O Słowie, które realnie kształtuje życie, opowiadają członkowie kręgu biblijnego ze Świdnicy.
Proboszczowie są zachęcani do tworzenia w parafiach kręgów Biblijnych, które są odpowiedzią na Dzieło Biblijne im. Jana Pawła II powołane przez polski episkopat w 2006 roku. W diecezji kręgów Biblijnych nie ma zbyt wiele. Jednak te, które już zbierają się wokół słowa Bożego, promieniują swoją miłością do Biblii.
Krąg Biblijny w parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Świdnicy istnieje od kilkunastu miesięcy. Prowadzącym cotygodniowe spotkania jest ks. Krzysztof Krzak. Uczestniczy w nich około dwudziestu osób. Jak zmienia ludzi obcowanie ze Słowem? Czy warto powoływać kolejną grupę w parafii? Co tracą wszyscy, którzy nie mają okazji lub nie chcą pokochać Słowa?
Wciąż za mało
Na początku było Słowo… (J 1,1).
– Pamiętam dobrze, że jako dziecko byłam zafascynowana przypowieściami, które opowiadała mi moja babcia. Potem intrygowały mnie konkretne zalecenia Ewangelii: nadstaw policzek; błogosławieni, którzy płaczą; bądźcie doskonali; nie troszczcie się zbytnio. Słowo pociągało mnie i kazało szukać głębi. Odnalazłam ją w odnowie charyzmatycznej, a teraz jeszcze bardziej w kręgu – zapewnia Wiesława Barczyszyn.
– Odkąd pamiętam, sięgałam bardziej albo mniej regularnie po Biblię. Jednak kiedy rozpoczęłam studia teologiczne, głód rozważania Słowa stał się bardzo dotkliwy. Zapragnęłam czegoś więcej i wtedy usłyszałam ogłoszenie z ambony o spotkaniach Biblijnych. To był strzał w dziesiątkę – mówi Renata Górka. – Cenię sobie bardzo fakt, że mogę usłyszeć świadectwo innych ludzi. To, w jaki sposób słowo Boże wyciska znamię na ich życiu, jak porusza ich serca, jak pracuje w ich codzienności. To niezwykle odkrywcze. Gdyby nie wspólnota z innymi, nie przekonałabym się o tym. A książki? Są ważne, jednak w kręgu Biblijnym spotykam ludzi takich samych jak ja, dlatego ich słowa działają mocniej od tych spisanych przez mądrych tego świata – wyjaśnia.
Światło rzucone z mocą
Ono było na początku u Boga. Wszystko zaistniało dzięki Niemu. Bez Niego zaś nic Nie zaistniało. To, co zaistniało, W Nim było życiem. A Zycie to było światłością dla ludzi. Światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie ogarnęła (J 1,2-8).
– Miałam wyrzuty sumienia z rozproszeń podczas Mszy św. Liturgia Słowa zbyt często ulatywała z mojej pamięci. Potrzebowałam zatrzymania się i skonfrontowania swego życia ze słowem Bożym. Chciałam, by to Słowo rzucało światło na moje sprawy, decyzje, rozważania, dlatego tu jestem – wyznaje Irena Trzcińska, a jej mąż Roman dodaje: – Zło jest bardzo krzykliwe. Próbuje wmówić nam, że to ono rządzi światem, że warto opowiedzieć się po jego stronie. Kiedy sięgam po słowo Boże, wtedy odżywa we mnie entuzjazm życia, umacniam się w dobru i wyborze wartości, które dzisiaj nie są popularne, a nierzadko nawet napiętnowane. – Jestem pewniejsza swego. Wiele lat miałam kłopot ze swoim wizerunkiem, matki pięciorga dzieci. Przejmowałam się opiniami ludzi. Dzisiaj jedyna opinia, która jest dla mnie ważna, to opinia mego Pana i Zbawiciela – mówi Wiesława Barczyszyn.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).