Wojna to eksplozja zła. Dlatego troska o pokój to równocześnie troska o to, by nie budzić demonów. Niech śpią.
Kolejny odcinek cyklu o społecznym nauczaniu Kościoła "Dla dobra naprawdę wspólnego".
Wyjść do ogrodu, rozpalić grilla i siąść na leżaku. A potem pozwalać pieścić się promieniom słońca i słuchać leniwego buczenia owadów tudzież okrzyków swoich i cudzych pociech. Nuda? Może. Ale to znacznie lepsze niż niepewność, strach, kalectwo i śmierć, jakie towarzyszą wojnie. No i lepsze niż zawsze towarzyszący wojnie głód. O braku bieżącej wody, prądu i paru innych już nie mówiąc.
Tak, pokój to ogromna wartość. Dlatego wspólnota międzynarodowa powinna dołożyć wszelkich starań, by do niej nigdy nie dochodziło. Bo przecież nawet skromne, ale spokojne życie jest dużo lepsze niż nowe zdobycze terytorialne czy mile połechtana narodowa ambicja dokonane za cenę zniszczeń, głodu, strachu, bólu, łez i krwi. I dlatego w społecznym nauczaniu Kościoła tak mocno akcentuje się wartość pokoju
Zwraca przy tym uwagę, że pokój to nie tylko brak wojny, zwłaszcza wywołany równowagą pomiędzy wrogimi siłami. To stan opierający się na właściwej koncepcji osoby ludzkiej, wymagający budowania porządku na podstawie sprawiedliwości i miłości. Stan, w którym człowiek może wieść życie „ciche i spokojne”, co nie znaczy pozbawione wszelkich trosk. Ale tych zupełnie zbytecznych – jak najbardziej.
Pierwszym filarem pokoju jest sprawiedliwość. Gdy jej nie ma, gdy człowiekowi nie przyznaje się tego, co mu się należy, a stosunki międzyludzkie nie są ukierunkowane na dobro wspólne istnieje wielkie niebezpieczeństwo wybuchu. Gdy ta niesprawiedliwość pojawia się w relacjach między państwami – tli się już zarzewie wojny.
Przesada? Warto z tej perspektywy spojrzeć na to, co dziś dzieje się w świecie. Słusznie czy nie część mieszkańców Ukrainy uznała, że Majdan zrobił im krzywdę depcząc demokratycznie wybrane władze. Pewnie w dużym stopniu właśnie to, a nie miłość do Rosji skłoniło wielu do opowiedzenia się po stronie separatystów. Ale jest i druga strona medalu: zagarnięcie rzez Rosje części terytorium Ukrainy , na inne mniej czy bardziej jawne wprowadzenie wojska, akcje sabotażowe... To wszystko rodzi poczucie krzywdy. W tej sytuacji konfrontacja jest nieunikniona. Wielka przewaga militarna jednej ze stron konfliktu może co najwyżej zdusić bunt strachem, ale prawdziwego pokoju nie zapewni.
Nie inaczej jest, gdy spojrzeć na inne części świata. Wojny biorą się najczęściej ze słusznego czy nie poczucia krzywdy. Bo ten ma więcej, władzy, ten jest bogatszy, bo bez skrupułów wyzyskuje... Takie poczucie krzywdy rodzi gniew. A gniew prowadzi do rzucania bomb. Dlatego pierwszym sposobem przeciwdziałania wojnie jest troska o sprawiedliwość.
Ale sama sprawiedliwość nie wystarczy. Kościół uczy, że sprawiedliwość usuwa tylko to, co przeszkadza w budowaniu pokoju. Tym co pomaga budować pokój znacznie bardziej jest miłość. Jeśli kogoś lubię, gdy życzę mu jak najlepiej, to musi się wydarzyć coś naprawdę bardzo złego, by doszło do ostrzejszego konfliktu. Stąd taka wielka rola otwierania granic, wzajemnych kontaktów i uczciwej, szanującej drugą stronę współpracy.
Wskazując na drogi budowania pokoju Kościół przypomina, że na poczucie niesprawiedliwości i krzywdy przemoc nigdy nie jest właściwą odpowiedzią. Najczęściej tylko nakręca spiralę nienawiści, „jest niegodna człowieka”. Sprzeciwiając się prawdzie naszego człowieczeństwa niszczy to, czego chciałaby bronić: ludzka godność, życie czy wolność... Stąd tak wielka rola „proroków”, którzy o ludzkie prawa walczą środkami dostępnymi najsłabszym, jak choćby biernym oporem. Przykłady różnych bezkrwawych rewolucji pokazują, że te metody, szanując ludzkie życie też bywają skuteczne.
Tak, wojna to eksplozja zła w jego wielorakiej, ale zawsze szkaradnej postaci. Troska o pokój to równocześnie troska o to, by tych demonów nie budzić. Niech śpią.
Korzystałem z „Kompendium nauki społecznej Kościoła” opracowanego przez Papieską Radę Iustitia et Pax, Jedność, Kielce, 2005.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).