Apel Młodych. Najpierw zabawa i radość, potem zamyślenie, na końcu wyciszenie i modlitwa. Młodzież tego potrzebuje.
Ponad trzy tysiące osób uczestniczyło w Apelu Młodych, który 15 września odbył się w Radomiu. Wiele z nich przyjech ało z różnych zakątków naszej diecezji, by razem się bawić, modlić i wielbić Boga. Hasłem tegorocznego apelu były słowa „Bóg jest miłością”.
Doświadczyli wspólnoty
– Młodzież potrzebuje drogowskazów i doświadczenia wspólnoty – mówił na koniec bp Henryk Tomasik. – Wtedy łatwiej odkrywa Pana Boga. Do Kościoła wchodzi się w różny sposób: dzięki nadzwyczajnemu Bożemu działaniu, bardzo często przez drugiego człowieka, ale chyba najczęściej przez doświadczenie wspólnoty wiary. Tutaj młodzież mogła doświadczyć tej wspólnoty. Jestem bardzo wdzięczny wszystkim, którzy przygotowali ten apel i w nim uczestniczyli. To jednorazowe spotkanie, ale ważna jest praca formacyjna, pogłębianie znajomości prawd wiary, pogłębianie życia modlitwy, życia sakramentalnego, ale także podejmowanie bardzo konkretnych zadań, które są konsekwencją przyjęcia Chrystusa, Ewangelii i uznania siebie za chrześcijanina. Apel Młodych rozpoczął się w radomskim kościele pw. Matki Bożej Miłosierdzia. Tu charyzmatyczny dominikanin o. Adam Szustak wygłosił konferencję na temat „Czy miłość jest jeszcze możliwa”. – Bardzo ciekawa konferencja – mówi radomianka Ewelina Marchewka. – Szczególnie zapamiętałam te jej elementy, które na podstawie Pieśni nad pieśniami tak naprawdę składały się na przepis na miłość. To było dla mnie ważne. Mam narzeczonego. Od razu zastanawiałam się, czy to, co ojciec mówił, sprawdza się w moim życiu. Okazało się, że tak. Jestem wyjątkową szczęściarą – dodaje.
Było nieziemsko
Uczestnicy apelu przeszli na ul. Żeromskiego przed Urząd Miejski. Tu rozpoczęło się „Nieziemskie granie”. 80-osobowy zespół Młodzi z Winkiem, pod kierunkiem ks. Bartłomieja Winka, porwał wszystkich do tańca. Koncert przeplatany był świadectwami o miłości. Na scenie pojawili się Renata i Norbert, którzy małżeństwem zostali nieco ponad godzinę wcześniej. Mateusz na oczach widzów oświadczył się Irminie. Marcin, który jeździ na wózku inwalidzkim, i jego żona Judyta mówili o miłości, która nie boi się barier, bo jest zbudowana na Chrystusie. Siostry misjonarki benedyktynki opowiadały o innym rodzaju miłości. O tym, że można ją okazać gdzie indziej niż w małżeństwie. Ks. Karol Janus z parafii Przemienienia Pańskiego w Paradyżu do Radomia przyjechał z katechetką i nauczycielką języka niemieckiego. Zabrali 45 osób. – Od wielu lat biorę udział w takich akcjach, organizowanych przez naszą diecezję. Bo tu młodzi przede wszystkim mogą umocnić swą wiarę przez to, że zobaczą, ile energii jest w ich rówieśnikach. Tu możemy doświadczyć takiej wspaniałej radości, modlitwy i bliskości Pana Jezusa, bo przecież gdzie jesteśmy zebrani w imię Boże, tam i On jest pośród nas – mówi. Klaudia Ciach z Paradyża w apelu uczestniczyła po raz pierwszy. Była zachwycona atmosferą, jaka tu panowała. – Piosenki i taniec przybliżają nam Boga, ale poza tym my Go mamy w sercu – mówi.
Aleja pojednania
– Młodzi potrzebują najpierw radości, mądrego zamyślenia, a potem modlitwy – mówi ks. Marek Adamczyk, diecezjalny duszpasterz młodzieży. Po śpiewie i zabawie przyszedł czas na osobiste spotkanie z Bogiem – adorację Najświętszego Sakramentu. Poprowadził ją o. Adam Szustak. W ciszy słychać było szloch ludzi. Co wtedy powierzali Panu Bogu? O co się modlili? To pozostanie ich tajemnicą. – Trzy tysiące ludzi na kolanach w kompletnej ciszy. Takich chwil się nie zapomina. Kiedy patrzyłem na rozmodlone twarze młodych ludzi, myślałem sobie, że być może dla niektórych z nich jest to moment przełomowy, zawierzenia Panu Bogu samego siebie, swojej drogi i swojej miłości – mówi ks. Marek. W parku, który znajduje się obok sceny, jest aleja im. bp. Jana Chrapka. Wzdłuż niej ustawiło się kilkudziesięciu kapłanów. Każdy, kto chciał się wyspowiadać czy zwyczajnie porozmawiać z księdzem o swoich problemach, mógł do nich podejść. Nie przeszkadzali im spacerowicze. Wśród księży był bp Henryk Tomasik. Młodych cieszyła jego obecność. Bo, jak mówili, wtedy był dla nich nie tylko hierarchą, ale też ojcem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.