Wystrzegajmy się mesjanizmu, który by chciał – skądś z góry – „dawać Europie duszę”. W miejsce tego zaproponowałbym fundamentalną myśl, mojego nauczyciela Jana Patočki, że sens Europy jest w trosce o duszę – mówił ks. prof. Tomáš Halík, prezydent Czeskiej Akademii Chrześcijańskiej podczas IX Zjazdu Gnieźnieńskiego 16 marca.
Ks. prof. Halík podkreślał, że Europa nie jest w podstawowym znaczeniu pojęciem geograficznym, lecz kulturowym. Integracja europejska nie może pozostać na poziomie polityczno-administracyjnym. Trzeba wytworzyć duchową przestrzeń, w której naturalna różnorodność prowadzić będzie do wzajemnego poszanowania, komunikacji i kompatybilności, a nie do zniwelowania czy niszczycielskich konfliktów.
W poprzednich latach wielokrotnie krytykowałem hasło ulubione w wielu kręgach katolickich: „dać Europie duszę” - przyznał ks. prof. Halík. - Rozumiem, że było wypowiadane w dobrej wierze. Ale takie sformułowanie wydawało mi się jednak obraźliwe dla całego bogactwa europejskiej kultury - czyż Europa jest bez ducha? Jak również naiwne i aroganckie, bo kto ma możliwość i prawo „dawać duszę”?. Kto mówi „duszę”, a ma na myśli ideologię – czyli religię zamienioną w polityczną ideologię – proponuje kamień zamiast chleba.
Zdaniem prelegenta, Kościół był zawsze globalnym graczem w europejskiej przestrzeni, ale dziś nie można już nie dostrzegać rzeczywistości, że Kościół już nie jest graczem ani jedynym, ani najsilniejszym. "Potrzeba pokory i odwagi prowadzącej ku prawdzie" - mówił ks. prof. Halík. On sam przestrzega "wystrzegajmy się mesjanizmu, który by chciał – skądś z góry – dawać Europie duszę”. - W miejsce tego zaproponowałbym fundamentalną myśl, mojego nauczyciela Jana Patočki, że sens Europy jest w trosce o duszę - powiedział.
Prelegent zastanawiał się czy proces globalizacji, który pomógł w upadku totalitarnych reżimów, a jego częścią jest proces integracji Europy przyniesie nowy typ „społeczeństwa obywatelskiego“. I czy chrześcijanie w tym społeczeństwie znajdą swoje miejsce i potrafią wypełniać swoje powołanie bycia solą, kwasem i światłem? Czy proces globalizacji stanie się procesem komunikacji, czy potrafi unikać niebezpieczeństwa destrukcyjnych starć? Czy rozwinie się w nim kultura troski o duszę, której sensem jest wola skierowana ku prawdzie, bardziej niż wola skierowana ku władzy?
- Do tego potrzeba, abyśmy my chrześcijanie wystrzegali się wszelkiego triumfalizmu i nostalgii za imperium przeszłości - przekonywał ks. prof. Halík. - Jeśli jesteśmy mniejszością, potrzeba poszukiwać sprzymierzeńców - dodał, wskazując na Benedykta XVI, który zaproponował po raz pierwszy, jadąc do Czech inspirujący model Kościoła otwartego – Kościoła, który jak kiedyś świątynia jerozolimska zawiera w sobie „dziedziniec pogan”, czyli przestrzeń dla poszukujących, dla tych, którzy czczą Boga jako „Boga nieznanego”. Papież dodał również, że dialog z nimi może być obustronnie pożyteczny – i my chrześcijanie mielibyśmy się w tym dialogu nauczyć, a potem tym drugim, w sposób przekonywujący ukazać, że wiara nie jest niczym zdrętwiałym, ale jest nieustannym poszukiwaniem, nieustannym ruchem, dynamizmem. Nie tyle ruchem „do przodu” w rozumieniu współczesnej ideologii postępu, ani ruchem „do tyłu” w duchu nostalgii tradycjonalistów i fundamentalistów, ale ruchem w głąb.
- Upadek granic w Europie i powstanie globalnego społeczeństwa obywatelskiego jest dla nas chrześcijan okazją i wezwaniem do tego, abyśmy jako poszukujący, nie jako pyszni „właściciele prawdy”, byli wiarygodnymi i spolegliwymi partnerami i towarzyszyli wielu duchowo poszukującym w naszych czasach - mówił ks. prof. Halík. - Tylko jako wstrząśnięci, tj. do głębi osadzeni w cierpieniu świata, jako „błogosławieni płaczący”, możemy nawiązać solidarność z wstrząśniętymi, ubogimi, z ludźmi marginesu - nie tylko marginesu społeczeństwa, ale i Kościoła - przekonywał prelegent.
Zdaniem ks. prof. Halíka, nie chodzi przede wszystkim o to, abyśmy postawili na swoim i wprowadzili zewnętrzne symbole naszej wiary jako ozdobny ornament istniejącego systemu władzy. - Chodzi raczej o to, abyśmy w tym systemie byli tymi, którzy wnoszą otwartość na stale niespokojne wezwania Ewangelii - mówił. - Tylko tak zachowamy smak i jakość soli – mamy być pokorni, ale nie konformistyczni, bez wyrazu, czy też uniżenie słodcy. Podobnie jak ziarno, które bałoby się obumrzeć w sobie i swojej obecnej postaci nie może wydać owoców i przynieść plonów, tak też i sól – jeśli przestaje solić – nie nadaje się już do niczego. Tę przestrogę Chrystusa musimy traktować bardzo poważnie - podkreślił.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.