„Mam nadzieję, że będę odchodził jako teolog Kościoła katolickiego, a nie jako ideolog” – pisał kiedyś. Myślę, że mu się udało.
Niedawno obchodziłem pięćdziesięciolecie kapłaństwa i czterdziestopięciolecie pracy naukowej. To najwyższy czas, żeby sobie odpowiedzieć, jaką teologię uprawiam. A nawet mam prawo powiedzieć to w czasie przeszłym: jaką teologię uprawiałem lub chciałem uprawiać?
Na moje rozumienie teologii i na sposób jej uprawiania wielki wpływ wywarły studia w Biblicum w Rzymie i wieloletnie (trwające od 1965 roku) prace nad Ewangeliami synoptycznymi. Badanie tych Ewangelii metodą Redaktionsgeschichte ukazało mi, że ewangeliści nie byli kompilatorami słów i czynów Jezusa, lecz prawdziwymi pisarzami i teologami. Mieli oni swoje własne tematy teologiczne; byli wierni tradycji słów i czynów Jezusa, ale ich mechanicznie nie powtarzali, lecz interpretowali w świetle wydarzenia paschalnego i Ducha Prawdy. Adresowali je do swych Kościołów, odpowiadając na ich problemy, korygując błędne postawy.
Do uprawiania teologii na wzór ewangelistów konieczne są zatem trzy elementy: teolog-pisarz, człowiek wiary; wierność słowom i czynom Pana oraz adresat – żywa wspólnota Kościoła. Taką teologię pragnąłem uprawiać: wierną Ewangelii, słowom i czynom Pana, przekazywanym przez tradycję Kościoła, i wierną człowiekowi, który pyta, szuka, błądzi. Czy mi się to udało? Nie wiem...
Wnet się spostrzegłem, że uprawianie takiej teologii jest bardzo trudne. Narażona jest ona na tradycjonalizm, to jest na niebezpieczeństwo zamknięcia się na to, co nowe, i zasklepienia się w przeszłości. (Klasycznym tego przykładem są lefebryści: nie przyjęli Vaticanum II i zasklepili się w przeszłej tradycji; wyłączyli się z żywego nurtu tradycji, który płynie od Pana). Natomiast otwarcie na świat, na żywego człowieka, grozi zeświecczeniem, przesadnym krytycyzmem, a nawet populizmem i permisywizmem. A często zupełną erozją tego, co autentycznie chrześcijańskie, i postulowaniem zmiany Tradycji apostolskiej.
W związku z tym w Kościele zawsze istnieje polaryzacja między tradycją a współczesnością. Zwolennicy tych tendencji łączą się często w pewne wspólnoty religijno-społeczne, a nawet religijno-narodowe. Ta polaryzacja istnieje również i u nas. Można ją umownie nazwać prawicą i lewicą, „fundamentalizmem” i „postępem”. Prawica zwykle jest bardziej fanatyczna: w jednej ręce trzyma figurkę Matki Bożej, drugą rękę ma po bolszewicku zaciśniętą w pięść i zwróconą przeciw inaczej myślącym braciom w wierze (używając nomenklatury ks. Tischnera, można by powiedzieć: christianus sovieticus). Często miesza to, bo Boskie, z tym, co cesarskie; skłania się ku rozwiązaniom fundamentalistycznym i nacjonalistycznym, jak sfrustrowani uczniowie z Emaus.
Lewica jest oświecona i bardziej kosmopolityczna niż nacjonalistyczna. Wobec Kościoła jest ona wymagająca i krytyczna. Opowiada się często za rozwiązaniami liberalnymi i radykalnymi. Ta polaryzacja widoczna jest gołym okiem – wierni mogą wybierać. Jakie zadanie ma w tym kontekście teolog? Czy on też powinien się „podłączyć” pod prawicę lub lewicę?
Z tym problemem mierzę się przez ponad czterdzieści lat pracy teologicznej. Były różne oferty,propozycje i możliwości. A w czasach komunistycznego totalitaryzmu – nawet naciski. Po latach doświadczeń jestem głęboko przekonany, że teolog katolicki nie powinien wchodzić w układy ani z prawicą, ani z lewicą. Powinien zachowywać postawę Pawła: „Jestem przecież dłużnikiem tak Greków, jak i barbarzyńców, tak uczonych, jak i niewykształconych. Przeto, co do mnie, gotów jestem głosić Ewangelię i wam, mieszkańcom Rzymu” (Rz 1, 14n.).
Teolog powinien pracować na przecięciu różnych opcji w Kościele: być odpowiedzialnym interpretatorem tradycji ewangelicznej, a równocześnie pozostawać otwartym na problemy tego świata. W tak widzianej roli teologa utwierdził mnie Sobór Watykański II, a zwłaszcza jego dwie konstytucje: „O Bożym Objawieniu” (Dei Verbum) i „O Kościele w świecie współczesnym” (Gaudium et spes). To były moje podręczniki metodologii uprawiania dzisiaj teologii biblijnej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.