Franciszkański duch w wersji wielonarodowej. EuroFraMe 2012.
Z bratem Ferdinandem van der Reijken, gwardianem klasztoru w Megen, psychologiem klinicznym i teologiem, rozmawia Andrzej Kerner
Andrzej Kerner: Czy w zsekularyzowanym holenderskim społeczeństwie można żyć duchem franciszkańskim?
Br. Ferdinand Van der Reijken: – Dla mnie to w ogóle nie jest problem. Ponieważ jedynym moim zadaniem jest być bratem, zakonnikiem franciszkańskim. A ja lubię być bratem. Nasz klasztor jest stary, pochodzi z XVI wieku, położony jest w wiejskiej okolicy. Przyjmujemy w nim gości, w tym wielu młodych, by żyli z nami przez kilka dni. Modlą się z nami, razem jemy posiłki, mogą rozmawiać z braćmi, mają również czas na osobistą refleksję. Gości mamy w klasztorze przez trzy weekendy w miesiącu i przez dwa pełne tygodnie w miesiącu...
To chyba nie jest łatwe?
– Ależ oczywiście! Niektórzy bracia franciszkanie mówią: nie możemy żyć w klasztorze w Megen, to jest zbyt trudne. W naszym klasztorze jest dziesięciu braci. Przyjmujemy po dziesięciu gości. To dobra proporcja. Ludzie, którzy do nas przychodzą, nie zawsze są wierzący, czasem są to protestanci, zdarzają się nawet muzułmanie. Prosimy ich o jedno: szanujcie nasz sposób życia i nasz plan dnia. Jeśli nie chcecie dzielić naszego życia, to traktujecie nasz klasztor jak hotel. A my nie jesteśmy hotelem. W takim spotkaniu podstawową wartością jest autentyczność.
Gościcie głównie zaangażowanych katolików?
– Przeciwnie. Przychodzą do nas ludzie, którzy często nie znają Biblii i Kościoła. Myślą, że jesteśmy staroświeckimi ludźmi o ciasnych umysłach. Kiedy widzą nas, nasze życie, że jesteśmy prawdziwie żyjącymi istotami ludzkimi, otwierają swoje serca, przychodzą z ważnymi pytaniami. Młodzi, którzy wyjeżdżają od nas, mówią często: w ciągu tych kilku dni nauczyliśmy się więcej niż w ciągu roku nauki religii w szkole. Bo zobaczyliśmy braci, którzy modlą się, żyją Biblią. Nie zdarzyło się, żeby jakaś grupa młodzieży wyjeżdżała od nas bez entuzjazmu, poczucia radości. Są nam wdzięczni. Właśnie dlatego osobiście nie mam problemu z zsekularyzowanym społeczeństwem. Mówię sobie często: jeśli ludzie nie wiedzą o Jezusie, o św. Franciszku, o Biblii, to nie jest ich problem. To jest mój problem, bo to znaczy, że ja im tego nie powiedziałem, nie wytłumaczyłem. Wielu ludzi w zsekularyzowanym społeczeństwie nie ma okazji, by usłyszeć Dobrą Nowinę. Oni widzą tylko dalekie od ich życia struktury Kościoła, ich potęgę, majątek, władzę i grzech, grzech, grzech. A ja im mówię, że jestem szczęśliwym grzesznikiem!
O. Tytus Boguszyński, franciszkanin
– Z diecezji gliwickiej udział w EuroFraMe 2012 wzięła młodzież zorganizowana w liturgicznej służbie ołtarza i Dzieci Maryi przy parafii franciszkańskiej w Zabrzu oraz z Wieszowej. W trakcie spotkania młodzież z całej europy pochylała się nad rozważaniami odnoszącymi się do swojego życia. Jak dzisiaj, w XXI wieku, na nowo przyjąć orędzie, które zostawili nam św. Franciszek i św. Klara? Idąc za przykładem ich życia, możemy spotkać i zobaczyć Chrystusa poprzez oblicze drugiego człowieka. Tak jak Franciszek, który miał wszystko, a jednak zobaczył Go dopiero w trędowatym. Dzięki niemu mógł zdjąć maskę, zobaczyć, kim jest naprawdę i czego pragnie? Jest to potrzebne także i dzisiaj, kiedy żyjemy w dobie pustyni duchowej, braku bliskości z drugim człowiekiem. Internet, komórka, portale społecznościowe zamykają mnie na prawdziwe odkrycie swojego człowieczeństwa. Co zrobić, by je zobaczyć? Podstawa to eucharystia, sakrament pokuty, adoracja, wspólne pochylanie się nad słowem Bożym czy także zabawa, jako stałe punkty dnia. Dzięki tym elementom mogliśmy spojrzeć na siebie w świetle oblicza Jezusa i drugiego człowieka. Młodzi z całej europy zgromadzeni na „Festiwalu radości i uśmiechu”, stworzyli wspaniałą atmosferę braterstwa franciszkańskiego. Spoglądając na Chrystusa, odkrywamy siebie i drugiego człowieka obok nas. Chrystus to lustro naszego życia, tylko w nim możemy wyglądać pięknie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.