Kościół jest uniwersalny i czy będę odprawiał Eucharystię w Montrealu, czy w Cielądzu, będzie ona taka sama i będę takim samym kapłanem.
Marcin Wójcik: Czuć u Ojca w mieszkaniu przyjemny zapach kawy.
O. Dariusz Andrzejewski: – Bo jestem miłośnikiem kawy. Mam w swojej kolekcji gatunki z różnych stron świata. Szczególnie lubię tę z Peru, jest łagodna w przełyku, a zarazem czuć jej intensywność. Zbieram też wszystko, co wiąże się z kawą, głównie stare młynki do mielenia ziarna. Jeżdżę po pchlich targach i kupuję niemal każdy, który wpadnie mi w ręce. O, proszę spojrzeć na ten w kącie, jest z XVIII wieku. Mam również kolekcję filiżanek, a także książek dotyczących uprawy kawy, jej zbioru, mielenia i parzenia. Interesuję się też herbatą, ale znacznie mniej niż kawą. Moją pasję wykorzystuję do kontaktów z ludźmi, to znaczy chyba już wszyscy moi parafianie wiedzą, że do mnie zawsze można przyjść na ziarnko dobrej kawy, tudzież listek herbaty. Między innymi właśnie dla takich kontaktów zamierzam zbudować ogród zimowy – cały ze szkła i z podgrzewaną podłogą. Już jest projekt i jeśli wszystko pójdzie dobrze, w październiku będzie gotowy. Widzę to tak: w środku sporo kwiatów, małe stoliczki, przy których rozmawiają ludzie, w tle leci muzyka klasyczna... Nie przewiduję wielkiego ciężkiego stołu przez środek, przy którym ciasno siedzą ludzie i obijają się łokciami. Taki mebel nie stwarza atmosfery do owocnych rozmów przy kawie... Na otwarcie ogrodu zimowego już zaprosiłem Magdalenę Woźny, która napisała książkę „Tajemnice kawy”. Kilka lat mieszkała w Peru i mogła patrzeć, jak kawa rośnie w słońcu.
No proszę, a Ojciec kilkanaście lat mieszkał w Kanadzie, w kraju kojarzonym z syropem klonowym, który dobrze smakuje w połączeniu z kawą.
– Zostałem wysłany przez Zgromadzenie Ducha Świętego do Kanady zaraz po studiach doktoranckich na Uniwersytecie we Fryburgu w Szwajcarii. Miałem odmłodzić prowincję zakonną mojego zgromadzenia w Montrealu (w domu, gdzie mieszkało prawie 30 ojców, średnia wieku wynosiła 80 lat. Kiedy przyjechałem, średnia ta automatycznie spadła do 60 lat). Przez długi czas jeździłem w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Montrealu i odprawiałem Msze św. tam, gdzie nie było księdza. W Kanadzie nie jest tak jak w Polsce, że są parafie, w których urzęduje proboszcz i co najmniej jeden wikary. Tam księży brakuje, parafiami kierują świeccy, a księża przyjeżdżają tylko sprawować Eucharystię. Później zostałem współpracownikiem biskupa Dicaire z północnego Montrealu, w polskim wydaniu byłbym sekretarzem. Nie rezygnowałem także z pracy naukowej i miałem wykłady na wydziale teologicznym. Publikowałem sporo artykułów i felietonów do katolickiej prasy polskiej i kanadyjskiej. Znalazłem również czas na napisanie dwóch tomów „Kapłańskich zamyśleń”, a kard. Marc Ouellet zlecił mi tłumaczenie dokumentu teologicznego na 49. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny w Kanadzie. W Cielądzu też piszę, ale – póki co – do szuflady.
Po 16 latach chyba trudno było wracać do Polski?
– Przyjechałem na niewinny zabieg i w trakcie jego wykonywania okazało się, że moje problemy ze zdrowiem są znacznie poważniejsze i będę musiał przejść trudną operację. Lekarze polscy odradzili mi powrót do Kanady, a ja zdałem sobie sprawę, że mój stan faktycznie nie jest najlepszy, i zostałem. Ale nie jest tak, że zostałem, bo musiałem. Zawsze chciałem wrócić i zawsze tęskniłem za ojczyzną. Za przykład podam moje wigilijne spacery po Starym Porcie w Montrealu, który wychodzi na Ocean Atlantycki. W Wigilię około południa stałem i patrzyłem w kierunku wschodnim, biorąc pod uwagę różnice czasowe. Wiedziałem, że tam, gdzieś za oceanem, w Wielkopolsce jest godzina 18, moja mama i rodzeństwo łamią się białym opłatkiem, jedzą barszcz z uszkami i rybę. Oj, polała się niejedna łezka w Starym Porcie...
Mimo tęsknoty za Polską, o której Ojciec mówi, nadal twierdzę, że musiało Ojcu być trudno zamienić Montreal na Cielądz pod Rawą Mazowiecką.
– Wszyscy mnie pytają, jak ten przeskok przeżyłem, a ja wszystkim odpowiadam, że bez problemu. Kościół jest uniwersalny i czy będę odprawiał Eucharystię w Montrealu, czy w Cielądzu, będzie ona taka sama i będę takim samym kapłanem, byle wystarczyło duszpasterskiej gorliwości i zapału.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.