Co jest największym bogactwem każdego państwa? Inwencja jego obywateli. Byle dobrze ukierunkowana.
Lepiej jak państwo wszystkim zarządza – mówią zwolennicy socjalizmu przekonani, że tylko państwo może zapewnić równość wszystkich obywateli. Ale to nieprawda. Dziś w naszym wiarowym cyklu o katolickiej nauce społecznej o przedsiębiorczości.
Pierwsza połowa roku 1989. Gospodarka państwowa, odgórnie sterowana za pomocą kolejnych planów gospodarczych. Tymczasem w sklepach brakuje już właściwie wszystkiego. Nawet towarów reglamentowanych kartkami. I druga połowa roku. Po reformach Wilczka (polegających właściwie na cofnięciu komunistycznych ograniczeń dla gospodarki) nagle wszystko się zmienia. Kto żyw przenosi się na targowiska, które – oficjalne i dzikie – pojawiają się wszędzie jak grzyby po deszczu. I na których wszystko co potrzebne, można kupić. A niebawem na dworcu w Katowicach – o zgrozo – pojawia się nawet salon samochodowy, w którym stoi odnowiony, znacznie już mniej siermiężny Polonez. Jak to możliwe, że z dna na którym byliśmy udało się nam tak szybko i tak skutecznie odbić? Ano przestano (na chwilę) marnotrawić największy skarb każdego państwa: przedsiębiorczość obywateli.
Nauka społeczne Kościoła uważa wolność osoby w zakresie ekonomii za podstawową wartość i niepodważalne prawo każdego człowieka. I nie chodzi tu tylko o antropologiczne refleksje nad godnością człowieka. To doświadczenie uczy, że negowanie tego prawa, jego ograniczanie w imię rzekomej równości wszystkich obywateli de facto niweluje a z czasem wręcz niszczy wszelką podmiotową twórczość obywateli. Czyli – inaczej mówiąc – przedsiębiorczość. A to właśnie przedsiębiorczość jest największym bogactwem każdego społeczeństwa.
To w swej prostocie wręcz perfidne: zamiast wymyślać co i jak zrobić pozwolić obywatelom główkować, podejmować ryzyko, pracować i pomnażać majątek, a bogactwo państwa budować na rozsądnie i z umiarem ściąganym haraczu. Podatkach znaczy się. Bo nie twórczość urzędnika, ale kreatywność przedsiębiorcy, który nie boi się podjąć ryzyka jest źródłem bogactwa wszystkich. Także tych mniej przedsiębiorczych, mających do zaoferowania tylko własną pracę.
Państwo może i wręcz powinno ograniczać tę ekonomiczną wolność swoich obywateli tylko wtedy, gdy ich działanie narusza dobro wspólne. I tylko w takim zakresie, w jakim to potrzebne ze względu na troskę o to dobro. Działalności gospodarczej trzeba stworzyć więc jakiś system prawny. Taki, który pomoże bronić słabszych przed wyzyskiem, ale bardziej prężnym dla możliwość wykazania się. Byle był w miarę prosty (żeby zamiast myśleć nad zyskiem człowiek nie musiał zajmować się papierkami) i uczciwy (żeby nie dawać zbyt jaskrawego powodu do kombinowania jak płacenie danin ominąć). Zawsze trzeba przy tym pamiętać, że ludzie przedsiębiorczy są największym skarbem każdego społeczeństwa. To ich inteligencja pozwala odkryć możliwości produkcyjne ziemi i zaspokajać ludzkie potrzeby. Nie lekceważąc wkładu innych trzeba przedsiębiorczość chronić.
To ważne: przedsiębiorczość zawsze ma służyć dobru wspólnemu przez wytwarzanie dóbr i oferowanie usług czy przez opłaty na rzecz ważnych potrzeb społeczeństwa (podatki) . Ale oprócz tego przedsiębiorstwo spełnia też rolę społeczną, stwarzając możliwość spotkania, współpracy i dowartościowania osób w nie zaangażowanych. Bo nie jest tylko zrzeszeniem kapitału, ale też zrzeszeniem osób. Jedni wnoszą kapitał. Bez niego się nie da, prawda. Ale inni wnoszą swój wkład pracy. I bez tej pracy też się nie da ani pomnożyć bogactwa ani zaspokoić potrzeb członków społeczeństwa. Ekonomia jest więc, powinna być, ściśle związana z celem społecznym. Członkowie przedsiębiorstw muszą być świadomi, że wspólnota w której działają jest wspólnym dobrem, a nie tylko strukturą pozwalającą zaspokoić wyłącznie osobiste interesy jednostki. Wartość tak rozumianego przedsiębiorstwa widać chyba wyraźniej w mniejszych firmach – gospodarstwach rolnych, zakładach rzemieślniczych czy spółdzielniach. Ale tak powinno być wszędzie.
Nauka społeczna Kościoła uznaje, że pierwszym wskaźnikiem rozwoju przedsiębiorstwa jest zysk. Ale to nie znaczy, że jak jest zysk, to przedsiębiorstwo dobrze służy społeczeństwu. W rachunkach może być OK. Ale nie służy społeczeństwu, dobru wspólnemu takie przedsiębiorstwo, gdzie ludzie są poniżani i obrażani. Przedsiębiorstwo musi być solidarna wspólnotą, a nie zamykać się w obrębie interesów korporacyjnych. Jasne, czasem dla dobra przedsiębiorstwa trzeba decyzji trudnych i bolesnych. Ale przedsiębiorcy zawsze muszą mieć na uwadze nie tylko zysk i efektywność , ale i szacunek dla człowieka
Katolicka nauka społeczna, mając na uwadze dobro wspólne, kładzie nacisk na jeszcze jedno: na takie zorganizowanie pracy, które by promowało rodzinę. Chodzi zwłaszcza o matki. Trzeba zrozumieć, ze ważnym obowiązkiem rodziców jest zajmowanie się dziećmi. I nie wolno im bez ważnego powodu tego utrudniać, zwłaszcza dezorganizując ich codzienne plany Np. prawem kaduka stosowaną zasadą, że pracownicy nie mogą wychodzić z firmy przed szefem.
Kościół popiera więc kapitalizm rozumiany jako uznanie dla zasadniczej i pozytywnej roli przedsiębiorstwa, rynku, własności prywatnej i wynikającej z niej odpowiedzialności za środki produkcji oraz wolnej ludzkiej inicjatywy w dziedzinie gospodarczej. Być może lepiej byłoby nazwać to inaczej niż kapitalizm: „ekonomią rynku”, „wolna ekonomią”. Sprzeciwia się jednak takiemu kapitalizmowi, którym wolność gospodarcza nie jest ujęta w ramy systemu prawnego, wprzęgającego gospodarkę w służbę integralnej wolności ludzkiej.
Korzystałem z „Kompendium nauki społecznej Kościoła” opracowanego przez Papieską Radę Iustitia et Pax, Jedność, Kielce, 2005.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).