Kiepsko wykorzystaliśmy 150 rocznicę wybuchu powstania styczniowego.
Ktoś może się obruszyć, jak to nie wykorzystaliśmy? We wszystkich programach telewizyjnych były jakieś informacje na ten temat, a w Belwederze prezydent pochylił się z troską nad powstańczą tradycją, która jest mu bliska. Więc o co się czepiam?
Obchody tak ważnej rocznicy, w moim przekonaniu, nie powinny być jednak tylko okazją do dziarskiego pohukiwania, że nasi dzielni przodkowie – wprawdzie bez broni, ale za to z wigorem – poszli na kolejny straceńczy bój, ale przede wszystkim chwilą głębokiej zadumy nad jedną z największych tragedii w naszych dziejach. Nie chodzi mi tylko o skalę strat ludzkich i materialnych, które były ogromne, szczególnie dla ziemiaństwa. Wraz z klęską powstania Polacy odkryli dobrodziejstwa sojuszu z Wiedniem, Berlinem i Petersburgiem, co skutkowało odwróceniem się od polskości, postrzeganej odtąd jako garb, a nie powód do dumy i narodowych szans. Istotne były także międzynarodowe skutki powstania, którego klęska przypieczętowała sojusz rosyjsko-pruski, przez następnych kilkadziesiąt lat tworzący fundament ładu europejskiego. W wyniku klęski powstania nieodwołalnie straciliśmy kresy wschodnie, a więc obszar Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz Rusi, gdzie ofiar było najwięcej i gdzie carat przeprowadził udaną czystkę etniczną, wywożąc polski element na Sybir.
Jeśli w 1920 r. nie powiódł się wielki zamysł Piłsudskiego odbudowania federacyjnej Rzeczpospolitej, to m.in. dlatego, że polskość na tych terenach po 1863 r. nie zdołała się odbudować. Powstanie rozpoczęło budowanie świadomości narodowej wśród Litwinów i na Białorusi, dlatego w Mińsku i Wilnie odbywają się uroczystości z tej okazji. Szkoda, że nie potrafiliśmy zorganizować ich razem. Byłaby to okazja do tego, aby przypomnieć nie tylko dziedzictwo wspólnego państwa, ale także w imię czego tamta walka się toczyła. Dlatego zaprosiłbym na takie wspólne uroczystości także przedstawicieli demokratycznej opozycji z Rosji, aby przypomnieć im Aleksandra Hercena, który nieustannie zabiegał na Zachodzie o wsparcie dla powstania oraz rosyjskich oficerów, dezerterujących z armii carskiej i zasilających powstańcze partie. To Rosjan, wśród ochotników z całej Europy, którzy przyłączyli się do powstania, było najwięcej. Walczyli nie tyle o wolną Polską, co o demokratyczną i sprawiedliwą Rosję, wolną od despotycznych rządów.
Szczególnie jednak zabrakło mi w tych obchodach zorganizowanego przez państwa wysiłku intelektualnego, którego owocem byłyby nowe studia historyczne, edycje nieznanych źródeł, uwzględniające także przebogate, a ciągle nie wykorzystane zasoby archiwów rosyjskich, ale także krajów zachodnich. Z okazji tej rocznicy nie ukazało się żadne poważne opracowanie historyczne, a znanym źródłom historycy nie postawili nowych pytań badawczych. Chociażby po to, aby się dowiedzieć, jakie były racje tych, którzy do powstania nie poszli, a warto pamiętać, że udział w nim wziął niecały 1 proc. społeczeństwa Królestwa Polskiego. Osobną sprawą jest wiedza na temat powstania wśród współczesnych, która jest zatrważająco mała. Ostatnie badania wykazały, że powszechnie mylimy daty, fakty, nazwiska związane z powstaniem. Jeśli redukcja nauczania historii w szkole będzie nadal tak postępowała, kolejne pokolenie Polaków w ogóle nie będzie o nim nic wiedziało. Zapewne ucieszy to potomków carskiego ministra Pobiednoscewa, który zalecał, aby wszelkie wzmianki o polskich buntach w szkołach publicznych były należycie tępione. I to będzie ostatnie zwycięstwo Rosjan nad powstańcami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Boże Narodzenie jest również okazją do ponownego uświadomienia sobie „cudu ludzkiej wolności”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.