Nie sposób rozmawiać o powołaniu kapłańskim, by nie odwiedzić w diecezji miejsca, w którym może ono rozwijać się i dojrzewać – Wyższego Seminarium Duchownego w Radomiu.
Szczepan Kowalik do seminarium wstąpił już po studiach. Miał ustabilizowaną sytuację życiową i zawodową. Zrobił doktorat, pracował. – Pozostało mi tylko ożenić się i założyć rodzinę. Rozstanie z życiem świeckim nie było dla mnie rzeczą łatwą. Ale kiedy złożyłem dokumenty, poczułem się szczęśliwy i bardzo radosny. To pokazuje, że powołanie jest wielką radością, wielkim szczęściem – mówi. U alumna Szczepana pierwsze myśli o kapłaństwie pojawiały się już w dzieciństwie. Zawsze interesował się historią i myśli, że to przez nią jego powołanie kształtowało się i coraz bardziej rozbudzało. – W moim przypadku największy wpływ miało poznawanie postaci Kościoła, takich, z którymi nie miałem szans się zetknąć, przede wszystkim bp. Piotra Gołębiowskiego i ks. Romana Kotlarza. To jest tak, że jak się zajmuje postaciami ciekawych osób, kapłanów, to w pewnym momencie zaczyna to fascynować. Zadaje się pytania, dlaczego byli tacy, skąd ich mocna wiara itd. To miało bardzo duży wpływ na to, że ostatecznie podjąłem decyzję o wyborze tej drogi życia – wyjaśnia.
Duch i intelekt
Absolutna większość zgłaszających się kandydatów do seminarium należała wcześniej do jakiejś wspólnoty. – Jeżeli jest atmosfera dynamicznego życia w parafii, jeżeli są prężnie działające grupy, zwłaszcza ministranckie, to z tych parafii będą powołania. Tam, gdzie jest marazm, bylejakość, na pewno będzie to trudniejsze, żeby takie powołanie, jeżeli zostało zasiane, ujawniło się, żeby zakiełkowało. Nie możemy tu pomijać znaczenia rodziny. To jest dosłownie pierwsze seminarium dla młodego człowieka – mówi ks. Wojtkun.
W naszym diecezjalnym seminarium jest 79 kleryków, w tym 10 diakonów. – Cieszymy się każdym z nich, chociaż gołym okiem widać, że ta liczba spada. W skali naszego seminarium w ciągu 10 lat spadła o połowę – mówi rektor. Nie wszyscy klerycy zgłaszający się na pierwszy rok zostają wyświęceni. Seminarium to czas rozpoznawania i weryfikowania powołania. – W tej mojej codziennej posłudze ojca duchownego to jest pierwsze pytanie, z którym się jakoś próbujemy zmierzyć: Dlaczego ja? Dlaczego właśnie mnie Pan Bóg ten dar daje dla Kościoła? Dlaczego przeze mnie? Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Seminarium to czas rozpoznawania, czy ten głos rzeczywiście pochodzi od Pana Boga, czy to nie jest tylko moja wizja, mój plan czy też pragnienie kogoś z rodziny. I później pytanie, czy jestem gotów przyjąć ten plan, realizować go. Wtedy wchodzimy na drogę formacji – mówi ks. Grzegorz Tęcza.
Ojciec duchowy towarzyszy klerykom we wszystkich wspólnotowych modlitwach. Ale też spotyka się z nimi indywidualnie. Jest takim przewodnikiem duchowym, który stara się rozwiewać wszelkie wątpliwości, lęki, obawy. – W seminarium nie tyle formujemy intelekt, ducha i duszpasterza; my formujemy człowieka. Mamy kształtować przede wszystkim człowieczeństwo. Za tym dopiero idzie przygotowanie pod względem wiedzy, pod względem życia duchowego, modlitwy, formacji sumienia. Nasi klerycy są bardzo mocno zaangażowani chociażby w kontakt z ludźmi chorymi w ramach praktyk w szpitalu, hospicjum, domach opieki, świetlicach socjoterapeutycznych – mówi ksiądz rektor.
Do święceń kapłańskich pozostał niecały miesiąc. Teraz diakoni w różnych parafiach odbywają praktyki, gdzie m.in. głoszą kazania, spotykają się z różnymi grupami parafialnymi. Diakon Łukasz swoją praktykę odbywa w Wierzbicy, ale do seminarium wraca ze wzruszeniem i tęsknotą. – To jest miejsce, gdzie dojrzewało moje powołanie do kapłaństwa – mówi. – Wiadomo, że tu spotyka się też pewnych ludzi, których łączą przyjaźnie. Na nich człowiek zaczyna już czekać po tamtej stronie ołtarza, a że czas tak szybko, nieubłaganie płynie, to za chwilę oni pójdą też w diecezję i spotkamy się na parafiach, może nieraz pracując razem. A co do nas należy? Najważniejsze zadanie, żeby te puste ławki, które zostały po nas, diakonach, którzy, daj Boże, niedługo będą wyświęceni, zapełniły się dzięki naszej pracy. Żebyśmy młodych ludzi zafascynowali kapłaństwem, które dał nam Chrystus.
Potrzeba żniwiarzy
W Niedzielę Dobrego Pasterza rozpoczyna się Tydzień Modlitw o Powołania Kapłańskie i Zakonne. Alumni wraz z opiekunami są tego dnia w parafiach wybranych dekanatów, tym razem czarnoleskiego, drzewickiego i głowaczowskiego. Klerycy są wtedy widoczni przy ołtarzu, spełniają różne funkcje liturgiczne, po każdej Mszy św. spotykają się z parafianami, rozmawiają z nimi, opowiadają o seminarium. – Jadą tam, żeby się modlić, dziękować za modlitwę i prosić o modlitwę w intencji powołań. Jako Kościół potrzebujemy tych, którzy będą sprawować sakramenty, bo tak ustanowił Pan Jezus, że do ich sprawowania potrzebne są osoby szczególnie przygotowane i powołane – wyjaśnia ojciec duchowny.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.