Gdy zaczynały, nie miały nic – zupełnie tak samo jak ci, którym chcą pomóc.
Znała błogosławioną
matkę Marcelinę Darowską, założycielkę niepokalanek. Bo Wanda Garczyńska urodziła się w roku 1891 i wychowywana była m.in. w niepokalańskich szkołach i internatach w Niżniowie i w Jazłowcu, w którym już jako kwalifikowana nauczycielka wstąpiła do zgromadzenia w roku 1926. – W czasie wojny i okupacji, jako przełożona klasztoru w Warszawie, organizuje komplety tajnego nauczania zamkniętej przez Niemców prywatnej szkoły powszechnej oraz komplety szkoły średniej dla dziewcząt i chłopców łącznie z egzaminami dojrzałości. W murach klasztoru działa także tajny Wydział Historii Uniwersytetu Warszawskiego. Mało tego, bierze na swoją odpowiedzialność ukrywanie w internacie i za klauzurą Żydówek i z pomocą sióstr domu warszawskiego oraz licznych przyjaciół umieszcza wiele z nich w bezpiecznych miejscach poza Warszawą – wylicza s. Daniela.
Opowiada o s. Wandzie z wielką pasją. Podziwia ją, nie ukrywa, że jest dla niej wzorem odwagi i wrażliwości na znaki czasu. – W roku szkolnym 1946/1947, jako pierwsza przełożona na Ziemiach Zachodnich w Wałbrzychu, organizuje gimnazjum żeńskie z internatem prowadzone przez siostry niepokalanki – wyjaśnia genezę patronki dla Fundacji Edukacyjnej. Zanim umrze w roku 1954, będzie jeszcze pełnić ważne funkcje w zgromadzeniu, m.in. radnej generalnej, przełożonej, mistrzyni nowicjatu. Kiedy Pius XII ogłasza Rok Maryjny (1954), przyjmuje tę wiadomość entuzjastycznie – „wszystko w tym roku będzie łaską i darem Niepokalanej… i urodzić się w tym roku i umrzeć też będzie łaską” – powie. Dzisiaj, kiedy z uwagą patrzy się na jej postać, trzeba sobie coraz odważniej stawiać pytanie, czy nie jest to kolejna niepokalanka, która żyła cnotami ewangelicznymi w stopniu heroicznym. I jeszcze jedno: jej pogrzeb odbył się w dniu Matki Bożej od Wykupu Niewolników –
czyż nie jest to znak z nieba dany?
– Pewnie tak – odpowiada Agnie- szka Styrna, wychowanka niepokalańskiej szkoły, działaczka fundacji. – Tym bardziej że działalność naszej fundacji, choć stosunkowo krótka w czasie, obfituje w niezwykłe znaki potwierdzające zaangażowanie s. Wandy w wałbrzyskie sprawy – uśmiecha się i opowiada. Cud 1. – Na początku nie mieliśmy nic – mówi s. Daniela. – A tu zbliża się 6 grudnia. Dzieci już są w tej naszej tymczasowej świetlicy. „Kupię im po czekoladzie i to będzie wszystko”, pomyślałam sobie i wtedy zadzwonił telefon. Od studentki z Warszawy, wychowanki sióstr. „Czy siostra robi Mikołaja dzieciom?” – pada pytanie. Przytakuję niepewnie. „Bo ja tu mam grupę znajomych, studentów – i chcemy siostrze pomóc”. Ktoś pamięta o Wałbrzychu, z Warszawy! – podkreśla siostra. – Ja tam nie mam wątpliwości, że to przez s. Wandę takie inspiracje przechodzą. I już wkrótce 30 osób zaczyna wpłacać pieniądze na konto fundacji od 10 złotych do 3 tysięcy. – Jak taka kwota wpłynęła, od razu zadzwoniłam. „Bo to pewnie pomyłka”, wyjaśniałam. Jednak nie, darczyńca powiedział, że to i tak wciąż nie jest „wdowi grosz” – wspomina niepokalanka. Cud 2. Po tym, jak klasztor na Kazimierzowskiej spłonął podczas bombardowania stolicy, siostry przeniosły się niedaleko Skierniewic, tam też zamieszkała s. Wanda. – I co?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).