Nie wszyscy muszą wyjeżdżać na misje, żeby pomagać. Niekiedy wystarczy filiżanka kawy, żeby zrobić coś wyjątkowego dla dzieci w Afryce. Przekonali się o tym ci, którzy wzięli udział w pilskim tygodniu misyjnym.
Takiej akcji na północy Polski jeszcze nie było. Przez cały tydzień w kościołach, Regionalnym Centrum Kultury i w szkołach misjonarze kapucyni opowiadali o swojej pracy w Afryce, a nawet serwowali przepyszne… cappuccino.
Czadowa Piła
Akcję przygotowała Fundacja Kapucyni i Misje, która wspiera działalność misjonarzy kapucynów posługujących w Republice Środkowoafrykańskiej i Czadzie. – Nie epatujemy strasznymi zdjęciami, przedstawiającymi wojnę i biedę. To wszystko tam jest, ale my opowiadamy o Afryce takiej, jaką widzą misjonarze: jej problemach, ale i radościach, pięknie i życzliwości mieszkających tam ludzi – mówi Diana Bonowicz, dyrektor krakowskiej fundacji. Podczas tegorocznego festynu przy parafii pw. św. Antoniego Padewskiego można było zajrzeć do pigmejskiej chaty, wybudowanej dokładnie tak, jak to się robi w Afryce, poczuć się jak mieszkaniec Czarnego Lądu, przymierzając spódniczki z trawy i próbując podstawowego pokarmu – manioku. W różnych punktach miasta na wystawach prezentowano przedmioty przywiezione przez misjonarzy, sprzedawano wykonane w Afryce obrazki i ozdoby, a kto chciał, mógł także poczuć samemu, jak smakują misje, kupując prawdziwą afrykańską kawę lub delektując sie cappuccino w jednej z pilskich kawiarni, które włączyły się do akcji. – Afryka? Ciepło, bieda i ludzie o ciemnym kolorze skóry. Zazwyczaj na tym kończy się wiedza o tym kontynencie. To bardzo uproszczony obraz. Podczas tych akcji chodzi nam o afrykańską edukację, a nie „tanie pomaganie”, czyli wyjęcie z portfela 10 zł i już. Owszem, tak pozyskujemy pieniądze na budowę szkół, studni, kaplic, na działalność socjalną i religijną, ale najważniejsza jest edukacja młodego pokolenia, które jest bardzo roszczeniowe i mało wrażliwe na potrzeby drugiego człowieka – wyjaśnia pochodzący z Wałcza o. Tomasz Grabiec, szef fundacji. – Kluczem jest wiedza. Kiedy ona wzrasta, wzrasta też wrażliwość na problemy, z którymi borykają się mieszkańcy Afryki. Przebieranie, malowanie się, granie na bębnie, taniec, robienie masek – to wszystko zaprasza do poznawania i pozbywania się myślenia stereotypowego – dodaje Diana Bonowicz.
Za złotówkę
– Jedna złotówka to jeden obiad. Naprawdę. Tutaj znaczy niewiele, tam ratuje życie – kiwa głową o. Zenon Kapka, który od 17 lat posługuje w Republice Środkowoafrykańskiej. Właśnie dzięki takim akcjom w jego parafii w Ndim powstała szkoła dająca szansę 200 dzieciom, których rodzice zmarli na AIDS. – Tam głosi się Ewangelię, będąc z ludźmi na co dzień, żyjąc tak jak oni, dzieląc ich los. Jak Pan Jezus, który był z uczniami – opowiada zakonnik, który – jak przyznaje – zakochał się w Afryce. – To trudna miłość, ale cały czas rośnie. Afryka potrzebuje miłości. Oczarowuje prostotą, radością przeżywania każdego kolejnego dnia. Tam wszystko jest prostsze. Mieszkańcy są niezwykle gościnni i życzliwi. Teraz wiedząc, że jadę na urlop, przynieśli mi w prezencie koguta, żebym zabrał go ze sobą. Musiałem tłumaczyć, że nie dam rady załatwić dla niego biletu na samolot – śmieje się zakonnik. O swoimi żywiołowym Kościele może opowiadać bez końca. – Tam, gdzie jestem, są dość młode wspólnoty. Pierwsi misjonarze dotarli na południe kraju 120 lat temu, do mnie, na północ, dużo później. To Kościół przeżywający kryzysy, ale też rozśpiewany, roztańczony, pełen ognia, a Kościół w Europie stygnie. Może warto w Roku Wiary zajrzeć w swoje serce i zobaczyć, co się tam tli? – zastanawia się o. Zenek. Martwi się tylko, co zastanie po powrocie. W Republice Środkowoafrykańskiej wciąż wrze. Trwa kolejna rebelia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).