Mija 70. rocznica mordów na Polakach. Wśród ofiar jest o. Kasjan Józef Czechowicz, zakonnik pochodzący z Białaczowa koło Opoczna.
W geście heroicznej odwagi poszedł do oddziału UPA, by prosić o zaprzestanie rzezi na Polakach. Aresztowano go i bestialsko zamordowano. Stał się ofiarą ukraińskich nacjonalistów. Nie ma swego grobu. – Dziś wreszcie mamy miejsce, gdzie dla uczczenia go i jego ofiary można zapalić znicz – mówi Tomasz Łuczkowski, dyrektor Muzeum Regionalnego w Opocznie.
Odnaleziony ślad
Dyrektor opoczyńskiego muzeum współpracuje z IPN. Jest członkiem Klubu Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego „Grota”. – Odnalezienie o. Kasjana było dość przypadkowe. Byłem na otwarciu wystawy w Piotrkowie Trybunalskim „Niedokończone Msze wołyńskie”, będącej hołdem pamięci duchownym, którzy zginęli na Kresach, dając świadectwo wierności Kościołowi. I tam wśród prezentowanych postaci dostrzegłem o. Kasjana z Białaczowa. To było zaskoczenie, ale też i wyzwanie. Stwierdziłem, że ta wystawa musi być w Opocznie.
Zaprosiłem ks. Henryka Wójcika, proboszcza z Białaczowa, i wójta tamtejszej gminy Jana Jóźwika. „Trzeba coś zrobić” – mówiłem. Nasz krajan, męczennik i osoba, która nie ma swojego grobu, powinna być upamiętniona. I tak to się rozpoczęło – mówi Tomasz Łuczkowski. Finał był godny i imponujący. Na ścianie kościoła w Białaczowie wmurowano tablicę pamiątkową o. Kasjana, którą ufundował Sebastian Stuleblak, a uroczystość, w której wraz ze świadkami bolesnych wydarzeń II wojny światowej i przedstawicielami władz różnego szczebla wzięła udział młodzież, została połączona z wykładem historycznym. Było to bezcenne doświadczenie, które zapełnia bolesną lukę naszej niewiedzy. A ta, niestety, nie zmniejsza się.
– 10 lat temu, z okazji 60. rocznicy ludobójstwa na Wołyniu, IPN przeprowadził ankietę. Około połowy badanych o tych wydarzeniach nie wiedziało nic. Tych, którzy coś słyszeli, ale nie wiedzieli, o co chodzi, było to 17 procent. Co 5. badany mówił, że wie bardzo mało, a tylko 14 procent mówiło, że zna problem. Badanie powtórzono teraz. I okazało się, że po 10 latach wyniki nie zmieniły się – mówił, kończąc wykład ks. prof. Józef Marecki, historyk związany z IPN, wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.
Duchowni wśród ofiar
Wołyńskie ludobójstwo z lat 1942–1944, poszerzone potem o Małopolskę Wschodnią to około 150 tys. Polaków zamordowanych bestialsko przez UPA i podjudzone rzesze prostych ukraińskich chłopów w ramach akcji, której przyświecało zawołanie „Śmierć Lachom”. Wśród nich było około 200 duchownych. Niektórych z nich, jedynie kilku, w trakcie wykładu przywołał ks. Marecki. Miała to być skromna egzemplifikacja ofiary, jaką złożył także o. Kasjan. – Ks. Aleksandrowicz. Niemłody już. Miał 74 lata. Duszpasterzował w Zabłoćcu. Duchowny grekokatolicki prosił go, by uciekał. Odmówił. Mówił, że musi pozostać z parafianami. Został spalony w czasie sprawowania Eucharystii. Msza św. dobiegała modlitwy „Ojcze nasz”. Kościół potem spalono. Zniszczono wszelkie ślady. Wycięto nawet drzewa – mówił historyk.
Potem opowiadał o ks. Bolesławie Szawłowskim. Miał 43 lata. Duszpasterzował w Borycku. Wcześniej był kanclerzem kurii. – Został zraniony w czasie Mszy św. Umierał, błogosławiąc oprawców i przebaczając. Konając, namaszczał sam siebie poświęconym olejem. Ukraińscy oprawcy świadomie wybrali na moment ataku niedzielę. Ofiary były w kościołach na Mszach św. Tutaj ich dopadano, poddawano wymyślnym torturom i zabijano. Te Msze pozostały niedokończone i do dziś jakoś domagają się naszej modlitwy – mówił ks. Marecki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Choć ukraińska młodzież częściej uczestniczy w pogrzebach niż weselach swoich rówieśników...
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).