„W wielu punktach swojej działalności abp Józef Życiński wyprzedzał swoje czasy. Może dlatego jego życie było takie trudne. Wielu ludzi dostawało przy nim zadyszki, gdy chcieli za nim nadążyć” – mówi ks. prof. Michał Heller w rozmowie z KAI.
Łączyły was nie tylko ludzkie więzi przyjaźni, ale też przyjaźń intelektualna. To rzadkie, aby dwóch wybitnych specjalistów od filozofii i kosmologii napisało wspólnie tyle książek. Co tak was wspólnie fascynowało? Zgłębianie tajemnic Wszechświata?
– Nie wiem, czy tylko zgłębianie tajemnic Wszechświata. Na pewno nasza przyjaźń nie ograniczała się tylko do płaszczyzny osobowościowej, ale także dotyczyła naszych naukowych fascynacji. Ta intelektualna więź była bardzo ważna. Gdy był jeszcze wykładowcą, a później dziekanem na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie, mieszkał na Azorach, przeciętnym komunistycznym osiedlu blokowisk. Przychodziłem do jego mieszkania, aby omawiać pewne sprawy organizacyjne, przygotowania seminarium, sympozjów czy wspólnych publikacji. Nasze spotkania zamieniały się zazwyczaj w intelektualne dyskusje, z których później powstawały nasze wspólne książki, czy artykuły. To była wielka rzecz i olbrzymia przyjemność. Rzadko zdarza się w życiu taka intelektualna przygoda i dlatego tak dobrze pamiętam moje wizyty u Józka na Azorach.
Jak scharakteryzowałby Ksiądz Profesor tą waszą więź intelektualną?
– W takich przyjaźniach konieczne są na pewno wspólne cechy charakteru i wspólne zainteresowania. Musi zaistnieć jakiś rezonans dwóch psychik. Ale potrzebna jest też różnorodność. Gdybyśmy obaj byli tacy sami, to po co byłby ten drugi. Józek był do mnie podobny, ale i też bardzo różny, dlatego chyba tak dobrze uzupełnialiśmy się.
Często spieraliście się?
– Nie pamiętam, czy w ogóle spieraliśmy się, ale chyba nie. Na pewno mieliśmy różne zdania w wielu kwestiach, ale nie dochodziło między nami do dzisiejszych kłótni w stylu politycznym.
Byliście autorami wielu wspólnych inicjatyw. Wymieńmy choćby sympozja w Castel Gandolfo z udziałem Jana Pawła II, czy seminaria interdyscyplinarne w Krakowie. Która z nich najbardziej zapadła Księdzu Profesorowi w pamięci?
– Trudno uznać, która z naszych wspólnych inicjatyw była szczególnie ważna. Ważna była współpraca i wciągnięcie w jej orbitę innych ludzi. Razem inicjowaliśmy i prowadziliśmy intelektualne projekty, ale to, że udało się wciągnąć w nie innych ludzi, to w 90 proc. było zasługą Józka. On potrafił ściągać ludzi. Na jego seminaria przychodziły tłumy i to nie tylko studentów. Wielu z nich przychodziło na początku tylko go posłuchać, a później pozostawali u niego na stałe.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.