O tym, jak przez 6 lat dojrzewała forma rekolekcji liturgicznych i jak rodziło się wokół nich środowisko przyjaciół, mówi ks. Krzysztof Porosło, pomysłodawca i współorganizator „Mysterium Fascinans”, w rozmowie z Miłoszem Klubą.
Miłosz Kluba: W tegorocznych rekolekcjach „Mysterium Fascinans” wzięło udział prawie 200 osób. W większości świeckich. Co ich przyciąga właśnie do liturgii?
Ks. Krzysztof Porosło: Mniej więcej połowa uczestników na rekolekcjach pojawiła się po raz kolejny. Niektórzy brali udział we wszystkich sześciu edycjach. Spora część tych, którzy przyjechali po raz pierwszy, to osoby, które przeżywały różnego rodzaju kryzysy wiary, szukały miejsca dla siebie i trafiły akurat tutaj, czasem nie bardzo wiedząc, na co się decydują, co je tutaj czeka. To są najlepsze zaskoczenia – osoby, które pierwszy raz widzą taką liturgię, pierwszy raz uczestniczą w śpiewie chorałowym, pierwszy raz są na Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, które są przerażone po pierwszych referatach, a potem przeżywają to jako niesamowite działanie Pana Boga. Byli też uczestnicy, którzy przyjechali z konkretnymi życiowymi pytaniami i problemami, a wyjechali z rekolekcji z doświadczeniem relacji z Bogiem, która niekoniecznie polega na udzieleniu odpowiedzi.
Na czym polega pomysł na te rekolekcje?
Są pewne priorytety, które towarzyszą nam od lat. Najważniejsze jest założenie, że to mają być właśnie rekolekcje, a nie sympozjum naukowe. Choć pojawiają się na nich eksperci, profesorowie, akcent staramy się kłaść na to, co robi Bóg. W centrum ma być liturgia – nie tyle w wymiarze mówienia o niej, co celebrowania jej, dbania, by była perfekcyjnie przygotowana i piękna. Głoszone katechezy tylko przygotowują do tych prawdziwych rekolekcji, jakimi jest celebrowanie liturgii. W tym roku liturgia godzin w piątek była przygotowana przez siostry jadwiżanki według ich tradycji, w sobotę – przez dominikanów, a w niedzielę – według zwyczajów benedyktyńskich. Tymczasem duża część uczestników, nawet jeśli wcześniej brała udział np. w jutrzni, to zwykle tylko w formie śpiewu, bez akcentowania gestów czy postaw. A to pomaga zobaczyć, jak liturgia może oddziaływać na całego człowieka, jak bardzo ważna jest w tym konkretna tradycja, zakorzenienie w danym miejscu czy środowisku.
W parafiach liturgia często nie jest tak dobrze przygotowana, a na pewno nie jest tak urozmaicona. Po powrocie do domu uczestnikom może dokuczać głód tego piękna.
I dobrze! Dobrze jest czasem popościć! Tym bardziej że jest to doświadczenie postu uświęconego – postu, w którym czuję, że brakuje mi Pana Boga. A nie chodzi przecież o nic innego jak właśnie o to, że jestem głodny Jego obecności, Jego działania. Jeżeli te rekolekcje mają rozbudzić w ludziach głód, który się wyraża w pragnieniu pięknej liturgii, to już jest konkretny owoc, bo oni będą szukać! Dzięki temu te rekolekcje tworzą też pewne środowisko. Na przestrzeni 6 lat przybrały one już właściwie formę trzydniowej kulminacji, spotkania ludzi, którzy się znają, przyjaźnią, i którzy przez cały rok wspólnie działają. Są katechezy, które głosimy wspólnie z dominikaninem o. Tomaszem Grabowskim, są spotkania liturgistów, seria wydawnicza, warsztaty, blogi, wspólne artykuły. Jesteśmy cały czas w kontakcie. W ten sposób ten głód, ta potrzeba pięknej liturgii, inspiruje do działania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.