Niech te kilka świadectw będzie wypowiedzeniem ostatniego zdania potwierdzającego słuszność organizowania rekolekcji szkolnych z udziałem ekipy ewangelizacyjnej.
Przebudzenie
Rekolekcje były dla mnie czymś w rodzaju przebudzenia z otępienia, z zawieszenia w nicości. Stały się jednocześnie podstawą do dalszej pracy nad sobą, miejscem i czasem, do których mogę wrócić, aby nabrać sił. Dużo dały mi świadectwa osób prowadzących, szczególnie jedno, przez które okazało się, że Bóg nie zawsze przychodzi przez ogień, nagły wstrząs, ale także w lekkim powiewie nawiedza naszą duszę.
Wspaniałą rzeczą była dla mnie „wersja hard” (dodatkowe zajęcia popołudniowe). Dzięki niej rekolekcje, zamiast być okazją do wolnego czasu, kiedy tylko rano odbębniamy to, co trzeba, a po południu mamy czas dla siebie, stały się centrum dnia. Te dobrowolne zajęcia dały mi możliwość poświęcenia większości dnia dla Boga. To jest wręcz niesamowite – być tylko dla Niego i z Nim. Nigdy wcześniej nie miałem okazji tego doświadczyć. Rekolekcje sprawiły również, że po raz pierwszy starałem się żyć bez grzechu, nawet najdrobniejszego. Uświadomiłem sobie, jakie to trudne, ale i jak wspaniałe. Rekolekcje pokazały mi, że Kościół to nie tylko instytucja, z nakazami i zakazami, ale żywe członki Jezusa Chrystusa, które nie tylko pokutują i cierpią, ale potrafią się także bawić i cieszyć życiem.
Łukasz Szmit – uczeń
Odzyskałam nadzieję
Przez te trzy krótkie dni tak wiele się zmieniło. Znów odzyskałam nadzieję, na mojej twarzy zagościł uśmiech, a w sercu poczułam obecność i miłość Boga, w którą ostatnimi czasy wątpiłam. Podczas kolejnego pobytu w szpitalu obserwowałam przez okno ostatnie tygodnie zimy. Otrzymywałam wówczas spore dawki leków, po których nie czułam się najlepiej. Gdy wróciłam do domu, nie umiałam sobie znaleźć miejsca, wszystko mnie denerwowało, byłam przygnębiona. I właśnie wtedy dowiedziałam się od koleżanki, że w poniedziałek w szkole będą rekolekcje. Czułam się źle, ale jednocześnie wiedziałam, że muszę coś ze sobą zrobić. Postanowiłam pójść.
Zaraz na początku, po modlitwie i krótkiej „prezentacji”, byłam pewna, że rekolekcje te będą wyjątkowe. I takie były. A wszystko to przez kilkoro wspaniałych ludzi, z którymi udało mi się zaprzyjaźnić. SZUKAĆ, ZNALEŹĆ i NIE ZGUBIĆ – te trzy główne myśli znalazły w moim życiu rzeczywiste odzwierciedlenie. Nie tylko ponownie znalazłam Boga, ale również znalazłam przyjaciół. Z pozoru obcy, zwyczajni ludzie, a tacy niesamowici. Rozmawiając z nimi miałam wrażenie, że znam ich od dawna. Bez żadnych przeszkód mogłam się przed nimi otworzyć i powiedzieć o wszystkich troskach, bo w głębi serca wierzyłam, że staną się oni dla mnie nawigatorami wiary. Nie zawiodłam się. Skierowałam więc swoje kroki na wieczorną adorację, gdzie przystąpiłam do sakramentu pokuty. Zawsze była to dla mnie wyjątkowa chwila, ale towarzyszyła jej odrobina stresu. Tym razem było inaczej. Nie czułam się jak zwykły grzesznik, proszący jedynie o rozgrzeszenie, ale jak ktoś wyjątkowy, kto przyszedł, aby odzyskać miłość i dowiedzieć się, że żadne przeciwności nie mogą odsunąć nas od upragnionego celu.
Jednak najważniejszą chwilą była dla mnie modlitwa wstawiennicza, z którą jeszcze nigdy się nie spotkałam, a która tak wiele mi dała. To właśnie podczas niej usłyszałam tak dawno oczekiwany Boży głos: „Na krotką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę (...) Bo góry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać, ale miłość moja nie odstąpi od ciebie (...), mówi Pan”. Słowa te na nowo przywróciły mi chęci do życia, a przede wszystkim do walki. Dzięki nim mogłam lepiej znieść późniejsze doświadczenia...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.