To oni są pierwsi w kościele, starymi kluczami otwierają zabytkowe drzwi, zapalają światła. Bardzo często swoją pracę nazywają powołaniem, bo wiedzą, komu i gdzie służą.
Niedziela cała zajęta
Henryka Paszkę można spotkać rano w zakrystii tuż przed Eucharystią w parafii pw. św. Floriana w Stalowej Woli. Emerytowany proboszcz, ks. prałat Jan Kozioł, jest pełen podziwu dla niego jako człowieka i zakrystiana (pan Henryk woli jednak być nazywany kościelnym). Wie, co mówi, bo pracuje z nim od 1977 r. – Podczas wizyty Jana Pawła II w Sandomierzu to właśnie pan Henryk był wydelegowany do jego powitania jako reprezentant hutników (pracował długie lata w Hucie Stalowa Wola). Był blisko ojca świętego, ucałował jego pierścień, dostał różaniec. A wszystko, co robi, czyni z sercem. Na chwałę Boga i ludzi. Jest wzorowym katolikiem. Żona pana Henryka również bardzo udziela się w parafii – chwali ks. Jan. Słowa prałata potwierdzają koledzy pana Henryka – Jerzy Majgier i Stanisław Cagara.
Henryk Paszko zakrystianem jest od 10 lat, ale w kościele św. Floriana posługuje od 1974 r. – O tym, że tutaj trafiłem, zadecydował przypadek. Były kościelny zaproponował mojej żonie wstąpienie do grupy misyjnej. Wstąpiłem i ja. Potem zasugerował pomoc w kościele. Zaangażowałem się od razu. I już ponad 40 lat tutaj posługuję. Pomagałem przy budowie plebanii i ogrodzenia wokół placu kościelnego oraz w remoncie tej zabytkowej świątyni – wspomina Henryk Paszko. Lista obowiązków zakrystiana jest długa. Najważniejszy to przygotowanie świątyni do liturgii – kielichy, szaty, ubiory, świece, wino, woda, poza tym zbiórka na tacę. Ponadto wszelkie porządki wewnątrz i wokół kościoła, w tym także koszenie trawy, a teraz grabienie liści. Zakrystian musi więc być trochę złotą rączką.
Pan Henryk, by podołać obowiązkom, wstaje o czwartej rano. O piątej otwiera już kościół. Są dni, że wraca do domu po dziesiątej wieczorem. – Niedziela jest cała zajęta, bo jest 7 Mszy św. plus nieszpory. Mam w sumie tylko 2 godziny przerwy. Ale nie narzekam, bo wszystko robię na chwałę Bożą – zauważa pan Henryk. Henryk Paszko co roku, od 30 lat, pielgrzymuje do Kalwarii Pacławskiej. Nie był tam tylko w tym roku, ponieważ żona poważnie zachorowała. Jest najstarszym zakrystianem w Stalowej Woli. Ma 72 lata, trójkę dzieci oraz sześcioro wnuków, dla których też znajduje czas.
12 lat bez spóźnienia
Witold Kółko, zakrystian w parafii pw. św. Leonarda w Turbi, od rana uwija się przy budowie dachu na plebanii. Pracownicy nazywają go kierownikiem. Funkcję zakrystiana pełni już 12 lat i twierdzi, że nie wyobraża sobie teraz, że mógłby nim nie być. Wcześniej kościelnego w Turbi nie było, w zakrystii pomagali uczniowie z miejscowego gimnazjum. – Praca zakrystiana nigdy się nie kończy. Zwykle zaczynam o ósmej rano. Oprócz typowego dla kościelnego posługiwania w kościele, muszę także, gdy trzeba, napalić w piecu. W niedzielę w kościele jestem wcześniej, bo już o wpół do siódmej. Dodatkowo jestem jeszcze grabarzem; nie tylko chowam umarłych, ale również dbam o porządek na parafialnym cmentarzu. W ciągu dnia zajęć mi więc nie brakuje. Do domu wracam wieczorem, po nabożeństwie. Przez 12 lat ani razu się nie spóźniłem – mówi pan Witold.
Lubi swoją pracę, najbardziej zaś służyć do Mszy św. – Wszystko, co po kolei trzeba zrobić, mam poukładane w głowie – zapewnia. Jest osobą rozpoznawaną w parafii. Lubianą. Pytany o następcę, kręci głową. – Nie wiem, czy tu będzie następca. Nie ma chętnych do tej pracy. Dużo obowiązków przez cały dzień – dodaje. Administrator turebskiej parafii, ks. Grzegorz Miszczak, również chwali swojego zakrystiana jako człowieka i pracownika. – Pan Witold jest osobą bardzo wierzącą. Od 3 lat, jak tutaj pracuję, codziennie przystępuję do Komunii świętej. Często się spowiada. Jest zatroskany o potrzeby innych parafian, życzliwy ludziom. Podziwiam jego pracowitość. Wystarczy chociażby zobaczyć, jak uporządkował cmentarz. Za darmo udziela się także przy budowie dachu na plebanii. Również w obowiązkach w kościele nie można mu niczego zarzucić. Widać, że to, co robi, jest przepojone głęboką wiarą. Jego życie toczy się w kościele i na cmentarzu – wylicza ks. Grzegorz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.