Wietnamskie media opisują historię kobiety, która pochowała już 4 tys. osób zabitych podczas "przerywania ciąży".
Około 4 tys. abortowanych i porzuconych na śmietniku dzieci znalazła i pochowała już 74-letnia Pham Thi Cuong z wietnamskiej prowincji Nam Dinh na północy kraju. Historię kobiety, która pewnego dnia na chodniku natknęła się przypadkowo na plastikową torbę z żyjącym jeszcze dzieckiem, ofiarą aborcji, opisuje jeden z największych wietnamskich dzienników „Thanh Nien”.
Choć tamtego dziecka nie udało się uratować, staruszka od tej pory jeździ codziennie swym rowerem po okolicy w poszukiwaniu innych niechcianych, porzuconych i zabitych przed narodzeniem dzieci. Myje ich ciała, umieszcza w słoikach i chowa na lokalnym cmentarzu, aby, jak wyjaśnia „ich dusze odnalazły pokój”. Dotąd pochowała w ten sposób ponad 4 tys. dzieci. Od niedawna ubogiej staruszce zaczął pomagać w poszukiwaniach pewien mężczyzna.
Historia Pham Thi Cuong przypomina tę niedawno opisywaną w niektórych mediach o 88-letniej Chince, Lou Xiaoying z miasta Jinhua, która od 1972 roku uratowała 30 niemowląt, porzucanych na chodnikach i śmietnikach. Niektóre z nich sama zdołała wychować, innym znalazła rodziny.
„Te dzieci potrzebują miłości i opieki. To cenne ludzkie istoty. Nie rozumiem jak ludzie mogą zostawić takie bezbronne niemowlę na ulicy” – opowiada wdowa, która sama dziś potrzebuje medycznej pomocy, gdyż cierpi na niewydolność nerek.
W Chinach z powodu realizowanej z całą bezwzględnością polityki jednego dziecka, codziennie dokonuje się około 35 tys. aborcji. Urzędnicy siłą doprowadzają matki do placówek, w których zabija się nienarodzone dzieci nawet w 9 miesiącu ciąży. Za posiadanie „nielegalnych dzieci” grożą olbrzymie kary finansowe.
W Wietnamie, który ma jeden z największych wskaźników aborcji na świecie, obrońcy życia są często prześladowani i więzieni przez rządzących komunistów.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.