym. W jej przypadku „Wiktoria” naprawdę znaczy „zwycięstwo”. Ja zaś, patrząc na jej zmagania, nie przestaję ufać, że już niedługo również druga noga będzie zdrowa.
Każdego dnia ze św. Wiktorią rozmawia także Marzena Kowalska. Ona również na bierzmowaniu wybrała sobie imię patronki diecezji. – Od tamtego dnia coś się we mnie zmieniło. Po bierzmowaniu postanowiłam sobie, że moje życie się zmieni. Do sakramentu przystępowałam, mając 24 lata. Miała to być furtka do zawarcia małżeństwa. Dzięki darom Ducha Świętego i codziennym rozmowom ze św. Wiktorią znalazłam w sobie siłę na odwołanie ślubu. Mój narzeczony był uzależniony od alkoholu i nieraz podnosił na mnie rękę. Po dwóch latach wyszłam za mąż za innego mężczyznę, dla którego jestem najważniejsza na świecie. Od dnia ślubu 11 listopada przy jej obrazie stawiam żywe kwiaty i zapalam świeczkę. W zeszłym roku moja 5-letnia córka, patrząc, jak się modlę, poszła do taty i powiedziała: „Ty musisz się ze mną pobawić, bo mama jest na imieninach swojej koleżanki” – wspomina pani Marzena.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.