Kolumbijski Kościół nie cieszy się ze śmierci przywódcy FARC, ale raczej niepokoi o dalszy rozwój sytuacji.
Przywódca Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii Guillermo León Sáenz znany pod pseudonimem „Alfonso Cano” został zabity przez wojsko 4 listopada. Dotarcie do jego kryjówki stało się możliwe dzięki zdradzie kogoś z jego towarzyszy broni. Żywi się obawy zarówno o represje grożące ludności cywilnej, jak i o los licznych porwanych, wciąż jeszcze pozostających w rękach lewackich partyzantów.
Ks. Darío Echeverri CMF z tamtejszej kościelnej Komisji Sprawiedliwości i Pokoju uważa, że „Alfonso Cano” szukał zbliżenia ze stroną rządową. Jego śmierć kładzie kres wiązanym z tym nadziejom – powiedział klaretyn, który jest sekretarzem kolumbijskiej Komisji Pojednania. Uczestniczy on też w mediacji z Armią Wyzwolenia Narodowego (ELN), drugą po FARC organizacją partyzancką. Ks. Echeverri sądzi, że po śmierci wodza Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii proces pokojowy w tym latynoamerykańskim kraju jest jeszcze bardziej skomplikowany. Dużo zależy od tego, czy na czele FARC stanie przedstawiciel skrzydła militarystycznego, czy bardziej umiarkowanego. Niestety partyzanci w komunikacie wydanym w sobotę 5 listopada i potwierdzającym śmierć przywódcy zapowiedzieli, że nie zamierzają porzucać walki zbrojnej. Uważa się, że następcą zabitego będzie najprawdopodobniej Rodrigo Londoño Echeverri zwany „Timochenko”, mający opinię jednego z najbardziej radykalnych członków organizacji, a walczący w niej od 30 lat.
W sprawie śmierci „Alfonso Cano” wypowiedział się także sekretarz kolumbijskiego episkopatu. Bp Juan Vicente Córdoba wyraził nadzieję, że wydarzenie to nie wywoła nowej fali przemocy, i potwierdził wolę kontynuowania wysiłków na rzecz pokoju w Kolumbii. Hierarcha zaznaczył, że Kościół nie cieszy się ze śmierci nikogo, choć rozumie spoczywający na armii obowiązek utrzymania bezpieczeństwa. Potwierdził on także, iż zabity był być może najbardziej skłonnym do dialogu przywódcą FARC, co obecnie stawia pod znakiem zapytania losy negocjacji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).