Przy sanktuarium praca wre. Sprężają się ekipy budowlane i remontowe, uwijają się parafianie. I zdaje się, że drzwi plebanii niemal na chwilę się nie zamykają. Trwa odliczanie dni do wielkiego świętowania.
Rzeczywiście, te ostatnie tygodnie to jak jazda na karuzeli – przyznaje ze śmiechem ks. Tomasz Jaskółka. Bitwa toczy się równolegle na kilku frontach. – Na placu jedna firma kładzie krawężniki, wyznacza ścieżki, z drugiej strony coś koparka równa, elektrycy zakładają instalacje. W sanktuarium konserwatorzy i fachowcy od posadzki; w Domu Pielgrzyma jedna firma, w herbaciarni druga, a w kotłowni specjaliści od pompy ciepła. Normalnie kołowrotek! – kustosz skrzatuskiego sanktuarium łapie się za głowę.
Cuda skrzatuskie
Łatwiej chyba powiedzieć, co jeszcze zostało do zrobienia, niż wyliczać litanię prac już wykonanych. A przecież taka perełka jak skrzatuska świątynia wymaga czułego konserwatorskiego oka. Zaczęło się od remontu organów. Potem robotnicy zajęli się stropem i polichromiami na sklepieniu, czterema ołtarzami bocznymi i ołtarzem głównym, a jeszcze później – balustradą chóru i małym prospektem organowym. Podłoga z marmuru jest już ułożona, kwarcyt do prezbiterium jest w drodze. Dobiegają końca prace konserwatorskie na ścianach. – Zostanie odnowiona pozostała część ścian, choć już nie konserwatorsko, bo brakuje na to funduszy. Budowany jest nowy ołtarz soborowy i ambonka. Na konserwację czekają też XVII-wieczne ławki i konfesjonały – relacjonuje ks. Tomasz.
– Skrzatusz to miejsce nadziei. Sanktuarium staje się krok po kroku wielką szkołą zawierzenia Bogu. Zarówno w indywidualnej modlitwie, osobistej, skupiającej się wokół cudownej figury, jak i w sensie duszpasterskim, kapłańskim, ale także i materialnym – mówi ks. Henryk Romanik, diecezjalny konserwator zabytków. – Mnie się wydaje, że to są rzeczy powszechne, codzienne, ale patrząc z perspektywy – cudowne. To, co stało się przez ostatnie trzy lata z tym miejscem, nie jest moją zasługą. To cud Boży. Czuję to każdego dnia, kiedy otwieram sanktuarium, odprawiam Mszę św. czy staję przed ołtarzem i zadzieram głowę do góry, odmawiając cichutko modlitwę św. Bernarda: „Pomnij o Najświętsza Panno Maryjo, że nigdy nie słyszano, abyś opuściła tego, kto się do Ciebie ucieka, Twej pomocy przyzywa, Ciebie o przyczynę prosi…” – mówi ksiądz kustosz.
W nowej szacie
Skrzatuscy strażacy poprawiają galowe mundury. Od lat są jak osobista obstawa Matki Bożej. Dzisiaj też mają wyjątkową służbę: będą przy cudownej Piecie, gdy ta po raz pierwszy po renowacji zaprezentuje się parafianom i pielgrzymom w nowej szacie. Po trwających prawie trzy lata zabiegach konserwatorskich, Matka Boża trzymająca w ramionach ciało Syna otrzymała nową, bardziej zbliżoną do gotyckiego pierwowzoru szatę. Jasną sukienkę zastąpiły czerwienie i błękity. Zmiany te to efekt wielu rozmów i studiów porównawczych. – Było wiadomo po konserwacjach sopockich z 1986 r., że pewne części figury zostały uzupełnione, a zaproponowana kolorystyka była niespójna z teologią i symboliką średniowieczną: jasna suknia z gwiazdkami była zupełnie „nie na temat”. Badania porównawcze z innymi Pietami kręgu wielopolskiego i śląskiego, jak również badania materialne, te dotyczące pigmentu na tej konkretnie rzeźbie, okazały obecność srebra, błękitu i czerwieni. Dlatego po dłuższych dyskusjach, a nawet sporach, bardzo konkretnych i twórczych, kolorystyka została zmieniona na udokumentowaną przez epokę, taką, jaką możemy oglądać w muzeach i świątyniach Śląska i Wielkopolski – opowiada ks. Henryk Romanik.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.