Wcielanie dzieci do wojska jest międzynarodowym przestępstwem, a zarazem zbrodnią wojenną.
Mimo to na świecie jest ok. 300 tys. dzieci zaangażowanych w różnego rodzaju konflikty zbrojne. Dane te pochodzą z najnowszego raportu UNICEF. Pokazuje on wyraźnie, że wspólnota międzynarodowa robi wciąż zbyt mało, by chronić najmłodszych. Szczególny niepokój budzi fakt, że choć powszechnie wiadomo o wcielaniu nieletnich do wojska i wykorzystywaniu ich w konfliktach zbrojnych, to do Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze nie wpłynęło żadne oskarżenie w tej sprawie.
Dzieci porywane są najczęściej z ulicy, ze szkół, a nawet z rodzinnych domów. Do uległości żołnierze zmuszają je, stosując przemoc fizyczną i wykorzystując je seksualnie. Niejednokrotnie w ramach „wojskowej inicjacji” dzieci zmuszone są do zabicia kogoś ze swych najbliższych. Jeśli tego nie zrobią śmierć grozi całej ich rodzinie. Nie budzące niczyich podejrzeń maluchy wykorzystywane są jako szpiedzy czy kamikadze. Jak informuje raport UNICEF, wysyłane na śmierć dzieci najczęściej nie wiedzą, że mają na sobie ładunek wybuchowy, który można zdalnie zdetonować.
Na świecie toczy się obecnie 30 różnych konfliktów, w których biorą udział dzieci-żołnierze. Najbardziej niebezpieczne dla najmłodszych miejsca w Afryce to Uganda i Demokratyczna Republika Konga. Jednak wykorzystują je także talibowie w Afganistanie. W Iraku w ubiegłym roku o akty terroryzmu oskarżono prawie 300 dzieci, w tym kilkuletnie dziewczynki. Także w szeregach rebeliantów syryjskich jest coraz więcej nieletnich.
W Afryce i w Azji tylko w ubiegłym roku dzięki staraniom wspólnoty międzynarodowej udało się oswobodzić 11 tys. dzieci-żołnierzy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.