O, łódzka młodzież chce się modlić o koniec świata. Powiało sensacją...
A jeszcze wczoraj ostrzegał przed nią bp Tomasik. Lubimy w mediach takie zaczepne tytuły, a jakże. Co z tego, że jak się dobrze nad tym zastanowić, to sensacja pryska jak mydlana bańka. Oczywiście, psuję całą uciechę z chwytliwego tytułu, ale co ja poradzę. Tak mam. Usłyszałem ostatnio od żony, że jestem bardzo sierioznyj, więc się tego trzymam.
W każdym razie, ja się też z nimi chętnie pomodlę o koniec świata. Szczerze mówiąc już to zrobiłem rano na roratach. Z całą grupą innych osób prosiliśmy: „przyjdź królestwo Twoje”. Oczywiście podejście moje jak zawsze absolutnie poważne.
No ale powiedzcie sami, drodzy Czytelnicy, jak tu nie prosić o totalną demolkę doczesnego porządku? Tego, że świat idealny nie jest, dowodzi chociażby tragedia, jaka dotknęła Newton w USA.
Abp Chaput odpowiada na dramatyczne pytanie, które wraca jak mantra w takich sytuacjach: jak Bóg mógł do tego dopuścić? Szczerze mówiąc, tu nie ma co główkować. Trzeba by ewentualnie spytać Boga, dlaczego dał człowiekowi wolność i pozwolił wybierać zło? Tu z kolei innej odpowiedzi niż Jego nieskończona miłość nie mamy. On pozwala nam dokonywać głupich wyborów. Jednak wszystko, co od Niego pochodzi, jest dobre. To nie Bóg jest odpowiedzialny za zło, które popełniamy.
Złem zostaliśmy zarażeni poprzez grzech pierworodny. Ze złem musimy zmagać się przez całe nasze doczesne życie. Dlatego warto modlić się o koniec tego świata i początek nowego. C.S. Lewis w znakomitej książce „Chrześcijaństwo po prostu” dowodzi, że kiedy Chrystus przyjdzie ponownie, rzuci na śmietnik naszą niedoskonałą naturę, mizerną, skażoną grzechem i da nam zupełnie nowe, doskonałe życie. Nie będzie już zła, przemocy, chamstwa. Nie będzie pyskówek, kłótni i mordów. Wszystko to runie w jednej chwili. Odrodzimy się idealni, jeżeli tylko tego chcemy.
On nam się nie narzuca. Nie narzuca nam pójścia za nim, nie narzuca wybierania dobra. Nie narzuca wejścia do Jego królestwa.
Rezygnując z tego wszystkiego, zachowujemy się tak, jakbyśmy z własnej woli chcieli zatrzymać się w ewolucji i zostać na drzewach radośnie podjadając banany. Albo, będąc jajkiem, zdecydować, że nie chcemy, by wykluł się z nas ptak. Jakoś jednak trudno sobie wyobrazić jajko, które uczy się latać. Skutki – raczej opłakane.
Jeżeli tak nam tu dobrze, to faktycznie nie ma sensu prosić Chrystusa, żeby przyszedł i zrobił porządek. Można wygodnie tkwić w swoim jajku albo na swojej gałęzi. Tylko jak nam się ten nasz „jajeczno-małpi” układ sypie, nie miejmy pretensji do Pana Boga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.