Przed tegorocznym konklawe, które wybrało papieża Franciszka, kardynał Telesphore Toppo mówił, że to silny wiarą Kościół lokalny „daje papieża”, tak jak było w przypadku Jana Pawła II z Polski i Benedykta XVI z Bawarii. Żeby zrozumieć papieża Franciszka, trzeba zrozumieć bogate doświadczenia Kościoła w Argentynie
Napięte relacje
Ostatnie 25 lat dziejów Kościoła w Argentynie to walka o wartości. W 1986 roku Izba Deputowanych wprowadziła rozwody. Rok później decyzję tę zatwierdził Senat mimo przestrogi biskupów, że nie będą udzielać sakramentów tym, którzy za tym prawem zagłosują.
Odprężenie przyniosła dziesięcioletnia prezydentura Carlosa Menema, który wspierał prowadzoną przez Kościół obronę życia nienarodzonych (aborcja jest w Argentynie niedozwolona), choć jednocześnie przedstawiciele Kościoła krytykowali jego politykę gospodarczą, która w imię uzdrawiania gospodarki doprowadziła do zubożenia społeczeństwa.
Otwarty konflikt rozpoczął się za prezydentury Néstora Kirchnera. Gdy w 2005 roku minister zdrowia opowiedział się za legalizacją aborcji, biskup polowy Antonio Baseotto oświadczył, parafrazując Biblię, że „takiemu warto byłoby zawiesić kamień młyński u szyi i wrzucić w morze”. Spowodowało to gwałtowną reakcję prezydenta, który cofnął mu wymaganą rządową autoryzację do pełnienia tej funkcji i zażądał od Stolicy Apostolskiej mianowania nowego ordynariusza wojskowego. Ówczesny rzecznik Stolicy Apostolskiej Joaquín Navarro-Valls stwierdził wówczas, że „kiedy uniemożliwia się pełnienie pasterskiej posługi biskupowi legalnie mianowanemu przez Stolicę Apostolską zgodnie z normami prawa kanonicznego oraz obowiązującymi porozumieniami, mamy do czynienia z naruszeniem tak wolności religii, jak i wspomnianych porozumień”. Ostatecznie bp Baseotto odszedł dopiero po dwóch latach, gdy osiągnął wiek emerytalny.
W międzyczasie jednak Kirchner nie wziął udziału w pogrzebie Jana Pawła II i jako pierwszy od 175 lat prezydent nie przyszedł na uroczyste nabożeństwo dziękczynne w katedrze w Buenos Aires, odprawiane z okazji rocznicy Rewolucji Majowej z 1810 roku, która doprowadziła do niepodległości Argentyny.
W tym samym 2005 roku Kościół sprzeciwił się wprowadzanej do szkół edukacji seksualnej, propagującej między innymi ideologię gender i antykoncepcję. Arcybiskup Héctor Aguer z La Platy nazwał ją „promocją seksualnego zepsucia”. Najbardziej oburzyło go to, że jedenasto-dwunastoletnim dzieciom rozdaje się prezerwatywy i pigułki antykoncepcyjne. Potem skrytykował również „neomarksistowski” podręcznik do edukacji seksualnej, niezwykle liberalnie traktujący kwestie życia płciowego, będący w praktyce propagowaniem rozwiązłości i homoseksualizmu. Tłumaczył, że nie uwzględnia on rzeczywistej odmienności i uzupełniania się płci, nie pojawia się w nim też kwestia miłości czy odpowiedzialności, a całość sprowadza się do mieszaniny ideologii i techniki. Z kolei arcybiskup Carmelo Giaquinta z Resistencii oświadczył, że państwo traci swą rację bytu, gdy podejmuje takie decyzje, i zapowiedział, że będzie zachęcał katolików do obywatelskiego nieposłuszeństwa.
Biskupi skrytykowali też sytuację społeczno-polityczną w kraju, a zwłaszcza brak solidarności, wyrażający się w „skandalicznej nierówności podziału dochodów”. Upomnieli się też o prawdę o latach siedemdziesiątych - tak, by nie zapominać nie tylko o państwowym terrorze i związanych z nim zbrodniach przeciwko ludzkości, ale także o zbrodniach popełnionych przez antyrządową guerillę. W odpowiedzi Kirchner zarzucił biskupom, że ich diagnoza sytuacji jest błędna, a ich wypowiedź przypomina manifest partii politycznej. Wypomniał im, że nie było ich przy zaginionych dzieciach i że słuchali spowiedzi ich oprawców. Opozycja uznała te słowa za zbyt uogólniające i niesprawiedliwe.
Kolejną kością niezgody stała się - już za prezydentury Cristiny Fernández de Kirchner - zawetowana przez Stolicę Apostolską nominacja ambasadora Argentyny przy Watykanie. Alberto Iribarne jest rozwiedziony i zawarł drugie małżeństwo, co jest niezgodne z nauczaniem Kościoła. Był on również jednym z sygnatariuszy kontrowersyjnego Narodowego Planu przeciwko Dyskryminacji, ostro krytykowanego zarówno przez Kościół katolicki, jak i organizacje obrońców życia i rodziny. Zawierał bowiem zapisy „nie do przyjęcia”, dotyczące aborcji, homoseksualizmu, a także zmiany modelu stosunków Kościół-państwo, która pociągnęłaby za sobą między innymi wykluczenie obecności kapelanów katolickich w więzieniach, szpitalach i wojsku, usunięcie symboli religijnych z urzędów państwowych itd. Wizyta w Argentynie watykańskiego sekretarza stanu, kardynała Tarcisio Bertone nie doprowadziła do zgody, nawet mimo zaproszenia papieża do odwiedzenia tego kraju. Ostatecznie kryzys zażegnano po wizycie pani prezydent w Watykanie.
W 2010 roku doszło do przegranego przez Kościół starcia, gdy Argentyna zalegalizowała „małżeństwa” osób tej płci i adopcję przez nie dzieci. Kilka dni przed przyjęciem tego prawa kardynał Jorge Mario Bergoglio nazwał je „diabelskim przedsięwzięciem”, sprzyjającym „wojnie z Bogiem”. Były prezydent Kirchner uznał to za wywieranie przez Kościół presji na ustawodawców, a obecna prezydent (prywatnie jego małżonka) powiedziała, że stanowisko Kościoła przypomina „czasy średniowiecza i inkwizycji”.
Czas pokaże, czy wybór papieża z Argentyny przyczyni się do poprawy burzliwych stosunków Kościół - państwo w tym kraju.
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.