Na stacji benzynowej, na plaży, przy muzyce techno czy w kościele. Podobno Chrystusa da się głosić właściwie wszędzie.
Człowieka zagubionego, który jest daleko od Boga, można spotkać w różnych sytuacjach. Nie trzeba koniecznie jechać na Woodstock czy na Sunrise. Czasami ktoś taki jest bliskim krewnym albo znajomym przy grillu. Czy dzielenie się wiarą jest zawsze na miejscu? – Jeżeli ktoś nie żyje Bogiem, to dlaczego mam mu Go nie dać? – pyta ks. Rafał Jarosiewicz z diecezjalnej Szkoły Nowej Ewangelizacji. – Problem nie polega na tym, czy, ale jak to zrobić, żeby nie wyjść na wariata albo nie zalać kogoś bełkotem typu: „Pan mnie dotknął” – dodaje.
Z pytaniem „jak?” ponad 30 osób przyjechało do Tymienia, aby od 2 do 12 sierpnia uczestniczyć w specjalnym kursie „Paweł”, który odbył się w budynku miejscowej podstawówki. – To taki kręgosłup Szkoły Nowej Ewangelizacji. Przygotowuje do głoszenia Ewangelii w najróżniejszych sytuacjach. Ma to być głoszenie kerygmatyczne, a nie katechetyczne, czyli ukierunkowane na doprowadzenie do żywej relacji z Jezusem, a nie na wyjaśnianie prawd wiary – tłumaczy ks. Jarosiewicz. – Nie chodzi o jakieś nabożne gadanie. Kiedyś tankowaliśmy paliwo. Zaczęło się od zwykłej rozmowy o pogodzie, o korkach. Na końcu trzech facetów ze stacji benzynowej rozmawiało ze mną o Jezusie – wspomina z uśmiechem Magda Plucner ze SNE.
– Czasami ktoś nie jest w stanie od razu przyjąć orędzia: „Bóg cię kocha”. Ale rozmawiając ze mną o normalnych sprawach, zaczyna zadawać pytania: „Skąd u ciebie taka radość?”, „Co sprawia, że tak cieszysz się życiem?”. W końcu dochodzimy do Jezusa – dodaje. – Może z człowiekiem, który pali, nie trzeba zaczynać ewangelizacji od powiedzenia mu, że nie powinien, ale od zapytania, co pali – podaje przykład ks. Rafał. – Na kursie uczymy się właśnie m.in. delikatności, bo nie chodzi nam o przejechanie ludzi walcem Ewangelii – dodaje Magda. – Nabieramy tu po prostu umiejętności, jak mówić, żeby trafiać w sedno. Ewangelizując, nie przedstawiamy przecież jakiejś rzeczy, teorii czy systemu wartości, ale osobę Jezusa Chrystusa – wyjaśnia Agnieszka Zuzelska, dyrektor kursu. – Są tu konferencje, dynamiki i modlitwa, która motywuje do działania. Podczas różnych ćwiczeń jest też możliwość zastosowania zdobytej wiedzy w praktyce – dodaje.
Szukać musi każdy
– Rozmowa z kimś o Bogu to niesamowite wyzwanie. Największym wyzwaniem jest sam człowiek, bo trzeba odkryć, jak do niego dotrzeć – przyznaje Monika, nauczycielka angielskiego z Kalisza. – Uczę katechezy od 23 lat. Ciągle poszukuję nowych form bycia dla młodych i z młodymi. Odkryciem jest dla mnie głoszenie na płaszczyźnie kerygmatu. Przecież żeby ktoś chciał pogłębiać wiedzę o Jezusie, najpierw musi Go przyjąć – dzieli się s. Renata, szarytka z Ostrołęki. – Przyjechałem tu z poczucia obowiązku. Jeśli jestem katolikiem, to moją misją jest ewangelizowanie – mówi Piotrek, młody człowiek z Koszalina. Jak przyznaje wielu uczestników kursu, te kilka dni to dla nich spory krok naprzód. – Osoby, które kształcą się w ten sposób, są po prostu nie do zatrzymania. Kto uczciwie przejdzie taki kurs, chce się uczyć i dalej formować, nabiera pewnej lekkości. Wszystko jest dla niego okazją do głoszenia Jezusa – mówi Magda Plucner.
To prawda, że na kurs „Paweł” do Tymienia przyjechały głównie osoby, które biorą udział w takich akcjach jak Przystanek Jezus, Przystań z Jezusem czy Ewangelizacja Nadmorska. Nie każdy musi się dobrze czuć w tego typu inicjatywach. Jednak pytanie: „Jak głosić Jezusa?” dotyczy każdego wierzącego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).