Bóg przedwieczny, Ten, na którego bano się patrzeć, by nie umrzeć, ten właśnie Bóg posłał swojego Syna, by stał się jednym z nas.
Dwukrotne świadectwo Ojca o Synu. Prawie tymi samymi słowami. Ten jest Mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie[1]. Raz w widocznym znaku namaszczenia, nad Jordanem. Drugi raz na górze Przemienienia, gdzie Bóg odsłonił ułamek chwały, jaką Syn miał u Ojca.
Słowa Jezusa, który sam określa się jako Jednorodzony Syn Boga samego, posłany na świat by każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne[2]. I te które powiedział faryzeuszom: zanim Abraham stał się, JA JESTEM[3]. Albo przy innej okazji, do Filipa: Kto mnie widzi, widzi także i Ojca. […] Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie[4]. I znów, w innym momencie: Ja i Ojciec jedno jesteśmy[5].
W końcu słowa Piotra: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga Żywego[6], o których Jezus powiedział, że nie są wynikiem ludzkiej wiedzy, lecz poznania danego przez Ojca. Słowa Pawła o objawieniu Syna w nim samym[7], objawieniu będącym darem Ojca, objawieniu które całkowicie zmieniło jego myślenie i życie. Wiele słów można by przywoływać na potwierdzenie tego, do czego się przyzwyczailiśmy, co wrosło w naszą świadomość tak, że niepojęte stało się zwyczajnym.
Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo[8] – pisze Jan. To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce[9] – dodaje.
Bóg przedwieczny, Ten, na którego bano się patrzeć, by nie umrzeć, ten właśnie Bóg posłał swojego Syna, by stał się jednym z nas. Syn zaś nie po to przyszedł, by swoją doskonałością świat potępił, ale by świat został przez Niego zbawiony[10]. Nie po to przyszedł, by pokonać nas swoją władzą, zniewolić mocą i chwałą, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi[11].
Po co przyszedł?
Wiecie, że On się objawił po to, aby zgładzić grzechy[12] – pisze Jan. Nasza chora natura wymagała uzdrowienia; upadła - potrzebowała podniesienia, martwa - wskrzeszenia. Utraciliśmy posiadanie dobra, trzeba było je nam przywrócić. Byliśmy zamknięci w ciemnościach, trzeba było przynieść nam światło. Będąc w niewoli, oczekiwaliśmy Zbawiciela; jako więźniowie potrzebowaliśmy pomocy, jako niewolnicy wyzwoliciela. Czy te powody były bez znaczenia? Czy nie zasługiwały one na wzruszenie Boga, na to, by zniżył się aż do poziomu naszej ludzkiej natury i nawiedził ją, skoro ludzkość znajdowała się w tak opłakanym i nieszczęśliwym stanie?[13] - dodaje Katechizm za św. Grzegorzem z Nyssy.
Czy nasza niedola zasługiwała na wzruszenie Boga? Tylko w jednym wypadku: gdyby naprawdę nas kochał. Tylko wtedy można liczyć na wzruszenie, na pochylenie się nad nieszczęściem. Niedola obojętnych nie porusza, raczej irytuje.
Przyszedł więc, abyśmy poznali w ten sposób miłość Bożą[14].
Pozwolił, by zobaczyły Go ludzkie oczy, by usłyszały go ludzkie uszy, by dotykały go ludzkie ręce. By w doświadczeniu człowieka zapisało się zdanie: nikomu nie uczynił nic złego. By pokazać nam drogę świętości,[15] drogę którą jest On sam. Drogę – z Nim i w Nim – możliwą.
Ale to jeszcze mało. Syn Boży stał się człowiekiem, by uczynić nas uczestnikami Boskiej natury[16]. Syn Boży stał się człowiekiem, byśmy stali się bogami – pisze wprost św. Atanazy.
Na sposób Boży. Nie ludzki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).