Jezus był rano, w południe, wieczorem. Cały czas mówiła o Nim. Myślałam, że zwariowała i trzeba ją leczyć. Zrozumiałam ją dopiero wtedy, gdy sama się nawróciłam – mówiła w Lublinie Maria Vadia podczas spotkania Magnificatu.
Zachwycona Bożymi obietnicami
Zaproponowano jej udział w Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. Były to trzy dni rekolekcji. Wtedy zrozumiała to, co siostra próbowała jej przekazać od 7 lat. – Powiedziałam: „Jezu, oddaję Ci moje życie i czyń ze mną, co tylko zechcesz”. To nie tylko słowa, ale czułam, że właśnie tak chcę żyć. Na koniec ludzie położyli na mnie ręce i modlili się. Wtedy zostałam napełniona Duchem Świętym. Obudziło się we mnie coś uśpionego. Jezus stał się dla mnie rzeczywisty. Czułam, jakbym odzyskała wzrok, jakbym w końcu dotarła do domu, życie odzyskało sens. Jadę do mojej rodziny podzielić się tą radością i sądzę, że mój mąż będzie bardzo szczęśliwy z tego powodu. Wchodzę do domu biegnę do niego, by mu powiedzieć o tym, co mi się przydarzyło. Zaczynam opowiadać, a on mi na to: „Przestań, nie chcę tego słuchać, nie interesuje mnie to” – mówi. Kiedy oddała życie Jezusowi, wielu przyjaciół ją odrzuciło. Znalazła jednak w Biblii fragment, że jeśli z powodu Jezusa ludzie będą kogoś prześladować, powinien się on cieszyć i radować, bo jego nagroda jest w niebie. – Otrzymałam wtedy radość nadprzyrodzoną. Uczyłam się błogosławić ludziom, którzy mnie wyśmiewali i odrzucali. Miałam głód Biblii. Czytałam ją w każdej wolnej chwili. Płakałam przy tym z radości i byłam zachwycona tymi wszystkimi obietnicami, które Bóg dał ludziom. Patrzyłam na moją rodzinę i przyjaciół i myślałam, że większość z nich jest zagubiona, jak ja wcześniej, i że trzeba im koniecznie pomóc – wspomina.
Dar uzdrawiania
Podczas modlitwy powiedziano Marii, że otrzymuje dar uzdrawiania. – Zaczęłam kłaść ręce na moje dzieci i modliłam się, a opuszczała je gorączka, ustępował ból brzucha czy głowy – opowiada. – Mieliśmy w domu psa. Któregoś dnia pies zachorował. Mój syn przyszedł i powiedział mi o tym, więc zaproponowałam, że pojedziemy do weterynarza. Na to on: „Mamo, po co? Połóżmy ręce na psa i poprośmy w imię Jezusa, by piesek wyzdrowiał”. Tak zrobiliśmy i po jakichś dwóch minutach pies wyzdrowiał. Wcześniej ledwie powłóczył nogami, a teraz skakał po całym domu i merdał ogonem. Jezus stał się tak rzeczywisty dla moich dzieci, że dla nich było to normalne. Prosiłam też Boga, by prowadził mnie do takich miejsc, gdzie będę mogła głosić Ewangelię. Pan zaprowadził mnie do domu dla bezdomnych, chorych na AIDS, uzależnionych od seksu, alkoholu, narkotyków. Ludzie ci nie mieli nadziei, nie wiedzieli, że Bóg chce im przebaczyć. Chodziliśmy tam z przyjaciółmi i mówiliśmy o Jezusie i modliliśmy się. Wiele osób odzyskiwało nadzieję, nawracało się i umierało z pokojem w sercu. Pewnego razu spotkaliśmy tam młodego człowieka, bardzo chorego. Miał też jakąś chorobę skóry. – wyglądała ona strasznie, jakby odpadała płatami i strasznie śmierdziała. Podeszliśmy do niego i modliliśmy się nad nim. Kiedy wróciłam tam za dwa dni, zobaczyłam, że ten człowiek chodzi po ogrodzie i na mój widok zaczął wołać „Jezus, Jezus!”. Okazało się, że jest uzdrowiony.
Od spraw niemożliwych
Jedyny ból, który jej towarzyszył, był związany z mężem. Jego bogiem były pieniądze. – Modliłam się za niego cały czas. Naszym życiem wstrząsnęły wielkie burze. Straciliśmy majątek. Mąż nie mógł tego zrozumieć, zaczął się zachowywać tak, że było to nie do przyjęcia. W końcu odszedł z domu, zostawiając mnie z czwórką dzieci. Moje serce pękało z bólu. Nigdy przez myśl mi nie przeszło, że moje małżeństwo się rozpadnie. Przeczytałam, że Pan jest blisko złamanych serc. Zaczęłam polegać na Duchu Świętym 24 godziny na dobę. Sama z siebie nie miałam siły, by żyć. To Duch Święty dawał mi siłę i moc, by być matką, by funkcjonować na co dzień. Czasami rodziła się we mnie nienawiść do męża za to, że opuścił naszą rodzinę. Chciałam jednak być uczciwa, szłam do Pana i mówiłam Mu, że nienawidzę teraz mojego męża, ale chcę go kochać, jak Jezus go kocha. Pan dawał mi siłę. Modliłam się z moimi dziećmi i mówiłam im, żeby przebaczyli ojcu i mnie. Musieliśmy sprzedać nasz wielki, piękny dom. W Ameryce panował wtedy kryzys. Wiele osób przychodziło i mówiło: „nie sprzedasz tego domu, nic się teraz nie sprzedaje”. Prosiłam Ducha Świętego „Pomóż mi. Muszę sprzedać mój dom”. Chodziłam po działce wokół domu i modliłam się po angielsku, hiszpańsku i w językach, dziękując Bogu za wszystko, co dla mnie czyni. Sprzedałam dom w ciągu dwóch tygodni. Pan jest Bogiem rzeczy niemożliwych – kończyła swoje świadectwo Maria Vadia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Choć ukraińska młodzież częściej uczestniczy w pogrzebach niż weselach swoich rówieśników...
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).